Tusk buduje, PiS obiecywał. Polska wreszcie ruszyła z miejsca

12 godzin temu
Zdjęcie: Tusk


Na tle pustych obietnic poprzedniej władzy, rząd Donalda Tuska jawi się jak oddech normalności. Premier nie ogłasza rewolucji co tydzień, nie grozi wrogom i nie obiecuje cudów – po prostu robi to, co przez lata wydawało się w Polsce niemożliwe. Symbolicznie wybrał więc miejsce swojego rocznicowego wystąpienia: plac budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej w Lubiatowie-Kopalino.

„Mamy dzisiaj dokładnie dwa lata od wyborów. Nieprzypadkowo wybrałem to miejsce, nie żeby obchodzić hucznie rocznicę, przecież nie o to chodzi. Ale żeby powiedzieć, na czym polega istota tej zmiany, która nastąpiła 15 października” – powiedział Tusk. I faktycznie, to miejsce mówi więcej niż niejedna konferencja prasowa.

Bo to właśnie tu, na Pomorzu, gdzie przez dekady kolejne rządy tylko „planują” i „analizują”, dziś stoją maszyny, ludzie i fundamenty pod coś, co ma realnie zmienić kraj.

Tusk nieprzypadkowo dodał: – „Po pierwsze robimy, nie gadamy. Ile lat się mówiło (…) historia polskiej energetyki jądrowej to są już dekady. My wreszcie możemy powiedzieć: naprawdę to zrobimy, a nie będziemy o tym bez końca gadać.”

Te słowa można potraktować jako motto dwóch lat jego rządów. Po latach propagandowych pokazówek PiS, w których każda konferencja kończyła się słowami „już za chwilę”, a żadna inwestycja nie przekraczała etapu prezentacji plansz i makiet, wreszcie widać zmianę.

Rząd Tuska nie potrzebuje fanfar. Elektrownia atomowa w Lubiatowie-Kopalino to nie medialny „event”, ale realna decyzja, za którą idą pozwolenia, prace przygotowawcze, budżet i harmonogram. Polskie Elektrownie Jądrowe złożyły już wniosek o pozwolenie na drugi etap prac przygotowawczych – coś, co w poprzednich latach wydawało się równie odległe jak lot na Marsa.

Prezes PEJ Marek Woszczyk mówi dziś jasno: – „Kontynuujemy działania zmierzające do najważniejszego momentu w realizacji naszego projektu, czyli do wylania pierwszego betonu jądrowego. Pierwszy etap prac przygotowawczych ruszy już jesienią. Zależy nam na utrzymaniu ambitnego harmonogramu.”

Wbrew retoryce przeciwników, Tusk nie próbuje malować kraju w pastelowych barwach. Ale też nie zasłania się „winą poprzedników” przy każdym problemie. Od dwóch lat jego rząd udowadnia, iż państwo może działać skutecznie i przyzwoicie jednocześnie.

Kiedy poprzednia władza produkowała slogany – „Polska wstaje z kolan”, „wystarczy nie kraść”, „idziemy po swoje” – nowy rząd po prostu naprawia to, co zostało zepsute. Nie trzeba już słuchać wiecznych konferencji o „przyspieszaniu inwestycji”, bo przyspieszenie wreszcie widać.

Elektrownia atomowa to tylko symbol. To także tysiące mniejszych zmian – od naprawy finansów publicznych, przez odbudowę relacji z Unią Europejską, po realne wsparcie dla samorządów. Wreszcie rząd nie zajmuje się sobą, tylko krajem.

Donald Tusk nie jest premierem z teflonu – wie, iż każda decyzja ma swoich przeciwników. Ale jego styl rządzenia różni się od tego, co Polacy oglądali przez ostatnią dekadę. Zamiast wojny – współpraca. Zamiast chaosu – plan. Zamiast gadania – działanie.

Różnicę widać gołym okiem. Tam, gdzie PiS potrafił zorganizować najwyżej konferencję prasową i pokaz plansz, Tusk pokazuje ciężki sprzęt i podpisane umowy. Tam, gdzie wcześniej była propaganda, pojawia się procedura i harmonogram.

To nie przypadek, iż premier wybrał właśnie Lubiatowo-Kopalino. W tej budowie widać coś, czego przez lata brakowało: zaufanie do instytucji państwa i przekonanie, iż państwo może robić wielkie rzeczy bez krzyku i nacjonalistycznych haseł.

Dwa lata rządu Tuska to dowód, iż normalność nie musi być nudna. Wręcz przeciwnie – może być skuteczna. Polska znów staje się krajem, który nie tylko mówi, iż coś zrobi, ale naprawdę to robi.

Premier, który jeszcze niedawno musiał tłumaczyć, iż nie da się odbudować wszystkiego w rok, dziś pokazuje pierwsze efekty. Nie jest showmanem – i to właśnie jego największa zaleta.

Po latach spektaklu PiS, który przypominał bardziej serial niż politykę, Polacy dostali coś, co naprawdę działa: rząd, który robi to, co mówi. A to w Polsce, po tylu latach, brzmi jak rewolucja.

Idź do oryginalnego materiału