Troll ginie, gdy traci zasięgi – kończy się Tusk i ledwie zipie Giertych

7 godzin temu

Język dyplomacji nie dopuszcza używania wobec premiera Polski takich sformułowań jak: „kłamca”, „niemiecki sługus”, „polityczny troll”, ale Polacy na szczęście w dyplomację się nie bawią. Dlatego wielokrotnie słyszeliśmy dosadne oceny zachowań polityków, szczególnie tych, którzy nie schodzą z medialnego topu. O Jarosławie Kaczyńskim i Donaldzie Tusku powiedziano wszystko, a czego nie powiedziano łatwo można się domyślić. Nie przeszkadza to jednak obu politykom w nieustannym dążeniu do „przejmowania narracji”.

Przez długi czas w tej dziedzinie teoretyczną przewagę miał Donald Tusk, bo wykorzystywał nowoczesne narzędzia, w tym potencjał Internetu. Czasy się jednak zmieniły, jak zwykł mawiać Rafał Trzaskowski i dziś Jarosław Kaczyński też korzysta z mediów społecznościowych w bardzo podobnej formule, jak Donald Tusk, któremu konta prowadzą ukraińskie asystentki i inni członkowie komitetu. Trzeba mimo wszystko uczciwie przyznać, iż w czasach rządów „Zjednoczonej Prawicy” internetowe komentarze Tuska wywoływały gigantyczne emocje i kilkanaście, czasami kilkadziesiąt: „polubień” i „podań dalej”, co tu i teraz jest poza jego zasięgiem.

Działo się to wszystko przy bardzo ograniczonej aktywności Donalda Tuska, który potrafił milczeć całymi tygodniami, a gdy jednego dnia opublikował na portalu „Twitter” dwa wpisy, to większość się zastanawiała, czy za chwilę nie dojdzie do „Trzeciej Wojny Światowej”. Dziś aktywność lidera Platformy Obywatelskiej zwielokrotniła się do tego stopnia, iż dziennie potrafi zamieścić trzy, cztery i więcej komentarzy. I cały czas wpisy Donalda Tuska wywołują gwałtowne emocje, ale coś się zdecydowanie zmieniło. „Polubień” i „podań dalej” jest znacznie mniej i naprawdę musi się stać wiele, żeby pod komentarzem Donalda Tuska pojawiło się kilkanaście tysięcy reakcji.

Najprawdopodobniej w pierwszej kolejności zadziałał „fenomen” Donalda Tuska. Starsi Polacy sobie przypomnieli, iż PiS może się pogubiło po 2020 roku, ale Platforma Obywatelska się nie zmienia. Młodsi z kolei zobaczyli, to co starsi znają na pamięć, a mianowicie wszystkie propagandowe kłamstwa zawarte w „100 konkretach na 100 dni rządów”. Dziwić jedynie może to, iż KPRiM nie stać na opłacanie „tłitów”, skoro na taki komfort mogła sobie pozwolić „ministra” Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Prawdopodobnie Donald Tusk poczułby się urażony podobnymi zabiegami i dlatego mamy gwałtowny zjazd na krzywej wyników.

Kto w ostatnim czasie zobaczył jakiś złośliwy komentarz Donalda Tuska na tamat wrogów politycznych, bo innych w zasadzie Tusk nie publikuje, to albo miał sporo szczęścia albo mu się w oczach mieni. Polityczne trollowanie znajduje się w fazie głębokiego kryzysu i wcale nie wynika to z wielkości przeciwników Donalda Tuska, po prostu polityczny troll przestał być zabawny, skuteczny i groźny. Najbardziej sfanatyzowana grupa zwolenników Donalda Tuska też się wydatnie do tego przyłożyła, w końcu oni szli jak w ogień za obietnicami rozliczeń „złodziei z PiS”, jednak gdy zobaczyli jak to się ślimaczy, z coraz większą niecierpliwością atakowali „koalicję 13 grudnia”.

Przekaz propagandowy załamał się nie tylko na wyżej opisanym odcinku, równie marnie wiedzie się Romanowi Giertychowi. Niegdysiejszy szef „Młodzieży Wszechpolskiej” i lider „Ligii Polskich Rodzin” swego czasu także był na topie politycznych pyskówek politycznych i dysponował wielką grupą fanów. Aktualnie Roman Giertych walczy o resztki wiarygodności, czyli o nic, a jego zasięgi wyglądają jeszcze gorzej niż Donalda Tuska. Na naszych oczach kończy się krótkotrwały pokaz siły w Internecie i nic nie wskazuje na to, żeby trollowanie Tuska i tym bardziej Giertycha wróciło na szczyt internetowych rozgrywek.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału