Trump "jest za blisko Rosji". Amerykanie oceniają prezydenta

7 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Kremlin.ru, CC BY 4.0 / Wikimedia Commons


Rynki drżą, Putin się cieszy, Musk rozmontowuje państwo. W Europie od dwóch miesięcy patrzymy na Stany Zjednoczone z oczami jak spodki. Ale Amerykanie, obserwując nową władzę, też zaczynają nabierać wątpliwości. Sprawdzam, co o Donaldzie Trumpie myślą dziś ci, którzy go wybrali - pisze Marta Nowak z Gazeta.pl, współautorka podcastu "Co to będzie".
Donald Trump rządzi Stanami Zjednoczonymi od niespełna dwóch miesięcy. Piszę to, bo może się wydawać, iż dłużej - ostatnio mamy niezwykłe szczęście żyć w czasach, kiedy w tydzień dzieje się tyle, co w rok. Amerykanie też to widzą: zdecydowana większość uważa, iż Trump dokonuje głębokich zmian i w tym, jak rządzone są same Stany, i w zakresie relacji z innymi państwami. I oceniają to… no cóż. Różnie.


REKLAMA


Zobacz wideo Wieszczenie upadku Rosji nie ma sensu


USA podzielone
51 proc. - tylu Amerykanów ma negatywne zdanie o Trumpie. Nie, żeby wcześniej wyglądało to lepiej. Przez ostatnie dziewięć lat Donald Trump prawie zawsze był raczej nielubiany niż lubiany. Jedynym wyjątkiem był krótki moment na przełomie 2024 i 2025 r., kiedy prezydent-elekt cieszył się sympatią 50,9 proc. Amerykanów. Zobaczmy to na wykresie przygotowanym przez The Economist (dane YouGov):


Poparcie dla Trumpa w % (The Economist/YouGov) Fot. zrzut ekranu / economist.com


Efekt miesiąca miodowego u Trumpa nie występuje. Na samym początku rządów nowa władza zwykle ma wysokie poparcie społeczne: jeszcze się nie opatrzyła, nie zdążyła podjąć niepopularnych decyzji, wyborcy dają jej kredyt zaufania. Ale u Donalda Trumpa czegoś takiego nie było widać ani w pierwszej, ani drugiej kadencji. Jest jedynym prezydentem Stanów Zjednoczonych, którego choćby w miesiącu inauguracji popierała mniej niż połowa Amerykanów. I Joe Biden, i George W. Bush na samym początku rządów mieli 57 proc. poparcia, Bill Clinton - 58, Barack Obama dobił do 68. U Trumpa te liczby wynosiły odpowiednio 45 proc. (pierwsza kadencja) i 47 proc. (druga).
Za to własna partia stoi za nim murem. Nie da się tego akapitu napisać bez słowa "polaryzacja" - w ostatnich latach odmienianego przez wszystkie przypadki i w stosunku do amerykańskiej, i polskiej polityki. Poziom poparcia Trumpa wśród republikanów i demokratów dzieli przepaść. Zadowolonych z prezydenta jest aż 90 proc. tych pierwszych i tylko 4 proc. drugich. Jak wskazuje NBC News (na podstawie własnych badań i wcześniejszych badań Gallupa): aż tak głębokich międzypartyjnych różnic w ocenie prezydenta nie było w Stanach nigdy w ciągu ostatnich 80 lat.


Czytaj także:


Trump nie ma żadnego planu. Szykujcie się na najgorsze


Gospodarka, głupcze
Obala rządy, wynosi do władzy nowe, wywraca stoliki i zrzuca ze stołków. O czym mowa? O inflacji. Kiedy rządzi się w czasach wzrastających cen i spadającej siły nabywczej — a więc spadającego poziomu życia — trudno jest potem utrzymać się przy władzy. Przekonało się o tym Prawo i Sprawiedliwość, przekonała się brytyjska Partia Konserwatywna, przekonał się też Joe Biden. W kampanii Donald Trump obiecywał, iż skutecznie rozprawi się z wysokimi cenami, a Amerykanom wreszcie będzie lżej. Lżej nie jest. Owszem, na początku roku inflacja w USA spadła (w lutym wyniosła 2,8 proc.). Ale już niedługo w portfele obywateli uderzą skutki polityki handlowej Trumpa. Za nowe cła na importowane towary będą przecież płacić konsumenci. A niektóre produkty drożeją z innych powodów. Obecny prezydent w kampanii pastwił się nad tym, jak drogie są jaja — teraz przez ptasią grypę osiągnęły tak astronomiczne ceny, iż szefowa Departamentu Rolnictwa zachwala przydomowe kurniki.
Amerykanie tracą optymizm. Według marcowego sondażu The Economist/YouGov tylko 19 proc. z nich ocenia, iż w gospodarce idzie ku lepszemu. Pogorszenia sytuacji spodziewa się 48 proc. (w stosunku do początku kadencji Trumpa to wzrost o 11 pp.). Tyle samo badanych uważa, iż inflacja w USA od stycznia wzrosła — zaledwie 6 proc. badanych mówi, iż spadła. (Przypomnijmy z tej okazji, iż spadek inflacji to nie spadek cen, tylko spadek tempa, w jakim te ceny rosną). Inne liczby? Proszę bardzo:


37 proc. Amerykanów uważa, iż Stany są w recesji.
28 proc. przewiduje, iż za rok ich budżet domowy będzie w gorszym stanie. W listopadzie, miesiącu wyborczym, mówiło tak zaledwie 12 proc.
60 proc. sądzi, iż nowe cła uderzą w portfele zwykłych obywateli.
47 proc. spodziewa się wzrostu inflacji w ciągu najbliższego półrocza. To tyle co w gorszych momentach kadencji Bidena.


