Trzej Muszkieterowie bez widowni. Prawicowe media mówią dziś głównie do siebie

2 tygodni temu
Zdjęcie: Muszkieterowie


Kiedyś wystarczyło mieć kamerę i błogosławieństwo Nowogrodzkiej. Dziś prawicowe media mnożą się w sieci – i walczą o uwagę, której coraz mniej.

Michał Karnowski, Michał Adamczyk i Marcin Tulicki – dawni bohaterowie telewizji publicznej i stacji wPolsce24 – postanowili ruszyć z nowym projektem. Kanał TAK, zarejestrowany pod spółką Trzej Muszkieterowie, ma – jak zapowiadają – „łączyć pasję, prawdę i dobrą publicystykę”. Ale za tą energią widać też lęk. Bo im więcej takich inicjatyw powstaje, tym mniejsze mają realne zasięgi. Rynek na propagandę PiS wyraźnie się kurczy.

Siedziba Kanału TAK mieści się w Domu Dziennikarza przy Foksal 3/5. Pomysł brzmi znajomo: rozmowy, publicystyka, „nie tylko polityka”. Tulicki mówi w rozmowie z Press.pl: „Będziemy publikować codziennie. Publicystyka, rozmowy, polityka, ale nie tylko.”
Karnowski dodaje: „Punkt ciężkości dobrej publicystyki przesuwa się do internetu. To dobry moment, żeby wejść z takim projektem.”

Rzeczywiście – moment jest ciekawy, choć niekoniecznie dobry. Odkąd skończyły się państwowe reklamy i ciepłe transfery z Orlenu, prawicowe media przeszły z trybu transmisji w tryb przetrwania. Nowe projekty pojawiają się co miesiąc, ale niemal każdy startuje z tym samym problemem: coraz mniej ludzi chce oglądać polityczną publicystykę, a jeszcze mniej – prawicową wersję rzeczywistości.

Karnowski powołuje się na sukces Kanału Zero Krzysztofa Stanowskiego, mówiąc: „To dowód, iż rynek jest perspektywiczny.” Ale w tym porównaniu tkwi złudzenie. Kanał Zero zbudował popularność nie na ideologii, ale na autentyczności i rozrywce. Internet nie lubi agitacji.

Jak mówi jeden z ekspertów branży medialnej: „Publiczność w sieci wybiera, nie ogląda z obowiązku. jeżeli włączasz YouTube’a, to po to, żeby posłuchać kogoś ciekawego, nie kolejnej wersji Wiadomości.”

Dla ludzi wychowanych w logice TVP czy Fratrii to twarde zderzenie z rzeczywistością. Nie wystarczy już opowiedzieć historii o „oblężonej Polsce” – trzeba jeszcze umieć ją opowiedzieć tak, żeby ktoś chciał kliknąć.

Po ośmiu latach zasilania z budżetu państwa prawicowe media odkrywają, jak wygląda rynek bez respiratora. Reklamodawcy nie są już lojalni wobec partii, tylko wobec algorytmów. Z kolei odbiorcy, przyzwyczajeni do natychmiastowej reakcji i emocji, nie chcą powtórek z sejmowych wieców.

W efekcie: liczba kanałów rośnie, a zasięgi maleją. Widownia, którą przez lata karmiły „Wiadomości” i „wPolityce”, jest dziś rozproszona, zmęczona i w dużej mierze obojętna. Polityczna tożsamość przestała być powodem do subskrypcji.

Warto zauważyć, iż powstanie Kanału TAK to także efekt wewnętrznych napięć. W wPolsce24 doszło do zmian kadrowych, które – jak pisały Wirtualne Media – odbyły się „z pominięciem Michała Karnowskiego”, a z udziałem Jacka Kurskiego. Adamczyk odszedł w geście sprzeciwu, Tulicki nie przyjął nowej roli. Tak zrodziła się spółka Trzej Muszkieterowie – z Arturem Chodzińskim, byłym funkcjonariuszem CBA, jako udziałowcem.

To symboliczna historia: ci sami ludzie, którzy budowali medialny monolit PiS-u, dziś tworzą jego rozdrobnione echa. Każdy z nich chce zachować głos, ale nikt nie ma już megafonu.

Rynek medialny nie znosi próżni, ale też nie znosi nadprodukcji. A prawicowa scena informacyjna – rozdarta między Telewizję Republika, wPolsce24, Sieci, kanały na YouTube i setki podcastów – przypomina dziś orkiestrę, w której każdy gra swój marsz, ale nikt nie trzyma rytmu.

Publiczność, zmęczona wojną narracji, po prostu się odwraca. Statystyki mówią jasno: mimo rosnącej liczby kanałów prawicowych, ich łączny zasięg w sieci maleje. Bo propaganda, pozbawiona władzy i dotacji, traci swoją rację bytu.

Kanał TAK ma szansę? Oczywiście. Ale tylko wtedy, jeżeli przestanie być „kolejnym głosem prawicy”, a stanie się miejscem realnej rozmowy. Bo współczesny odbiorca nie szuka potwierdzenia – szuka sensu.

Idź do oryginalnego materiału