Tusk chciał się wściec, ale się ośmieszył!

4 tygodni temu

W języku politycznym każde słowo, zdanie i gest mają znaczenie, ale trzeba umieć je odczytywać. To, co w normalnych relacjach międzyludzkich jest zwykłą wymianą zdań, w polityce urasta do rangi racji stanu, zagrożeń dla demokracji, czy podziałów wewnętrznych. Wprawni politycy potrafią wysłać taki komunikat, który z pozoru zawiera obojętną lub choćby przyjazną treść, ale w rzeczywistości jest to ostatnie ostrzeżenie dla wroga albo niepokornych podwładnych.

Prócz wyżej opisanej techniki istnieje oczywiście wiele innych, na przykład bezceremonialne „pogrożenie palcem”, co w przypadku Donalda Tuska ma osobliwą postać zawartą w haśle: „Tusk się wściekł”. Wściekłość Tuska stałą się już anegdotycznym stanem i przeważnie bardziej śmieszy niż przeraża, ale mam też do czynienia z nowym zjawiskiem. Podczas wyjazdowego posiedzenie rządu w Gdańsku, które odbyło się 31 sierpnia 2024 roku, z ust premiera padły takie oto groźne słowa:

Będę oczekiwał od pań i panów ministrów bardzo rzetelnych, uczciwych do bólu prawdziwych mini-raportów, w których sprawach czujecie, iż nie idzie najlepiej. Bardzo mi zależy na tym, żebyście wszyscy wzięli na swoje barki odpowiedzialność za spotkania i rozmowy trudne. Prawda bywa trudna.

Dotychczas było tak, iż bez względu na to, jaki lider polityczny stawiał sprawę w równie kategoryczny sposób, odzew ze strony podwładnych sprowadzał się do rutynowego: „Wszyscy ministrowie muszą mieć świadomość, iż w każdej chwili mogą zakończyć swoją misję”. Gdy zdarzały się jakieś akty niesubordynacji, to w ściśle określonych warunkach albo buntownicy dysponowali odpowiednią siłą, żeby zamienić się miejscami z liderami albo planowali założyć własne ugrupowanie. Wiele wskazuje na to, iż minister rolnictwa Czesław Siekierski wprowadził trzecią kategorię zachowań i po prostu nie przestraszał się Donalda Tuska, a jeszcze do tego skarcił go jak równy równego:

Jak wszyscy to wszyscy, premier również powinien zrobić rachunek sumienia. (…) – podkreślił. (…) Chętnie podzielę się z premierem z tym, co zrobiłem, a czego nie zrobiłem, jestem wierzący i z chęcią spowiedzi dokonam – powiedział minister rolnictwa Czesław Siekierski w wywiadzie dla „Super Expressu”

Siekierski jest członkiem PSL i „Trzeciej Drogi”, ten fakt o tyle ma znaczenie, iż jego wypowiedź nie jest umieszczona w kontekście wewnętrznych konfliktów Koalicji Obywatelskiej. Zwraca natomiast uwagę asertywność ministra, wręcz brawura, bo takie słowa i propozycje pod adresem Donalda Tuska po pierwsze ośmieszają premiera, a przecież miało być strasznie, po drugie pokazują, iż koalicjanci mają dość „osobowości i stanowczości” polityka, który sam narobił największego bałaganu.

Donald Tusk obciążył cały rząd i koalicję swoimi populistycznymi stoma konkretami na sto dni rządów, ciągną się też za nim afery związane z ukraińską asystentką i kontrasygnatą dla „neosędziego”. Odwracanie uwagi od własnych i katastrofalnych błędów idzie Tuskowi coraz gorzej. Wpisy na portalu „X” wywołują przeciwne do zamierzonych reakcje, próby dyscyplinowania i przerzucania odpowiedzialności na koalicjantów, kończą się upokarzającymi ripostami. Taki obraz lidera jest czarnym snem każdego polityka, po prostu nie da się utrzymać autorytetu i co za tym idzie pozycji politycznej, gdy ludzie się nie tylko ciebie nie boją, ale się z ciebie śmieją.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału