Wolność słowa obroniona przez Trybunał Konstytucyjny – krytyka działań ustawodawcy
Trybunał Konstytucyjny wydał jednomyślne orzeczenie w pełnym składzie, które można uznać za historyczne dla wolności słowa w Polsce. Wniosek Prezydenta RP został uwzględniony, a próba rozszerzenia katalogu tzw. mowy nienawiści przez ustawodawcę z 6 marca 2025 roku została uznana za niekonstytucyjną.
Co chciała wprowadzić koalicja rządząca?
Nowelizacja zakładała, iż odpowiedzialność karną miałyby pociągać także wypowiedzi dotyczące takich przesłanek jak wiek, niepełnosprawność, płeć czy orientacja seksualna. Na pierwszy rzut oka brzmiało to jak walka z dyskryminacją, ale w rzeczywistości oznaczało otwarcie furtki do niebezpiecznego ograniczania wolności słowa.
Krytyka działań ustawodawcy
Prawo karne nie może być narzędziem politycznej cenzury. Tymczasem ustawodawca próbował stworzyć przepisy, które były nieprecyzyjne i niedookreślone, dając ogromne pole do arbitralnych decyzji prokuratorów i sądów. W praktyce oznaczałoby to, iż każda ostra opinia, krytyka czy choćby żart mogłyby stać się przedmiotem ścigania. To nie jest obrona słabszych grup społecznych, ale zamach na wolność obywateli.
Wolność słowa gwarantowana przez Konstytucję
Art. 54 ust. 1 Konstytucji RP jasno gwarantuje wolność wyrażania poglądów. Próba obejścia tego przepisu ustawą zwykłą była niczym innym jak atakiem na podstawowe prawa Polaków. Trybunał Konstytucyjny przypomniał, iż prawo karne ma być ultima ratio, a nie prima ratio, czyli środkiem ostatecznym, a nie pierwszym narzędziem władzy.
Nie dla dyskryminacji, tak dla proporcjonalności
Warto podkreślić, iż TK nie opowiedział się za akceptacją dyskryminacji. Wręcz przeciwnie – wskazał, iż wszelkie ograniczenia wolności słowa muszą być proporcjonalne i absolutnie konieczne zgodnie z art. 31 ust. 3 Konstytucji. Oznacza to, iż państwo ma chronić obywateli przed nienawiścią i przemocą, ale nie wolno mu używać prawa karnego jako knebla dla opinii.
Polityczna próba uciszenia społeczeństwa
Ustawodawca, pod hasłem walki z mową nienawiści, w rzeczywistości próbował stworzyć narzędzie do tłumienia krytyki. W państwie demokratycznym takie działania są niebezpieczne, bo prowadzą do autocenzury, strachu przed wypowiedzią i w konsekwencji do ograniczenia debaty publicznej. To klasyczny przykład napadu na wolność słowa, który udało się powstrzymać dzięki wyrokowi Trybunału.
Orzeczenie TK to istotny sygnał: wolność słowa nie może być ograniczana niejasnymi przepisami, które dają władzom narzędzie do cenzury. Każda próba poszerzenia katalogu mowy nienawiści o nieprecyzyjne przesłanki to droga w stronę autorytaryzmu, a nie demokracji.