"Trzaskowski tonie", a "w Platformie huczy o POdmianie", czyli jak głupio triumfuje prawica

4 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Piotr Skórnicki / Agencja Wyborcza.pl


Znów przeczytałem mnóstwo tekstów o kandydatach prezydenckich w tygodnikach od lewej do prawej. W tych ostatnich najwięcej o tonącym rządzie, tonącej kampanii i tonącym Trzaskowskim. Oraz o tajemniczej Wielkiej POdmianie. Tylko na kogo? - pisze Grzegorz Wysocki w felietonie dla Gazeta.pl.
Okładka najnowszej "Gazety Polskiej" - tajemnicza! Widzimy na niej opuszczającego mównicę Trzaskowskiego i kontury innego (tajemniczego!) polityka, który do tej samej mównicy się zbliża. Przyznam szczerze, iż nic z tej okładki nie rozumiem, a jeżeli ktoś przestaje rozumieć przekazy tak łopatologiczne jak okładki "Gazety Polskiej", to generalnie oznaczać może, iż z jego inteligencją nie dzieje się najlepiej. Ale mówię, jak jest.


REKLAMA


Wielka POdmiaNA Trzaskowskiego
No więc po pierwsze, kontury tego drugiego polityka to jak nic kontury tego samego Trzaskowskiego. Trzaskowski ma zastąpić Trzaskowskiego? Trzaskowski ma odejść, a na jego miejsce wejdzie jego sobowtór? Po drugie, wielkimi literami na okładce "GP" czytamy: "POdmiaNA". Tajemniczy to rebus! Pierwsza część jest prosta i odnosi się do Platformy, ale co z częścią drugą? Czy dwie wyróżnione sylaby mają stworzyć jeden wyraz? W takim razie czym jest PONA? Najpewniej chodzi tu oczywiście o przekaz pt. "W PO podmiana na…", ale większego sensu ani logiki tak czy siak nie umiem się doszukać.
Na szczęście w środku mają ujawnić "prawdziwe nastroje w partii Tuska". Ujawniam już po lekturze: w Platformie (rzekomo) przestają wierzyć w Trzaskowskiego i (rzekomo) myślą o podmianie na innego kandydata. A skąd o tym wie Piotr Lisiewicz, zastępca naczelnego "Gazety Polskiej"? Otóż: znikąd. W tekście co prawda występuje "nasz informator, znający kulisy kampanii wiceprzewodniczącego PO" oraz "inny rozmówca", ale żaden z (tajemniczych!) informatorów nie ujawnia żadnej z powyższych "sensacji".
Jeden mówi o kiksach w kampanii Trzaskowskiego i o tym, kto w partii go wspiera. Czyli wiedza powszechna, a na pewno nie tajemna. Drugi z kolei mówi coś o służbach podległych Tuskowi, które w kierunku rywali Trzaskowskiego oddają potencjalne strzały. Takimi strzałem służb - zapowiadającym oczywiście potężniejsze haki - ma być wyciągnięcie Hołowni "związków z Collegium Humanum". Brzmi ów informator jak typowy publicysta "Gazety Polskiej" rozkochany w temacie służb specjalnych, więc niewykluczone, iż pod "innym rozmówcą" ukrywa Lisiewicz jednego z redakcyjnych kolegów, którego spotkał w redakcyjnej kuchni i chwilę sobie pogawędzili o kampanii.
Tak więc żaden z informatorów nie mówi nic istotnego ani wstrząsającego (nie wiadomo adekwatnie, po co ich anonimizować - obawiają się pozwu za zanudzanie czytelników?), a całą teorię o Wielkiej POdmianie wziął sobie Lisiewicz z wypowiedzi Łukasza Rzepeckiego, doradcy prezydenta Dudy, oraz z dwóch publicznych występów Michała Kamińskiego. Rzepecki rzeczywiście twierdzi, iż podmiana Trzaskowskiego na Tuska "to bardzo realny scenariusz. Więcej nawet: "ten scenariusz w wielu punktach jest już w realizacji". W jakich?


