Przemówienie inauguracyjne prezydenta Karola Nawrockiego, zdaniem „Rzeczpospolitej”, stanowi wyraźny sygnał ideowej zmiany kursu polskiej prawicy. Nowy prezydent nie tylko zrezygnował z prób jednoczenia społeczeństwa, ale wprost przyjął konfrontacyjny ton wobec liberalnych elit oraz instytucji transformacji ustrojowej. Styl i treść wystąpienia wskazują na inspiracje amerykańskim trumpizmem i ideologią alt-prawicy.
Redakcja zwraca uwagę na liczne odniesienia do retoryki Donalda Trumpa. Przede wszystkim chodzi o ton przemówienia – pełen triumfalizmu i resentymentu wobec przeciwników. Nawrocki podkreślał, iż wygrał mimo „propagandy, kłamstw i pogardy”, co przypomina stały motyw kampanii Trumpa o walce z „fake news media”. Nawrocki, podobnie jak były prezydent USA, prezentuje się jako głos tych, którzy czują się zmarginalizowani i zdradzeni przez elity.
Symboliczne znaczenie ma też zakończenie przemówienia słowami: „Niech Bóg błogosławi Polsce” – wyraźna kalka z zakończeń wystąpień amerykańskich prezydentów, rzadko spotykana w polskiej debacie publicznej. Dopełnieniem tego wizerunku był styl ubioru nowej pary prezydenckiej, który przypominał zestawienia znane z oficjalnych zdjęć Donalda i Melanii Trumpów – choć, jak zauważa redakcja, to element marginalny, raczej symboliczny niż istotny.
Znacznie ważniejszy jest brak odniesienia do Ukrainy. W całym wystąpieniu ani razu nie padła nazwa tego kraju, mimo iż trwająca tam wojna została wspomniana ogólnikowo. Tymczasem Stany Zjednoczone pojawiły się w przemówieniu dwukrotnie. To istotna zmiana względem linii politycznej Lecha Kaczyńskiego, który już w 2005 roku, podczas swojej inauguracji, wskazywał na konieczność budowania strategicznego sojuszu z Kijowem. Dla Nawrockiego Ukraina zdaje się nie istnieć jako partner polityczny, co – według autorów analizy – jest kolejnym elementem trumpizacji polskiej prawicy.
Brak odniesień do wschodniego sąsiada i skoncentrowanie się na relacjach z USA może być ryzykowne – ocenia „Rzeczpospolita”. Trump, w tej chwili opowiadający się dzięki dla Ukrainy, w przeszłości wykazywał zupełnie inne podejście, a jego polityka często zmienia się pod wpływem emocji lub koniunktury wewnętrznej. W efekcie stawianie wyłącznie na amerykańską kartę może być dla Polski niebezpieczne – szczególnie w sytuacji potencjalnego konfliktu interesów z przyszłą administracją w Waszyngtonie.
Tekst z „Rzeczpospolitej” wskazuje też, iż kurs obrany przez Nawrockiego to wyraźne odejście od spuścizny Kaczyńskiego. Tam, gdzie Lech Kaczyński mówił o sojuszach regionalnych, budowaniu wspólnoty i odpowiedzialności państwa, Nawrocki koncentruje się na polaryzacji, narodowym egoizmie i walce z „elitami”. Oznacza to nie tylko zmianę stylu, ale także strategiczny zwrot całej prawicy – w stronę bardziej radykalnej, nacjonalistycznej i emocjonalnej formy polityki, bliższej Romana Dmowskiego niż Jana Pawła II.
Autorzy analizy ostrzegają, iż jeżeli ten trend się utrzyma, Polska może wejść na ścieżkę silnej ideologizacji życia publicznego, pogłębiania podziałów społecznych i osłabienia umiejętności prowadzenia spójnej, przewidywalnej polityki zagranicznej. Nawrocki, zamiast pełnić rolę arbitra i symbolicznego reprezentanta całego narodu, świadomie pozycjonuje się jako lider jednej strony sporu – i to tej radykalniejszej.
Podsumowując, „Rzeczpospolita” interpretuje wystąpienie Karola Nawrockiego jako manifest polityczny zapowiadający nową erę prawicy – bardziej nacjonalistyczną, bardziej antyliberalną, mniej proeuropejską i znacznie bardziej inspirowaną przykładami zza oceanu niż rodzimym dorobkiem politycznym ostatnich dekad.