Tusk a sprawa ruska

niepoprawni.pl 1 tydzień temu

Wypowiedź PAD dotycząca przeglądania akt przez rosyjskiego szpiega Rubcowa (wcześniej postrzeganego przez tzw. wolne me(r)dia jako nieskazitelnego dziennikarza oraz kolejną ofiarę kaczystowskiego reżimu) wzbudziła wrzask i tupanie całej liberalnej lewicy.

Koronnym argumentem, jaki używany jest p-ko PAD to rzekoma ratyfikacja umowy o współpracy pomiędzy SKW a FSB przez śp. Lecha Kaczyńskiego.

Przy czym słowo ratyfikacja w lewackim ujęciu brzmi tak, jakby to Lech Kaczyński samodzielnie zawierał tę umowę!

Tymczasem umowa faktycznie ratyfikowana przez śp. Prezydenta była typową umową międzynarodową, zaś jej treść dotyczyła wzajemnej ochrony informacji niejawnych. Takich umów Rosja zawarła ok. 201 ze wszystkimi praktycznie krajami świata.

Jeśli ktoś jest interesujący jej treści to może zajrzeć do dziennika ustaw (Dz. U. z 2008 r. nr 217 poz. 1384).

Czym innym natomiast jest porozumienie zawarte dnia 11 września 2013 roku przez tajne służby – polską SKW i rosyjską FSB. W ramach niego Polska zobowiązała się do „wykrywania, zapobiegania i zwalczania działalności terrorystycznej i dywersji skierowanej przeciwko siłom zbrojnym” oraz „przeciwdziałania działalności wywiadowczo-wywrotowej służb specjalnych państw trzecich” przeciw Rosji.

Warto przypomnieć, iż w tym czasie trwały już walki na Ukrainie, gdzie co prawda Rosja oficjalnie nie występowała, ale przynależność państwowa słynnych „zielonych ludzików” była powszechnie znana.

Pytanie, w jakim zakresie umowa powyższa była realizowana?

Czy mieliśmy reagować w przypadku wykrycia działalności wywiadowczej skierowanej p-ko Rosji a prowadzonej przez służby innych państw NATO? Czy też wystarczyło jedynie… donieść?

W ramach swoistej akcji ściemniającej podjętej po opublikowaniu powyższych informacji (RESET) próbowano wmówić, iż „porozumienie” miało na celu ułatwienie wycofania polskich żołnierzy z Afganistanu. jeżeli tak byłoby faktycznie to Tusk okazał się wyjątkową dalekowzrocznością. ;) Jak pamiętamy wojska NATO opuściły Afganistan osiem lat później, w 2021 roku.

Kolejny bzdet, publikowany przez liberalnych lewicowców dotyczy rosyjskiego szpiega, wcześniej zaś „ofiary reżimu PiS”, niejakiego Pablo Gonzaleza alias Pawła Rubcowa.

Otóż dostał dostęp do tajnych dokumentów, no bo takie jego prawo, jako podejrzanego.

Na dowód czego mniej lub bardziej rozgarnięci liberalni „prawnicy” przytaczają art. 321 kodeksu postępowania karnego.

Faktycznie. Art. 321 § 1 KPK nie pozostawia teoretycznie przynajmniej miejsca na inną interpretację.

Jeżeli istnieją podstawy do zamknięcia śledztwa, na wniosek podejrzanego lub jego obrońcy o końcowe zaznajomienie z materiałami postępowania, prowadzący postępowanie powiadamia podejrzanego i obrońcę o terminie końcowego zaznajomienia, pouczając ich o prawie uprzedniego przejrzenia akt w terminie odpowiednim do wagi lub zawiłości sprawy, określonym przez organ procesowy. W celu przejrzenia akt prokurator może udostępnić akta w postaci elektronicznej.

Ale ww. przepis wcale nie gwarantuje dostępu do całości akt.

Ograniczenie znajdujemy ciut wcześniej, w art. 156 § 4 ww. Kodeksu.

Jeżeli zachodzi niebezpieczeństwo ujawnienia informacji niejawnych o klauzuli tajności „tajne” lub „ściśle tajne”, przeglądanie akt, sporządzanie odpisów i kopii odbywa się z zachowaniem rygorów określonych przez prezesa sądu lub sąd. Uwierzytelnionych odpisów i kopii nie wydaje się, chyba iż ustawa stanowi inaczej.

To nie jedyne wyłączenie. Można choćby utajniać zeznania świadków, ale tylko w trakcie postępowania, gdy w grę wchodzi tymczasowe aresztowanie.

Zgodnie z wyrokiem polskiego Trybunału Konstytucyjnego (K 42/07 z 3 czerwca 2008 r.) przyjmuje się konieczność zapewnienia oskarżonemu i jego obrońcy prawa pełnego zapoznania się z materiałami sprawy na etapie postępowania sądowego i dopuszcza ograniczenia w tym zakresie na etapie postępowania przygotowawczego.

Problem konfrontacji jawności postępowania karnego a tajności pewnych informacji ze względu na bezpieczeństwo Państwa znalazł swoje odbicie również w orzecznictwie Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.

W wyroku z 16.02.2000 r. w sprawie Jasper przeciwko Zjednoczonemu Królestwu, skarga nr 27052/95 podkreślono, iż prawo do domagania się dostępu do informacji o zebranych dowodach nie jest absolutne. Trybunał dostrzegł, iż w procesie karnym może dochodzić do kolizji interesów podejrzanego (oskarżonego) z wartościami takimi jak bezpieczeństwo narodowe, potrzeba ochrony świadków, zachowanie w tajemnicy metod wykrywczych stosowanych przez policję.

