Pierwsze z brzegu skojarzenie, jakie przychodzi do głowy po tym, co zaprezentował Adam Bodnar przed pełnym składem Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, to znane odniesienie do wiedzy studenta pierwszego roku prawa. Prawnik z tytułem doktorskim podstawy prawa powinien mieć w jednym palcu i dokładnie tego uczy się studentów na pierwszym roku prawa. Adam Bodnar nie zaliczyłby kolokwium, w którym padłyby pytania: Jakie są w Polsce źródła prawa? Co to jest adekwatność rzeczowa sądu? Co to znaczy, iż sąd orzeka w pełnym składzie? Kto jest stroną postępowania?
Na każde z tych pytań Adam Bodnar udzielił nieprawidłowej odpowiedzi i nie mógł otrzymać innej oceny niż niedostateczny. Co więcej choćby nie student pierwszego roku, ale licealista przygotowujący się do matury z WOS musi wiedzieć, iż źródła prawa to: konstytucja, ustawy, ratyfikowane umowy międzynarodowe oraz rozporządzenia. W żadnym wypadku i wbrew powszechnemu mniemaniu źródłem prawa nie są ani sądy, ani orzeczenia sądowe. Adam Bodnar tej elementarnej wiedzy nie opanował i dlatego kwestionując status Izby SN, a także samych sędziów, powoływał się na orzeczenia TSUE i EPTCZ. Nawiasem mówiąc żaden z tych trybunałów nigdy nie orzekł, iż ta Izba SN i jej sędziowie nie istnieją, jak non stop, z czysto politycznych względów, twierdzą rządzący, sprzyjające im media część środowiska prawniczego.
Właściwość rzeczowa sądu, to ustawowo zapisana kompetencja poszczególnych sądów, które mogą rozpoznać konkretną sprawę, na przykład Sąd Rejonowy nie może rozpoznać pozwu o naruszenie dóbr, ponieważ Kodeks Cywilny wyraźnie mówi, iż jest to kompetencja Sądu Okręgowego. Gdyby jednak Sąd Rejonowy wydał orzeczenie w takiej sprawie, to z mocy prawa podlega ono uchyleniu. Równie ważne jest prawidłowe obsadzenie składu sędziowskiego i tu z kolei dobrym przykładem są najcięższe sprawy karne dotyczące zabójstw, w których sąd musi występować w trzy lub pięcioosobowym składzie. Analogicznie i zgodnie ze źródłem prawa, jakim jest konstytucja i ustawa, nieważność wyborów stwierdza Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.
Tymczasem Adam Bodnar jako doktor prawa, Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny wnioskował, aby sprawę rozpoznała zupełnie inna Izba i w dodatku domagał się wyłączenia wszystkich sędziów, co wprost oznaczałoby, iż zostało złamane prawo dotyczące adekwatności miejscowej sądu i składu orzekającego. Mało tego, Adam Bodnar składał wniosek uznając się za stronę postępowania, w przedmiocie ustalenia ważności wyboru Karola Nawrockiego na Prezydenta RP, co z definicji jest kompletnym absurdem, bo jak wyjaśnił przewodniczący Krzysztof Wiak takie posiedzenia ma charakter ściśle ustrojowy, w przeciwieństwie do posiedzeń w przedmiocie protestów wyborczych. Pan minister tego też nie wiedział i znów dostał zero punktów.
Oprócz ściśle prawnego wymiaru kompromitacji pozostało wymiar polityczny, gdzie Adam Bodnar odebrał równie bolesną lekcję. Oprócz Koalicji Obywatelskiej, wszystkie partie, w tym trzy wchodzące w skład koalicji rządzącej, uznają wyniki wyborów za ważne. Pomimo wywieranej presji Szymon Hołownia już zapowiedział, iż 6 sierpnia zwoła Zgromadzenie Narodowe i odbierze przysięgę od Prezydenta RP Karola Nawrockiego. Wisienkę na torcie położyła też Fundacja Batorego, znana z krytyki PiS i całej prawicy, która stwierdziła, iż nie mowy o tym, aby wybory na prezydenta był sfałszowane. W tej chwili tylko Donald Tusk ma większe problemy z własnym wizerunkiem niż Adam Bodnar i być może z tego powodu, premier będzie chciał odwrócić uwagę od siebie, dymisjonując ministra, który zewsząd zbiera krytyczne oceny.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!