Tusk kontra PiS. Bezpieczeństwo jako temat do bezsensownych obelg

news.5v.pl 5 godzin temu

Z obu stron sporu padają najmocniejsze słowa, oskarżenia o „hańbę” i „zdradę”. Przy czym kanonadę podjęła, jako pierwsza, obecna koalicja rządowa. Kiedy europosłowie PiS i Konfederacji zagłosowali przeciw rezolucji Parlamentu Europejskiego o obronności, premier Donald Tusk natychmiast oskarżył prawicową opozycję, iż „była przeciw Tarczy Wschód”. Użył przy tym słowa „hańba” i od tej pory używa go konsekwentnie.

W rzeczywistości ten program umocnienia wschodniej granicy polskiej (i zarazem Unii Europejskiej) dopisano jako poprawkę do 15. punktu rezolucji, bez żadnych konkretów, wraz z Bałtycka Linią Obrony. Można wręcz powiedzieć, iż użyto tych nazw jedynie jako przykładów. Punktów było 89. Dla opozycji przynajmniej część z nich to program pozbawienia Polski suwerenności w sprawach obronnych.

Tarcza Wschód. Wojna na inwektywy


Dopiero co Tusk wzywał do konsensusu w kwestii obronności. Teraz brak najmniejszej próby rozmowy z opozycją w celu choćby minimalnego zbliżenia stanowisk. Wyjeżdżając do Brukseli na szczyt poświęcony obronności, Tusk zażądał od opozycji, aby „zmyła z siebie hańbę” i poparła uchwałę polskiego Sejmu. W niej z kolei zapisano na samym początku bezwarunkowe poparcie rezolucji PE. Opozycja w takiej formie stawiana pod ścianą nie miała wybory. Ponownie zagłosowała na „nie”.

Komentarze są parodią dyskusji o najbardziej kluczowych kwestiach polityki międzynarodowej. I świadectwem poziomu politycznych kadr. Poseł KOWitold Zembaczyński pojawił się na konferencji prasowej parlamentarzystów PiS z transparentem „PiS, Konfederacja = Rosja„.

Temat służy okładaniu po głowie opozycji – w tle mamy przecież kampanię prezydencką.

Zobacz również:


PiS zapowiadał skądinąd, iż gotów jest zagłosować za uchwałą KO, o ile wypadnie deklaracja o poparciu rezolucji PE. W tekście były bowiem bezdyskusyjne zapowiedzi wzmocnienia własnej polityki obronnej, w tym ponownie Tarcza Wschód.

Większość rządowa odmówiła poparcia takiej korekty. Można ubolewać nad sytuacją, kiedy posłowie PiS pohukiwali pod adresem polskiego ministra obrony Władysława Kosiniaka-Kamysza „Do Berlina!”. Nie zasłużył na to. Ale opozycja także nie zasłużyła na jego wojownicze krzyki, odmawiające jej patriotyzmu.

Spór o obronność. Receptą centralizacja


Punktów było w tekście rezolucji PE aż tyle, bo niby zawiera on program wzmocnienia zdolności obronnych Europy, wraz z apelem do Komisji Europejskiej, aby program ten rozwinęła – w postaci „Białej Księgi”.

„Unia musi działać niezwłocznie, aby zapewnić własne autonomiczne bezpieczeństwo” – czytamy. I dalej: „albo państwa Unii połączą siły i działają wspólnie… albo pozostają osamotnione i wystawione na ryzyko przez agresywnych wrogów i nieprzewidywalnych partnerów”.

W tekście nie ukrywano, iż za takiego nieprzewidywalnego partnera Unia uznaje USA pod rządami Donalda Trumpa, któremu wypomniano głosowanie w ONZ w obronie Rosji. Ta sama rezolucja wprost uznaje Rosję jako potencjalnego agresora wobec całej Europy. Są tam też mocne zapowiedzi wojskowej pomocy dla Ukrainy (skądinąd nie wiadomo, dlaczego niektórych do tej pory nie zrealizowano, choćby użycia do tego zamrożonych rosyjskich aktywów).

PiS i Konfederacja uznały, iż materializuje się wizja centralizacji Unii przy okazji bicia na alarm z powodu rosyjskiego zagrożenia. W wielu punktach zapisano zapowiedzi koordynacji polityki obronnej, w tym wspólnych zakupów sprzętu i preferencji dla produktów europejskich. A w punkcie 66. zapowiedziano stworzenie Rady Ministrów Obrony. I odejście od zasady jednomyślności w kwestiach związanych z obronnością.

