Szymon Hołownia, marszałek Sejmu i lider Polski 2050, znalazł się w centrum politycznej burzy po nocnym spotkaniu z Jarosławem Kaczyńskim, prezesem PiS, w mieszkaniu europosła Adama Bielana.
Ta zaskakująca intryga, w której udział wziął także wicemarszałek Senatu z PSL Michał Kamiński, wywołała zrozumiałe wzburzenie w szeregach Koalicji Obywatelskiej (KO). Premier Donald Tusk, jak informuje „Gazeta Wyborcza”, był zszokowany doniesieniami o tych rozmowach – i trudno mu się dziwić. Hołownia, który kreuje się na symbol nowej, transparentnej polityki, swoim zachowaniem podważa zaufanie koalicjantów i stawia pod znakiem zapytania stabilność obozu rządzącego.
Spotkanie, do którego doszło w nocy z czwartku na piątek, budzi pytania o intencje marszałka. Hołownia, który w kampanii wyborczej podkreślał konieczność odcięcia się od politycznych układów i krytykował PiS za autorytarne zapędy, teraz prowadzi zakulisowe rozmowy z liderem tej partii. To zachowanie jawi się jako hipokryzja. Jak można deklarować walkę o demokratyczne standardy, a jednocześnie spotykać się w sekrecie z Kaczyńskim, którego polityka przez lata dzieliła Polaków i osłabiała instytucje demokratyczne? Tego rodzaju działania są sprzeczne z wizerunkiem, jaki Hołownia budował przez lata – polityka niezależnego, który stawia na otwartą komunikację i moralną wyższość nad „starą gwardią”.
Zdenerwowanie Tuska jest w pełni zrozumiałe. Premier, który od miesięcy stara się konsolidować koalicję rządzącą, by realizować ambitny program reform, został postawiony w trudnej sytuacji. Nocne spotkanie Hołowni z Kaczyńskim nie tylko podkopuje zaufanie w koalicji, ale także daje opozycji amunicję do ataków. Jeden z polityków KO, cytowany przez „Wyborczą”, stwierdził, iż „Hołownia nie daje gwarancji poważnego koalicjanta”. Trudno się z tym nie zgodzić. W momencie, gdy realizowane są rozmowy o rekonstrukcji rządu, takie posunięcia marszałka wyglądają na próbę gry na własną rękę, bez oglądania się na partnerów. Czy Hołownia chciał wzmocnić swoją pozycję w negocjacjach koalicyjnych, czy może szukał alternatywnych sojuszy? Bez jasnych wyjaśnień, jego działania budzą uzasadnione podejrzenia.
Co więcej, Hołownia swoim zachowaniem podważa ideę jedności, którą sam tak często podkreśla. Polska 2050 miała być partią dialogu, łączącą różne środowiska, a tymczasem marszałek angażuje się w rozmowy, które wyglądają na próbę politycznego flirtu z PiS – partią, z którą większość jego wyborców nie chce mieć nic wspólnego. To szczególnie rażące, gdy przypomnimy, iż Hołownia w kampanii obiecywał nową jakość w polityce, wolną od zakulisowych układów. Spotkanie w mieszkaniu Bielana, z dala od oczu opinii publicznej, jest dokładnie tym, co krytykował jako „starą politykę”. Gdzie jest ta transparentność, którą obiecywał?
Reakcje w KO pokazują, jak głęboki kryzys zaufania wywołały działania Hołowni. Od piątku realizowane są intensywne narady w koalicji, a politycy otwarcie mówią o „wywróceniu kwestii zaufania”. Tusk, jako lider rządu, musi teraz nie tylko zarządzać krajem, ale także gasić pożar we własnym obozie. Hołownia, zamiast wspierać stabilność koalicji, dolewa oliwy do ognia. Jego postępowanie rodzi pytania o lojalność wobec wspólnego projektu i stawia pod znakiem zapytania jego wiarygodność jako partnera.
Hołownia swoim spotkaniem z Kaczyńskim pokazał, iż jego deklaracje o nowej polityce to jedynie puste hasła. Zamiast budować zaufanie w koalicji, wybiera zakulisowe rozmowy, które destabilizują rząd. Zdenerwowanie Tuska jest w pełni uzasadnione – Hołownia, zamiast być filarem koalicji, staje się jej słabym ogniwem. jeżeli marszałek chce odzyskać wiarygodność, musi wyjaśnić swoje intencje i przestać grać na dwa fronty. W przeciwnym razie jego polityczna przyszłość może być krótsza, niż sam przewiduje.