Turcja przejmuje pierwszeństwo w energetyce węglowej od Polski i Niemiec

1 tydzień temu
Zdjęcie: Od stycznia do września 2024 r. Turcja wygenerowała rekordowe 88 TWh energii z węgla. Fot. Depositphotos


Turecka energetyka węglowa bije rekordy

- W ciągu pierwszych ośmiu miesięcy 2024 r. Turcja wyprzedziła Niemcy i Polskę pod względem produkcji energii elektrycznej z węgla, stając się regionalnym liderem wykorzystania tego paliwa w energetyce - pisze Gavin Maguire, publicysta Reutersa.

Maguire, przytaczając dane think tanku Ember, podaje, iż od stycznia do września Turcja wyprodukowała rekordowe 88 TWh energii z węgla - o 2 proc. więcej w porównaniu z analogicznym okresem 2023 r. To wynik o 28 proc. wyższy niż odnotowany w Niemczech (69 TWh) oraz o 36 proc. wyższy niż w Polsce (65 TWh).

Rekordowa generacja energii z węgla spowodowała, iż tureckie elektrownie węglowe odnotowały także największe w historii emisje CO2.

Po ośmiu miesiącach 2024 r. wynosiły one 88,4 mln ton i były o 1,5 mln ton wyższe od tych, które zanotowano w analogicznym okresie minionego roku. Dla porównania w Niemczech i Polsce było to kolejno 71,5 mln ton oraz 67 mln ton. W obu przypadkach były to najniższe wyniki w historii.

Turecka energetyka zwiększa wykorzystanie węgla, ale rosnącego popytu nie jest w stanie zaspokoić krajowe wydobycie. W sumie około 40 proc. zapotrzebowania pokrywa import surowca. Według firmy Kpler po trzech kwartałach 2024 r. Turcja zaimportowała ok. 16,7 mln ton węgla. To nieco mniej niż przed rokiem, ale w miesiącach zimowych są spodziewane wzrosty.

Głównym dostawcą węgla do Turcji jest Rosja, która odpowiada za około 70 proc. importu. Kolejne miejsca zajmują Kolumbia, Australia i USA.

Gavin Maguire zwraca uwagę, udział węgla w tureckim miksie energetycznym wynosi 35 proc., czyli więcej niż Niemiec (20 proc.) i ogółem dla Europy (13 proc.), ale mniejszy niż w Polsce (56 proc.). Jednak w Polsce jeszcze w 2022 r. wynosił on 74 proc., a rozwój OZE gwałtownie postępuje.

Z kolei zależność Turcji od węgla prawdopodobnie będzie rosła, bo zapotrzebowanie na energię rośnie szybciej niż tamtejsza energetyka rozwija źródła odnawialne. To natomiast będzie skutkowało umacnianiem Turcji na pozycji regionalnego lidera energetyki węglowej.

Ubóstwo energetyczne na Wyspach odzywa się przed zimą

- Koncerny energetyczne w Wielkiej Brytanii znajdują się pod presją rządu, który przed nadchodzącą zimą chce zapewnić wsparcie dla gospodarstw domowych dotkniętych ubóstwem energetycznym - informuje "Financial Times".

Dziennik podkreśla, iż zadłużenie brytyjskich gospodarstw domowych związane z regulowaniem płatności za energię osiąga rekordowe poziomy. Choć kryzys energetyczny w Europie był widoczny przede wszystkim w 2024 r., to jego skutki na Wyspach wciąż są widoczne.

Według danych Ofgem, tamtejszego odpowiednika polskiego URE, na koniec drugiego kwartału 2024 r. konsumenci zalegali z płatnościami na kwotę 3,7 mld funtów. Średnie kwoty rachunków wciąż są wyższe niż przed kryzysem, a Ofgem przez cały czas podnosi limit maksymalnych cen energii, aby pomóc w regulowaniu płatności.

Temat stanowi problem dla nowego rządu Partii Pracy, która z obniżenia rachunków za energię uczyniła jedną ze swoich głównych obietnic wyborczych, wskazując jednocześnie, iż nastąpi to w perspektywie długoterminowej - dzięki inwestycjom w OZE. Tymczasem Labourzyści muszą mierzyć się z krytyką dotyczącą bieżących posunięć, takich jak podyktowane szukaniem oszczędności w budżecie obcięcie o 1,5 mld funtów zimowych dodatków energetycznych dla ok. 10 mln emerytów.

"Financial Times" podaje, iż rząd dyskutuje z firmami energetycznymi, takim jak British Gas i Octopus Energy, na temat dodatkowych metod wsparcia dla odbiorców niż tylko te, do których są prawnie zobowiązane. Na ogół firmy chętnie takie dodatkowe wsparcie proponują klientom, ale jednocześnie od rządu oczekiwałyby bardziej trwałego wsparcia dla konsumentów dotkniętych ubóstwem energetycznym, np. w postaci specjalnych taryf.

Przykładowo francuski EDF, który jest jednym z największych dostawców energii dla brytyjskich gospodarstw domowych, zaoferował programy pomocy w spłacie zadłużenia i poprawy efektywności energetycznej. Łącznie koncern wydał od początku kryzysu energetycznego no pomoc dla klientów o 40 mln funtów więcej, niż był prawnie zobowiązany.

Łącznie podczas sezonu zimowego 2023-2024 kilkunastu dostawców energii współpracowało z Ofgem i branżową organizacją Energy UK nad pomocą dla klientów mających trudności z regulowaniem zobowiązań. Ponadto wdrożono też działania edukacyjne dotyczące lepszego zarządzania energią.