Faktycznie w następstwie takiej decyzji samodzielność Polski byłaby ograniczona. Zważywszy na wieloletnie unijne kunktatorstwo wobec Rosji trudno nie uznać tego za co najmniej ryzyko. Zarazem byłby to krok w stronę traktowania Unii jako superpaństwa z własną „armią europejską”.

Choć nie zapisano tego wprost i nie wiemy, kiedy i jakie będą kroki następne.

Zobacz również:


Truizmem jest przypominanie, iż zmiany ustrojowe byłyby czymś trwałym. Za to determinacja Niemiec czy Francji do prowadzenia twardej polityki wobec Rosji są czymś niepewnym, ulotnym. Na dokładkę program remilitaryzacji Europy z oczywistych powodów musi być rozpisany na wiele lat.

Polska prawica, głównie PiS, protestuje, iż jest to zarazem próba stworzenia struktur i procedur bezpieczeństwa konkurencyjnych wobec NATO. Jej politycy powtarzają jak mantrę formułkę o „wypychaniu Amerykanów z Europy”.

W tym widać pewną słabość ich stanowiska. Bo przecież unijne elity nie wymyśliły sobie sygnałów Trumpa: „brońcie się sami”. Jakaś odpowiedź Brukseli i europejskich stolic jest naturalna. Ludziom PiS nie przechodzi to przez gardło, gdyż pielęgnują wyidealizowany mit Trumpa, gotowego pomagać Polsce. Jest on produktem bardziej ich wyobraźni niż realiów, choć oczywiście wyprowadzany jest z gestów amerykańskiego prezydenta. Gestów, które nic nie kosztują.

NATO kontra Unia?


Ale jeżeli Jarosław Kaczyński ma słabsze karty, niż wynika z jego patetycznych zaklęć, to co powiedzieć o kartach Tuska. Domaga się on od Polaków, aby ślepo zawierzyli Unii, która podobno nagle się przebudziła. Podpisuje się pod programem nie tylko piekielnie ryzykownym, ale przede wszystkim piekielnie niejasnym.

Obawiam się, iż on sam nie zna odpowiedzi na nasuwające się pytania. Zastępuje tę niewiedzę nadgorliwością europejskiego prymusa, której używa do jednego: permanentnego młotkowania swojej opozycji.

Czytam tę europejską rezolucję i pytam, do kogo te wszystkie przedsięwzięcia są adresowane? W punkcie 10. pada nazwa „Europejska Unia Obrony”. Co to za byt?

W punkcie 42. znajdujemy deklarację znaczenia współpracy „Unia-NATO”. Ale też apel o stworzenie „europejskiego filaru NATO”. Jak on ma być wyodrębniony? O tym ani słowa.

Albo kryją się za tym skrywane plany, na przykład tworzenia jakiegoś oddzielnego „europejskiego sztabu generalnego”? Jak on się będzie miał do struktur NATO? Albo kryje się za tym jedna wielka improwizacja i nikt jeszcze nie zna odpowiedzi. Czy w takim razie Polska powinna żyrować w ciemno coś tak niejasnego?

Zobacz również:


Czy unijna biurokracja jest najlepszym wykonawcą wojennych przygotowań? Polecam tekst Marka Cichockiego w „Teologii Politycznej”. Nie wierzy on w talenty tej biurokracji. Radzi, aby po prostu spróbować zacieśnienia współpracy wojskowej państw europejskich.

Oczywiście Trump także jest enigmą, niewiadomą. choćby w sprawie Ukrainy jednego dnia coś mówi, drugiego sobie zaprzecza, a w praktyce wobec uporu Putina okazuje się mniej skuteczny, niż wskazywałyby na to nadzieje prawicy, także polskiej. Mamy więc starcie dwóch tajemnic. Ale wypadałoby chyba przynajmniej przetestować jego intencje.

Czy jego tajemniczość wystarcza, aby Tusk odgrzewał po raz 150. śpiewkę o „zaprzedanym Rosji PiS” (w jednym z tweetów wprost użył takiej obelgi)? To jest recepta jedynie na to, abyśmy się tu w Polsce bardziej nienawidzili.

I czy mamy tu do czynienia ze starciem dwóch myśli politycznych, czy dwóch rytualnych, partyjnych piosenek, w naszych relacjach ze światem zewnętrznym one nic nie zmieniają.

Piotr Zaremba

Zobacz również:



Czarzasty w ”Graffiti” o zarzutach prokuratorskich dla Błaszczaka: Nie można sprzedawać interesów Polski za 4 proc.Polsat NewsPolsat News


Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas

Dołącz do nas
Idź do oryginalnego materiału