Jestem gorącym zwolennikiem prawicy i zawsze miałem ogromny szacunek dla polityków takich jak Ronald Reagan, John McCain, Margaret Thatcher czy Lech Kaczyński – ludzi, którzy łączyli konserwatywne wartości z odpowiedzialnym przywództwem, honorem i bezkompromisową obroną wolności. Jednak to, co po 2016 roku zaczęto nazywać amerykańską „prawicą”, jest jedynie jej karykaturą. Zamiast zasad i moralności mamy populistów i oligarchów, dla których liczą się jedynie władza, pieniądze i cyniczne żerowanie na najniższych instynktach. To nie konserwatyzm – to groteskowa parodia, która zdradza ideały, na których kiedyś opierała się prawica.