Tusk daje Polsce bezpieczeństwo. Polityka realna zamiast pustych haseł

1 miesiąc temu

W polityce łatwo rzucać głośne slogany o patriotyzmie i obronie ojczyzny. Trudniej jest pokazać konkretne działania, które realnie wzmacniają bezpieczeństwo państwa. Premier Donald Tusk w Ustce udowodnił, iż wybiera właśnie tę drugą drogę – mniej widowiskową, ale zdecydowanie skuteczniejszą.

We wtorek szef rządu, wraz z ministrem obrony narodowej, przyjechał na Centralny Poligon Sił Powietrznych, by przyjrzeć się ćwiczeniom wojskowym „Żelazny Obrońca-25”. To nie były zwykłe manewry. Jak podkreślił premier, „te manewry są reakcją i stanowczą odpowiedzią na manewry Zapad, które toczą się za wschodnią granicą”. W świecie, gdzie Rosja i Białoruś ćwiczą scenariusze uderzeń na Zachód, Polska musi pokazać gotowość.

Tusk mówił wprost: „Jest rzeczą bardzo istotną w tych trudnych, krytycznych czasach, aby świat widział, jak NATO i jak Polska są przygotowane do różnych scenariuszy i do różnych zagrożeń”. To zdanie oddaje istotę współczesnej polityki bezpieczeństwa – nie chodzi o to, by straszyć społeczeństwo kolejnymi katastroficznymi wizjami, ale by pokazywać sojusznikom i przeciwnikom, iż jesteśmy gotowi. Gotowi nie na papierze, nie w przemówieniach polityków, ale na realnym poligonie, w praktyce.

Ćwiczenia „Żelazny Obrońca-25” to dowód, iż Polska nie jest biernym obserwatorem, ale aktywnym graczem w NATO. W Ustce odbyło się pierwsze w historii bojowe strzelanie z systemów Patriot, w użyciu były również HIMARS-y. To nie są symbole, to faktyczne narzędzia odstraszania. Tusk pokazuje, iż traktuje bezpieczeństwo państwa jako priorytet – nie ideologiczny, ale praktyczny.

Warto zwrócić uwagę także na zapowiedź premiera dotyczącą programu „Orka”. – „Jutro rząd podejmie decyzję o uruchomieniu programu Orka. Jutro przyjmiemy uchwałę rządu, która zobowiązuje do końca tego roku do zakupu łodzi podwodnych” – poinformował Tusk. W obliczu rosyjskich działań na Bałtyku decyzja o modernizacji floty podwodnej ma ogromne znaczenie strategiczne. Zamiast latami mówić o potrzebie nowych jednostek, rząd Tuska przechodzi do działania.

Różnica widać gołym okiem. Gdy poprzednia władza zajmowała się raczej kłótniami o przeszłość i wznoszeniem symbolicznych pomników, obecny premier skupia się na przyszłości. Jego działania nie opierają się na emocjach, ale na zimnej kalkulacji: Polska musi być częścią silnego NATO i musi dysponować sprzętem, który realnie odstraszy agresora. To nie jest polityka na pokaz – to polityka dla obywateli, którzy chcą żyć bezpiecznie w trudnych czasach.

Nieprzypadkowo Tusk mówił o „bezprecedensowych ćwiczeniach”. W polskiej polityce przez lata brakowało odwagi, by podjąć realne decyzje zbrojeniowe. Owszem, padały wielkie zapowiedzi, ale kończyło się na konferencjach prasowych i wzajemnym przerzucaniu się odpowiedzialnością. Teraz mamy przełom – konkretne systemy, konkretne decyzje, konkretne ćwiczenia.

Nie chodzi tu o żaden polityczny entuzjazm wobec Tuska, ale o prostą refleksję: w czasie, gdy za naszą wschodnią granicą trwa wojna, potrzebujemy lidera, który zamiast mówić, działa. Potrzebujemy premiera, który nie odwraca się plecami do sojuszników, ale współpracuje z nimi, wzmacniając wiarygodność Polski w oczach świata.

Każdy, kto przyjrzał się uważnie wystąpieniu Tuska w Ustce, mógł zobaczyć coś jeszcze. Premier nie używał wielkich, patetycznych słów. Nie odwoływał się do taniego straszenia. Mówił o konkretach: o Patriotach, o HIMARS-ach, o łodziach podwodnych. To właśnie ten pragmatyzm jest dziś największą siłą jego rządu.

Dlatego pytanie, które powinniśmy sobie zadać, brzmi: czy wolimy polityków, którzy budują swoją popularność na strachu i konfliktach, czy lidera, który realnie wzmacnia polską armię i pozycję w NATO? W Ustce padła na to pytanie jasna odpowiedź.

Donald Tusk nie obiecuje cudów – pokazuje fakty. A fakty są takie, iż Polska, dzięki jego rządowi, staje się bardziej bezpieczna. I to jest coś, z czym trudno się nie zgodzić.

Idź do oryginalnego materiału