Przewidywania Amerykanów w sprawie inflacji (The Economist/YouGov) Fot. zrzut ekranu / today.yougov.com


Trump, Rosja i Ukraina
Większość Amerykanów uważa, iż Trump jest "za blisko Rosji" - mówi badanie Ipsos/Reuters z tego miesiąca (11-12 marca). Z takim twierdzeniem zgodziło się 56 proc. badanych. Jak z kolei wynika z wykonanego kilka dni wcześniej sondażu SSRS dla CNN, 59 proc. Amerykanów nie pochwala sposobu, w jaki Donald Trump kształtuje relacje USA z Moskwą. Tyle samo ludzi uznało, iż jego podejście do wojny w Ukrainie nie przyniesie długotrwałego pokoju. A według sondażu YouGov/CBS News (26-28 lutego) 46 proc. Amerykanów uznało, iż w kwestii wojny w Ukrainie Trump faworyzuje Rosję.


Podaję dokładne daty badań z prostego powodu. Prezydent USA bardzo dba, żeby w rozmowach z Rosją i Ukrainą nie zabrakło zwrotów akcji — więc także vox populi w tej sprawie może się zmieniać z dnia na dzień. Na opinie badanych mogło wpłynąć ostatnio kilka wydarzeń. 28 lutego miała miejsce koszmarna rozmowa Donalda Trumpa i JD Vance'a z Wołodymyrem Zełenskim w Gabinecie Owalnym. Z kolei 11 marca Zełenski ogłosił, iż podczas spotkania w Arabii Saudyjskiej amerykańscy i ukraińscy dyplomaci doszli do porozumienia w sprawie propozycji zawieszenia broni. Przesunięcia w ocenach może też przynieść wtorkowa rozmowa Donalda Trumpa z Władimirem Putinem.
Ale jeżeli chodzi o pomoc dla Ukrainy, Amerykanie też nie są przesadnie entuzjastyczni. Według cytowanego już wyżej sondażu CNN aż jedna trzecia z nich uważa, iż Waszyngton robi dla Kijowa za dużo. Według CBS prawie połowa sądzi, iż Stany nie powinny wysyłać do Ukrainy broni i militarnego wsparcia. Taką postawę w obliczu obaw o własny byt można by jeszcze jakoś zrozumieć - kiedy człowiek spodziewa się pustek w portfelu, niekoniecznie ma ochotę, żeby jego rząd przeznaczał pieniądze na wojnę na innym kontynencie. Ale Amerykanów zapytano też o ich własny stosunek do Rosji i Ukrainy. W wojnie, którą zaczął Putin, stronę Ukraińców bierze tylko ciut ponad połowa badanych. Aż 40 proc. dystansuje się od sprawy, deklarując, iż nie popiera ani Moskwy, ani Kijowa. I, co może najbardziej znamienne: ponad jedna trzecia Amerykanów uważa Rosję za sojusznika czy siłę przyjazną Stanom.
Vance, Musk i inni republikanie
Nowa władza to nie tylko Donald Trump. Zerknijmy sobie jeszcze na koniec na badania dotyczące innych, którzy w styczniu objęli ważne funkcje państwowe (źródło: uniwersytecka pracownia Quinnipiac Poll, czas: połowa marca).


JD Vance: pozytywnie ocenia go 41 proc. badanych, a negatywnie - 49.
Marco Rubio (sekretarz stanu): pozytywna ocena - 39 proc., negatywna - 40.
Robert F. Kennedy Jr. (sekretarz zdrowia): pozytywna ocena - 38 proc., negatywna - 49.
Elon Musk: 54 proc. Amerykanów uważa, iż on i jego komórka DOGE szkodzą państwu. Więcej o harcach Elona napisałam w tekście zalinkowanym poniżej.


Czytaj także:


Elon Musk rozwala Stany Zjednoczone. Te 4 rzeczy już robi


Donald Trump nie przejmuje się sondażami. Nie musi. Wskaźniki popularności zawsze miał niskie, a mimo to dwukrotnie wygrał wybory. Rządzi drugą kadencję, więc zgodnie z prawem nie może się więcej ubiegać o reelekcję, zresztą już zbliża się do osiemdziesiątki. Bardziej wczytywać się w badania mogą republikańscy kongresmeni. Oni akurat mają konkretny osobisty interes w tym, żeby polityka prezydenta cieszyła się społecznym poparciem. Już w przyszłym roku Amerykanie na nowo wybierają cały skład Izby Reprezentantów i jedną trzecią Senatu.


Ale jak dotąd jakoś nie widać odważnych republikanów, którzy wstaną i głośno potępią politykę Trumpa w takiej czy innej sprawie. Ludzie amerykańskiej prawicy pochowali głowy w piasek i robią, jak im szef każe. Być może nie chcą wypaść z łask, być może obawiają się zemsty Trumpa — który wielokrotnie napuszczał swoich wyznawców na polityków, których uznał za zdrajców (w tym tekście opisałam przykłady, od których włos się na głowie jeży). A Partia Demokratyczna? Też siedzi cicho jak mysz pod miotłą. I czas pokaże, czy w przyszłym roku będzie w stanie jakkolwiek odpowiedzieć na obawy Amerykanów o przyszłość.
Idź do oryginalnego materiału