TRZY PO TRZY: Ostatni sprawiedliwy z Gdańska

1 tydzień temu

PiS zawsze miało o Gdańsku jak najgorsze zdanie. Czy cokolwiek, poza jakąś niewysłowioną zapaścią moralną jego mieszkańców, może tłumaczyć to, iż PiS – partia polska i patriotyczna (w odróżnieniu od innych, naturalnie niepolskich i niepatriotycznych) – uzyskuje tam najniższe wyniki w skali kraju? Miasto nad Bałtykiem stało się PiS tak obce, iż rządy tej partii wolały gospodarczą perełkę Pomorza – rafinerię Lotos – oddać we władzę Arabom Saudyjskim, których kultura i wartości okazały się PiS bliższe i o wiele bardziej godne zaufania od kultury i wartości gdańszczan.

Za wielkie zaskoczenie należy więc w tym kontekście uznać i wyłącznie geniuszowi Jarosława Kaczyńskiego (Słońce Narodu) przypisać, iż właśnie z tego rynsztoku pełnego liberalnych żmij i proeuropejskich zaprzańców udało się wyłonić Tego Jedynego, czyli obywatelskiego kandydata PiS na prezydenta RP, pana Karola Nawrockiego (dziś to kandydat obywatelski; jeżeli wygra, stanie się kandydatem PiS). Stając do konkurencji z takimi mistrzami politycznej ogłady i kultury osobistej jak Przemysław Czarnek, niezależnymi intelektualistami jak Mariusz Błaszczak i gwiazdami politycznego firmamentu jak Tobiasz Bocheński, Karol Nawrocki zdobył palmę pierwszeństwa. Pomimo wszystkich swoich gdańskich obciążeń.

Jak to możliwe, iż taki patriota uchował się w Gdańsku, gdzie na patriotów nieustannie dybią? Nie miał lekko. Jak pokazuje lektura 72-stronicowego raportu o ludziach, z którymi się w Gdańsku przez całe dekady stykał, pozostanie czystym jak łza już było czynem heroicznym. Ten raport nie może być dla nikogo zaskoczeniem. Jaki jest Gdańsk, wszyscy wiemy. Tam nie sposób, czy to dorabiając jako student, czy to trenując boks, czy to prowadząc placówkę muzealną, nie wchodzić nieustannie w styczność z tzw. elementem. Słońce Narodu to wie i rozumie. Sam fakt niestoczenia się Tego Jedynego na dno, przetrwania gehenny życia w Gdańsku, stanowi rękojmię jego prezydenckich kwalifikacji.

Trochę wątpliwości nastręcza co prawda obrona samego Jedynego przed tezami z 72 stron. Karol Nawrocki podkreśla, iż ludzie, z którymi się spotykał na „bramce” hotelowego night-life, po drugiej stronie bokserskiego ringu w trakcie sparingów czy organizując spotkania tzw. patriotów w Muzeum II Wojny Światowej, byli wszyscy – w momencie robienia sobie z nim zdjęć – obywatelami bez żadnego zarzutu. Na złą drogę mieli schodzić potem. Pojawia się więc pytanie, co takiego jest w Karolu Nawrockim, iż dobrzy ludzie schodzą masowo na złe drogi po spotkaniu z nim? Ale nie mąćmy, nie mąćmy. To musi być przypadek.

Karol Nawrocki wydaje się ostatnim sprawiedliwym w mieście. Gdy naród wybierze go prezydentem będzie niczym biblijny Lot opuszczający miasto zepsucia. Może spadnie na nie z nieba wtedy ogień z siarki i wytraci wszystkich? Na pewno zwiększy to szanse PiS w wyborach parlamentarnych. Win-win dla Słońca Narodu.

Tylko czy w głowie Słońca nie krąży przypadkiem taka uporczywa myśl, iż oto może zamknąć się klamra jego politycznej misji? W końcu Słońce zaczęło swoją karierę od skutecznego wypromowania na prezydenta kandydata z Gdańska. Zanim przeminęła kadencja kandydat strasznie obraził Słońce, tak iż Słońce musiało palić kukłę przypominającą owego gdańszczanina. Czy może więc znów zaufać gdańszczaninowi? Czy historia aby na pewno się nie powtórzy?

Idź do oryginalnego materiału