TRZY PO TRZY: Pałaszem ich

2 tygodni temu

Dostosowanie się do lokalnych gustów bywa fundamentem sukcesu. W świecie kulinariów choćby produkty wielkich globalnych molochów z branży fast food wykazują jednak, mimo wszystko, pewne zróżnicowanie w poszczególnych krajach. Na przykład w brytyjskich McDonaldach shake jest zwykle bardziej gęsty niż w polskich, co czyni jego konsumpcję przez „ekologiczną”, papierową słomkę przedsięwzięciem niełatwym. Tym bardziej więc do lokalnych preferencji odnośnie np. stosowanych przypraw dopasowują się restauracje z kuchniami egzotycznych państw w menu. Kuchnia tajska, chińska, indyjska, meksykańska czy gruzińska będą w Polsce, Wielkiej Brytanii czy Hiszpanii miały nieco inny wyraz. Na Wyspach na pewno nie będą żałować curry, z którym w Polsce będą się obchodzić nieco ostrożniej. choćby formalnie włoska kuchnia będzie miała tutaj zróżnicowane pole manewru. W Polsce powszechna pizza z kurczakiem w samych Włoszech niechybnie spowodowałaby awanturę, zaś w Niemczech klient byłby nad wyraz zdumiony, gdyby do pizzy zaproponowano mu zestaw dodatkowych sosów obejmujący takie pozycje jak sos tysiąca wysp czy sos czosnkowy.

Tym sosem tysiąca wysp na pizzy, czyli takim niesmacznym ewenementem na skalę światową, w polskim Kościele katolickim stał się biskup Wiesław Mering. Gdy w większości państw duchowni katoliccy, choćby wbrew wzmagającym się nastrojom antyimigranckim, przez cały czas wzywają do miłosiernego przyjmowania uchodźców, ks. bp Mering jest już o krok dalej i modli się nie za uchodźców, a za „ruch obrony granic” prowadzony przez kieszonkowego fuhrera, który z miłości bliźniego bynajmniej dotąd nie zasłynął. Jednak zwalczanie Afgańczyków czy Somalijczyków to dla biskupa co najwyżej erzac. W jego duszy gra inna muzyka i najchętniej zwalczałby Niemców, gdyby tylko mógł.

Na razie bp Mering Niemców dostrzega w rządzie. Uznał, iż składa się on z ludzi deklarujących się jako Niemcy, co jest o tyle przedziwne, iż sam ma bardziej niemieckie nazwisko aniżeli którykolwiek z ministrów. To może być zjawisko pokoleniowe, bo w poprzednim pokoleniu polskich biskupów wielu uznawało, iż Polską rządzą jednak Żydzi. Poglądy Meringa na temat zachodnich sąsiadów pozostają ukształtowane przez barokowego poetę Wacława Potockiego, który w jednym ze swoich dzieł przywołał ludowe przysłowie, iż „nie będzie Niemiec Polakowi bratem”. Jakże głupi musieli więc być polscy biskupi, którzy 20 lat po upadku Rzeszy do swoich „niemieckich braci w wierze” skierowali wiekopomny list ze słowy „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Mering na pewno by im tego płazem nie puścił i solidarnie z Towarzyszem Wiesławem [Gomułką] bronił germanożerczej wizji polskiego Kościoła już wcześniej usankcjonowanej przez tzw. księży-patriotów.

W chrześcijaństwie każdy człowiek jest bratem każdego innego człowieka, ale kto powiedział, iż polski katolicyzm a la Mering musi być chrześcijański? Przecież pogaństwo upstrzone fasadą katolickiego obrządku dużo lepiej się wpasuje w koegzystencję z rządem Kaczyńskiego, Bosaka i Brauna, który po 2027 r. może otworzyć do biskupa Meringa i jego kolegów niemały strumień nowych pieniędzy. Biskup po prostu myśli naprzód, podczas gdy jakieś pięknoduchy w innych państw modlą się w intencji życia uchodźców.

No i hymn… Bp Mering chciałby ponownie śpiewać strofę o biciu Niemca pałaszem. Tutaj jednak na koniec zaapeluję o opamiętanie. Zważywszy, iż właśnie Niemcy mają o wiele bardziej donośny potencjał wycofanych strof hymnu.

Idź do oryginalnego materiału