Po pierwsze, Tusk obniżył szanse Trzaskowskiego prawyborami, a teraz jeszcze dobija go tym, iż musi w terenie mierzyć się "z trudnymi pytaniami, na które trudno mu znaleźć odpowiedź" (np. Zielony Ład czy edukacja zdrowotna). W tym czasie Tusk "prowadzi najważniejsze rozmowy w Europie". Przypadek?! Po drugie, "Tusk umie kłamać na bezczelnego", a Trzaskowski "jest w kłamstwach fajtłapą", no a jak bez tego talentu wygrać dzisiaj wybory? Po trzecie, na antenie TOK FM kampanię Trzaskowskiego do swojej porównał Bronisław Komorowski, co zdaniem Lisiewicza nie jest "dobrym omenem". Po czwarte, Trzaskowskiego wspiera podobno tylko jego najbliższe otoczenie ("Reszty partii nie ma"). Po piąte wreszcie, Hołownia prawie nie jeździ po Polsce. Co to ma do rzeczy? Najwidoczniej w ten sposób już wspiera podmianę Trzaskowskiego na Tuska. Nie prowadzi kampanii, bo nie chce zaszkodzić premierowi (czytaj: przyszłemu prezydentowi). Proste.


Donald Tusk i Rafał Trzaskowski Źródło: Andrzej Iwańczuk/REPORTER


Następnie Lisiewicz obszernie referuje występy medialne Kamińskiego, który ostro przejechał się po kandydaturze Trzaskowskiego, ale i po Tusku. Wniosek Lisiewicza? Być może Kamińskiemu marzy się podmiana Trzaskowskiego, ale na Sikorskiego. Potem jeszcze jest cytat z Pawła Piskorskiego (nie wierzy w podmianę) oraz z Radosława Fogla (uważa podmianę za prawdopodobną, bo "rządowi nie idzie"). Koniec tekstu. Oto, w jaki sposób "Gazeta Polska" UJAWNIŁA "prawdziwe nastroje w partii Tuska" oraz wszelkie tajemnice i szczegóły Wielkiej POdmiany.
Tonący Polski powiatowej się chwyta
Z kolei dwa inne konkurencyjne tygodniki prawe i sprawiedliwe, czyli "Sieci" i "Do Rzeczy" mają w tym tygodniu bliźniaczo podobne, bo "tonące" okładki. Przypadek i pech, a może przekaz dnia/tygodnia z Centrali? Na okładce "DRz" tonie sam prezydent Warszawy ("Tonąca kampania Trzaskowskiego"). Na okładce "Sieci" tonie Trzaskowski, ale także Tusk ("Władza tonie"). Zabawnym znajduję fakt, iż w "Sieciach" dorzucono czerwoną ramkę z kłamstwem: "Tylko u nas". No więc nie tylko, bo u serdecznych kolegów również.


W tekście pod zagadkowym tytułem "Trzask! I po prezydenturze?" Zuzanna Dąbrowska-Pieczyńska również pisze wspomina o ewentualnej wymianie kandydata, ale tym razem przynajmniej mowa jest o spekulacjach, a nie o mających się już za moment wypełnić proroctwach opartych na telewizyjnym występie Michała Kamińskiego. Autorka "DRz" cytuje słowa Pawła Szefernakera, szefa sztabu Nawrockiego ("Musimy być gotowi na wariant z wymianą Rafała Trzaskowskiego na innego kandydata. Przygotowujemy się też na taką opcję"), a nieco dalej przywołuje wypowiedź Henryka Domańskiego, który na antenie Radia Wnet raczej wykluczał podmianę kandydata, ale jeżeli już miałoby do niej dojść, to rzeczywiście padłoby na Tuska.
Czytaj także analizę trzech wywiadów udzielonych przez Nawrockiego prawicowym tygodnikom:


Czytaj także:


"Panie Karolu, niech się pan nie boi!". Apel do Nawrockiego


W "Do Rzeczy" znajdziemy również tekst Piotra Semki, który w istocie jest dość nudnawym przeglądem liberalno-lewicowej prasy, ale udaje okładkowy materiał, ba, analizę Piotra Semki! Semka oprócz obszernych wypisów z łamów "Polityki", Interii, Krytyki Politycznej czy Gazety.pl (pozdrowienia zechce przyjąć Rafał Madajczak) daje w tekście i inne cytaty, np. z Przybory i Wasowskiego, którzy przed laty śpiewali: "I znaleźliśmy się w wieku trudna rada / Że się człowiek przestał dobrze zapowiadać / Ale za to z drugiej strony cieszy się / Że się również przestał zapowiadać źle". W jakim celu Semka przywołuje słowa piosenki? Ano w takim, by następnie zauważyć, iż wyjątkiem od tej reguły (?!) jest nie kto inny, jak Rafał Trzaskowski. Gdyby ktoś nie zrozumiał samodzielnie, Semka dopowiada jeszcze: "To, iż się przestał dobrze zapowiadać, nie znaczy, iż się przestał zapowiadać źle".