Potrzeba ochrony praw innej jednostki lub potrzeba ochrony ważnego interesu państwowego może zatem niekiedy prowadzić do ograniczenia prawa oskarżonego do dostępu do materiałów dowodowych. Sytuacja taka musi być jednak traktowana jako wyjątek i wymaga zapewnienia istnienia szczególnych mechanizmów gwarantujących prawo do rzetelnego procesu karnego.

Tymczasem ruski szpion został zapoznany z aktami mimo tego, iż jasne było, iż toczą się rozmowy co do jego wymiany. Jak informuje Rzeczpospolita został zapoznany w trybie art. 321 § 1 KPK z całością akt, w tym niejawnych dwa tygodnie przed… zaplanowaną już wymianą!

Zabawny jest czołowy ekspert ds. bezpieczeństwa koalicji 13 grudnia niejaki Piotr Niemczyk, niegdysiejszy wiceszef UOP. Raptem dwa lata temu z okładem kpił z polskich służb, które miały doprowadzić do międzynarodowego skandalu zatrzymując znanego dziennikarza hiszpańskiego. W opublikowanym na łamach GazWyb (a niby gdzie indziej?) tekście ABW superstar, czyli aresztowanie rzekomego szpiega. Czy służby Kamińskiego ośmieszają Polskę? odnalazł choćby powód prześladowania Rubcowa alias Gonzaleza:

Ten „ruski agent” w tekstach do prasy i korespondencjach dla telewizji regularnie porusza problemy praw człowieka. W komentarzach dotyczących Polski wspierał osoby zaangażowane w pomoc dla uchodźców na granicy polsko-białoruskiej i dziwił się fenomenowi Radia Maryja. Jego praca doktorska na Wydziale Nauk Politycznych i Administracji Uniwersytetu Kraju Basków dotyczy prześladowań ruchu LGBT w Gruzji.

ZłyPiS najwyraźniej nie mógł ścierpieć takiego wolnościowca i borieca za swabodu itp. Teraz jednak na łamach Rzeczpospolitej Niemczyk nadaje inaczej.

Piotr Niemczyk, były wiceszef zarządu wywiadu UOP choć nie uważa, by Rubcow był superszpiegiem, ale przyznaje, iż „istnieje ryzyko, iż w aktach śledztwa są informacje wartościowe dla rosyjskiego wywiadu”.

- O ile Rubcow dysponował łącznością wywiadowczą, a polskie służby by ją rozpoznały, to dla Rosjan cenne byłoby poznanie, w jaki sposób to nastąpiło. Druga rzecz: o ile w jego otoczeniu byli ulokowali agenci polskiego wywiadu, to ich profile również byłyby ważne i ciekawe, choćby jeżeli nie ma wprost ich danych personalnych – wskazuje Piotr Niemczyk.

]]>https://www.rp.pl/polityka/art41073951-rosyjski-szpieg-z-tajna-wiedza-z-...]]>

Ani słowa na temat wcześniejszych enuncjacji tego „eksperta” mającego za sobą… 4 - letni staż w UOP u zarania III RP. Po króciutkiej pracy w szczecińskim oddziale Gazety Wyborczej trafił do UOP, gdzie został prawie od razu szefem Biura Analiz, by w końcu zostać wiceszefem całej agencji. W końcu byli esbecy, korzystając z powrotu do władzy komunistycznych pragmatyków zabrali cokolwiek niedoświadczonym dzieciakom zabawki i wygonili je do domu. Jakby nie patrzeć od tych siermiężnych czasów minęło prawie pokolenie.

Cóż, rząd fachowców Tuska w odróżnieniu od nieudaczników PiS składa się z podobnych ekspertów. ;)

Odłóżmy jednak żarty na bok. Jaki jest rząd Tuska, każdy widzi.

Zastanówmy się raczej nad tym, dlaczego ruski szpieg, ponoć w stopniu pułkownika GRU, zatem nie byle jaki, dwa tygodnie przed uwolnieniem był zapoznawany ze wszystkimi materiałami postępowania karnego, łącznie z niejawnymi?

Tłumaczenie, iż prokurator prowadzący śledztwo niczego o planowanej akcji nie wiedział, nie wytrzymuje krytyki.

Wiedzieć bowiem musiał Bodnar, a zatem powinien w trybie nadzoru zakazać jakichkolwiek czynności w śledztwie do czasu rozwiązania sytuacji.

Tego jednak nie uczyniono.

W normalnym kraju, tym bardziej zaś w takim, który głosi chęć powrotu do normalności, minister sprawiedliwości po ujawnieniu takiej afery podałby się do dymisji.

Premier zaś taką przyjąłby bez wahania.

Ale w Polsce, w POlsce raczej, taki numer jest niemożliwy.

Bodnar ciągle jest użyteczny; ciągle jeszcze istnieją środowiska ceniące go jako prawnika, byłego RPO.

Tymczasem nieudolność tego pana aż skrzeczy.

Owszem, pewnie już niedługo poleci ze stanowiska. Warunkiem sine qua non jest jednak uznanie przez Tuska, iż pozostawianie go jako ministra-prokuratora generalnego szkodzi mu bezpośrednio.

Wtedy może Giertych?

Ale ten ma za mocną pozycję finansową, by być kolejnym rzuconym na żer coraz wyraźniej niezadowolonej gawiedzi. Poza tym jest sfokusowany na własnej osobie nie gorzej od Tuska.

Oczywiście przy założeniu, iż koalicja 13 grudnia dotrwa do przyszłorocznych wyborów prezydenckich.

Patrząc jednak na tempo, w jakim traci poparcie, coraz bardziej wydaje się to wątpliwe.

9.09 2024


Idź do oryginalnego materiału