Brytyjczycy nie dają sobie rady z termomodernizacją

- Great British Insulation Scheme - warty 1 mld funtów program wsparcia termomodernizacji, opracowany przez Partię Konserwatywną - przy obecnym tempie wdrażania potrwałby 150 lat. Natomiast nowy Partii Pracy nie wydaje się mieć recepty na to, jak znacząco przyspieszyć ocieplanie brytyjskich domów - pisze Politco.

Portal przy tej okazji powołuje się na głosy ekspertów, którzy podkreślają, iż bardzo niska efektywność energetyczna budynków mieszkalnych stanowi największy problem dla skutecznej dekarbonizacji Wielkiej Brytanii. Ta kwestia negatywnie wpływa nie tylko na cele klimatyczne, ale także na założenia dotyczące ograniczania importu energii.

National Audit Office, brytyjski odpowiednik polskiego NIK, na początku tego roku wskazał, iż termomodernizacja oraz wymiana kotłów gazowych na pompy ciepła to najważniejsze elementy ograniczania emisji CO2. Również organizacje pozarządowe wskazują, iż bez odchodzenia od gazu w ogrzewnictwie Wielka Brytania będzie musiała coraz bardziej polegać na imporcie surowca, gdyż krajowe złoża na Morzu Północnym się kurczą.

Politico zaznacza, iż przez kilkanaście lat swoich rządów Konserwatyści nie znaleźli sposobu na "energetycznego wampira", jakim są brytyjskie domy.

Nawet jeżeli podejmowali ambitniejsze decyzje, to następnie - patrząc na dołujące sondaże - osłabiali swoje pomysły. Choć wprowadzili dotacje do zakupu pomp ciepła, które nowy rząd Labourzystów niedawno podniósł, to National Audit Office wyliczył, iż tempo instalacji urządzeń musi wzrosnąć jedenastokrotnie, aby osiągnąć rządowe cele przewidziane na 2028 r. Jednak w przypadku montażu pomp ciepła, podobnie jak termomodernizacji budynków, brakuje wykwalifikowanych pracowników.

Także Partia Pracy - już w kampanii wyborczej - stępiła swoje wcześniejsze zielone ambicje. Niemniej swoje rządy rozpoczęła od zapowiedzi wydania ponad 6 mld funtów na pompy ciepła i termomodernizację dla pięciu milionów domów w ciągu pięciu lat. Również te zapowiedzi zaczynają być łagodzone, co jest uzasadniane dziurą w budżecie państwa, którą pozostawili Konserwatyści.

Japończycy uparcie nie wierzą w elektromobilność

- Europejskie koncerny mogą mieć problemy z wytrzymaniem natarcia ze strony chińskich producentów samochodów elektrycznych, ale przynajmniej wykazują chęć do walki. Natomiast Japończycy w tej rywalizacji wydają się dryfować pozbawieni steru - komentuje David Fickling, publicysta Bloomberga.

W ten sposób odnosi się on do dwóch ostatnich wystaw motoryzacyjnych - w Paryżu oraz Tokio. Na tej pierwszej tacy dostawcy jak Renault, Stellantis czy Volkswagen zapowiadali nowe pojazdy elektryczne, które będą w stanie nawiązać rywalizację cenową z samochodami produkowanymi zza Wielkim Murem.

Inaczej wyglądało to w Tokio, gdzie takie koncerny jak Toyota czy Honda bardziej koncentrowały się na autach napędzanych wodorem lub biopaliwami. Fickling podkreśla przy tym, iż w ciągu ostatnich dziewięciu lat na świecie sprzedano niespełna 91 tys. pojazdów z napędem wodorowym. Natomiast elektryków tyle sprzedaje się w tej chwili w ciągu około trzech dni.

Postawa Japońskich koncernów znajduje też odbicie na ich rodzimym rynku, gdzie udział samochodów elektrycznych w sprzedaży za 2023 r. wyniósł nieco ponad 2 proc., co stanowiło słabszy wynik niż w Indiach czy krajach Azji Południowo-Wschodniej. W Chinach było to 25 proc., we Francji 18 proc., a w USA 8 proc.

Tymczasem na początku tego roku Akio Toyoda, prezes Toyoty, kategorycznie stwierdził, iż pojazdy elektryczne nigdy nie osiągną udziału rynkowego wyższego niż 30 proc. Słupki jednak wciąż idą w górę i za 2024 r. na razie wynoszą ok. 13 proc. Dla porównania w 2021 r. było to mniej niż 5 proc.

Publicysta Bloomberga uważa postawę japońskich koncernów za "dziwaczną" - zwłaszcza, iż w przeszłości to one były liderem elektryfikacji motoryzacji. Dotyczyło to zarówno rozwoju technologii bateryjnych, jak i produkcji pojazdów. Jeszcze w 2018 r. sojusz Renault-Nissan-Mitsubishi miał przewagę nad Teslą w sprzedaży samochodów.

Fickling przypomina również, iż Japończycy wydali ponad 3 mld dolarów na rozwój baterii ze stałym elektrolitem, które mają pozwolić na znacznie większe zasięgi, a jednocześnie być bezpieczniejsze od standardowych baterii litowo-jonowych. Niedawno Toyota zapowiedziała, iż od 2026 r. rozpocznie ich masową produkcję. Dlatego tym bardziej dziwi, iż japońskie koncerny - zamiast próbować odzyskać inicjatywę - uparcie umniejszają znaczeniu elektromobilności dla przyszłości branży motoryzacyjnej.

Idź do oryginalnego materiału