Prawo i Sprawiedliwość świętuje zwycięstwo Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich, jakby to ono samodzielnie przesądziło o wyniku.
Tymczasem triumfalizm PiS, podsycany narracją o „upadku mitu niezwyciężonego Donalda Tuska”, jest nie tylko przedwczesny, ale i oderwany od rzeczywistości. Rząd Donalda Tuska, mimo porażki Rafała Trzaskowskiego, wciąż utrzymuje większość w Sejmie, a koalicja pod jego wodzą pozostaje stabilna. PiS, choć głośno celebruje sukces, w gruncie rzeczy tkwi w defensywie, nie potrafiąc przekuć wyborczego zwycięstwa w realną inicjatywę polityczną. To pyrrusowe zwycięstwo, które bardziej maskuje słabości partii rządzącej, niż je rozwiązuje.
Porażka Trzaskowskiego, przegrana różnicą zaledwie 1,78 punktu procentowego, została przez PiS przedstawiona jako „spektakularna klęska” Tuska. Taki przekaz ma sugerować, iż lider PO jest politycznym bankrutem, a jego dni na czele rządu są policzone. „W krótkim planie – do wiosny 2026 r. – Tusk może się jeszcze jakoś utrzymać. Ale jego polityczną przyszłość liczyłbym raczej w miesiącach niż latach” – brzmią buńczuczne prognozy obozu rządzącego. Jednak rzeczywistość jest zgoła inna. Tusk, mimo wyborczej porażki, skutecznie opanował sytuację w koalicji i Platformie Obywatelskiej. Krytycy, którzy „pomruczeli po kątach”, zamilkli, gdy lider zwołał „operatywkę”. To pokazuje, iż Tusk wciąż trzyma stery, a jego pozycja pozostaje niezagrożona. „Szef rządu nie zapowiedział ani rozliczeń, ani konsekwencji” – i słusznie, bo dlaczego miałby karać siebie za przegraną, która nie podważyła jego władzy?
Triumfalizm PiS jest tym bardziej zaskakujący, iż partia, mimo posiadania prezydenta i większości sejmowej, nie potrafi narzucić własnej agendy. Zamiast tego wciąż gra na antytuskowym resentymencie, powtarzając slogany o „upadku mitu” lidera PO. To strategia krótkowzroczna, która zdradza brak pomysłu na przyszłość. Wybory prezydenckie pokazały, iż Polacy są podzieleni niemal na pół – niewielka przewaga Nawrockiego nie daje PiS mandatu do ogłaszania się jedynym reprezentantem narodu. Co więcej, partia zdaje się ignorować fakt, iż Tusk, mimo porażki, zachowuje kontrolę nad rządem i parlamentem. To on, a nie PiS, dyktuje tempo gry politycznej.
Defensywa PiS widoczna jest także w sposobie, w jaki partia reaguje na krytykę. Zamiast merytorycznie odpowiadać na zarzuty dotyczące np. nieprawidłowwości wyborczych, PiS ucieka się do arogancji lub bagatelizowania problemów. Oskarżenia o fałszerstwa, podniesione m.in. przez mecenasa Romana Giertycha, zamiast rzeczowej odpowiedzi spotkały się z inwektywami ze strony Przemysława Czarnka. Tego rodzaju postawa pokazuje, iż PiS woli atakować opozycję, niż zmierzyć się z trudnymi pytaniami. To nie jest strategia zwycięzców, ale partii, która boi się utraty kontroli nad narracją.
W interesie Polski leży stabilność i dialog, a nie polityczne przepychanki. PiS, zamiast świętować „upadek Tuska”, powinno skupić się na budowaniu mostów w podzielonym społeczeństwie. Tymczasem triumfalizm partii, oparty na minimalnej przewadze wyborczej, przypomina taniec na Titanicu. Tusk, mimo porażki, pozostaje silnym graczem, a jego koalicja trzyma się mocno. PiS, choć wygrał wybory prezydenckie, nie potrafi wyjść z defensywy, co pokazuje, iż prawdziwym zwycięzcą w tej rozgrywce jest wciąż Donald Tusk. Jego polityczna przyszłość, wbrew przepowiedniom, może być liczona nie w miesiącach, ale w latach – o ile PiS nie znajdzie sposobu na wyjście z cienia własnych fanfar.