Rafał Trzaskowski w Lublinie fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl


Jedyny nieco ciekawszy moment znajdę pod koniec, gdzie Semka zauważa, iż Trzaskowski mógłby być dzisiaj w lepszej sytuacji (bo - jak wiemy - tonie), gdyby tylko znalazł jakiś lepszy pomysł na "oś sporu w kampanii" (?), ale oczywiście mu się to nie udało. "Zapamiętał jedynie, iż pięć lat temu popełnił błąd, nie decydując się na debatę z Andrzejem Dudą w prowincjonalnym mieście Końskie. Wyciągnął z tego wniosek, iż na zasadzie prostego odwrócenia znaków musi teraz zachowywać się tak, aby Polska powiatowa go pokochała. [...] Niestety, działania w zmieniającej się sytuacji nikt Trzaskowskiego na żadnym campusie nie nauczył".
A jednak wypłynął?
Obowiązująca w Polsce od lat logika plemiennej wojny domowej sugerowałaby, iż skoro jedna strona pisze o tonącej władzy, to strona druga (liberalno-lewicowa) będzie pisać wyłącznie o tonącym Nawrockim, jego marnej kampanii i tracącym władzę Kaczyńskim. Tak nie jest. I dobrze. Bo oznacza to, iż media liberalno-lewicowe choć od czasu do czasu bywają, to jednak na stałe jeszcze nie są aż tak bardzo oderwane od rzeczywistości, by ją zupełnie zakłamywać. I jeżeli np. Nawrocki odrobił w ostatnim czasie stratę do Trzaskowskiego, w krótkim czasie zbudował ogólnopolską rozpoznawalność i właśnie dobija do sondażowych wyników PiS-u, to o tym na łamach "Polityki", "Newsweeka" czy "Tygodnika Powszechnego" donoszą.
Generalnie "sensacyjne wieści" o tonącym Trzaskowskim wzięły się z niskich notowań rządu oraz z dwóch (!) sondaży prezydenckich w połowie stycznia. W obu Trzaskowski wciąż wygrywał wybory, ale znacząco zmniejszyła się jego przewaga nad Nawrockim. W najnowszej "Polityce" znajdziemy z kolei nowy sondaż - wyniki badań robionych przez IBRiS - z którego wynika np.: "Po chwilowej obniżce formy Rafał Trzaskowski zaczyna się odbijać. w sondażach z ostatnich dwóch tygodni zaliczał spadki o 5-10 pkt proc., co sprowokowało falę krytycznych głosów na temat jego kampanii. W naszym badaniu sprzed paru dni znów jednak poszedł w górę (38,9 proc.) mocno przed Karolem Nawrockim (27,1 proc.)".
I co na to prawicowe tygodniki? Czy w przyszłym tygodniu uraczą swoich odbiorców okładkami z tytułami w rodzaju "Jednak wypłynął (i to żywy!)" lub "Znów nabrał wiatru w żagle"? Takie tam żarciki, bo cudów nie ma. A na pewno nie takich i nie w miesiącach przedwyborczych. A właśnie, a propos! W tygodniku "Do Rzeczy" mają chyba problem z zapamiętaniem daty wyborów prezydenckich. Albo z obsługą kalendarza. Proszę sobie wyobrazić, iż z trzech sąsiadujących ze sobą tekstów przedwyborczych dowiedziałem się, iż do wyborów prezydenckich zostały "grubo ponad trzy miesiące", "niecałe cztery miesiące", jak również "prawie pięć miesięcy".


Ostry zwrot na prawo
jeżeli już chcielibyśmy bardzo mówić o jakiejś katastrofie, to niekoniecznie o "tonącym" w dwóch sondażach Trzaskowskim, tylko raczej o dokonującym się wszem i wobec zwrocie na prawo oraz politykach i partiach głównego nurtu przechodzących na konserwatywne pozycje. Nie tylko w Polsce, ale w ogóle w Europie i na świecie, o czym ciekawie, choć krótko pisze na łamach "Tygodnika Powszechnego" Marek Kęskrawiec ("Wahadło po prawej"). Na tych samych łamach portret Trzaskowskiego autorstwa Piotra Śmiłowicza, próbka:
"Prezydent Warszawy od połowy stycznia intensywnie ruszył w Polskę, ale zdecydował się prowadzić kampanię w tonacji, która niejednego wyborcę zaskakuje. Miał m.in. kilka wypowiedzi, których nie powstydziłby się kandydat PiS. "Zapomniał" o liberalizacji prawa do aborcji i związkach partnerskich, opowiedział się za nieobowiązkowymi lekcjami edukacji zdrowotnej, skrytykował Zielony Ład, a na Podlasiu spotkał z gwiazdą disco polo Zenkiem Martyniukiem. Zamiast własnych poglądów wygłasza coraz częściej opinie jakby cytowane z badań społecznych ukazujących przesunięcie centralnego elektoratu w prawo, a o niego przecież najbardziej dziś walczy. Pewnie dlatego wypowiedział się za tym, by 800 plus przysługiwało tylko tym Ukraińcom, którzy w Polsce pracują".


800 plus dla Ukraińcow do zmiany? Chce tego Trzaskowski. Resort zdradza: realizowane są prace Fot. Maciek Jazwiecki / Agencja Wyborcza.pl // Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl


Albo - skoro o zwrocie na prawo - taki fragment tekstu Rafała Kalukina i Marcina Dumy, którzy na łamach "Polityki" komentują cytowane tu już badania: "Raptem 17 proc. naszych badanych zgodziło się ze stwierdzeniem, iż w sprawiedliwym społeczeństwie dochód powinien być dzielony równo. To spadek o ponad 12 pkt proc. w porównaniu z analogicznym badaniem, które IBRiS zrealizował w lipcu 2023 r. Za to odsetek zwolenników społeczeństwa dzielącego bogactwo wedle efektów pracy wzrósł z 62 do 78 proc. W tej sytuacji nie powinno zaskakiwać, iż obniżyło się poparcie dla progresji podatkowej, którą za rozwiązanie słuszne uznaje już tylko 49 proc. Polaków (spadek o 9 pkt proc.). Natomiast za ujednoliceniem stawek opowiada się 46 proc. (wzrost o 13 pkt proc.). Jeszcze niedawno podatek liniowy był najczarniejszym straszydłem polskiej polityki, a jego zwolenników stygmatyzowano jako doktrynerów dotkniętych syndromem społecznej znieczulicy. Teraz tylko czekać, jak będą stanowić większość".


Tudzież: tylko czekać, jak podatek liniowy do swoich przedwyborczych obietnic dorzuci także Rafał Trzaskowski.
O rozedrganych politykach i publicystach
W czasie lektury papierowej prasy od prawa do lewa najbardziej lubię wyszukiwać sprzeczności i niekonsekwencje, z których jasno wynika, iż czasami wystarczyłoby uważnie czytać tytuł, na łamach którego się występuje, by nie pleść niektórych bzdur.
Najpierw przykład drobniejszy, ze strony antypisowskiej. W "Newsweeku" socjolog Jakub Bierzyński mówi o bardzo sprawnym pisowskim aparacie propagandowym, czego "najlepszym dowodem jest niesamowity sukces w zbieraniu pieniędzy na kampanię". A wystarczy sięgnąć do okładkowego tekstu autorstwa Jacka Gądka ("Szlifowanie Nawrockiego"), by dowiedzieć się, że: "Problemem PiS są pieniądze. Nowogrodzka miała nadzieję, iż po ogłoszeniu kandydatury Nawrockiego wyborcy zaczną chętniej wpłacać na jego kampanię, niż wpłacali wcześniej na PiS. Na razie nie uruchomiono jednak akcji zbierania darowizn na kampanię Nawrockiego, ale jest to w planach. [...] PiS jednak w tej sprawie ma trywialny kłopot. Otóż wyborcy partii to w dużej mierze seniorzy, a datki muszą być wykonane w formie przelewów z konkretnym opisem. choćby więc jeżeli część wyborców chciałaby dać na kampanię, to jest to dość kłopotliwe. - Łatwiej by było chodzić z tacą, ale prawo na to nie pozwala - słyszę w PiS".
I na koniec jeszcze uroczy cytat z łamów "Do Rzeczy", cytat nieintencjonalnie unieważniający i obśmiewający aktualne okładki i tematy numerów tak "Do Rzeczy", jak "Sieci" i "Gazety Polskiej". Mówi Marcin Palade, socjolog polityki:


"Jeśli pyta pan o komentowanie sondaży, zwłaszcza przez polityków, publicystów, a także o to, co dzieje się w bańce social mediów, to u mnie powoduje to wyłącznie uśmiech. Rozchwiani emocjonalnie, zamknięci w bańkach informacyjnych często wypisują czy mówią rzeczy, które ocierają się o konieczność udania się do lekarza pierwszego kontaktu po skierowanie do psychiatry. [...] Rozedrganie, bo w pojedynczym sondażu komuś wzrosło czy spadło, a to wszystko w granicach błędu statystycznego".
Grzegorz Wysocki
Idź do oryginalnego materiału