Toniemy w kulturze eksterminacji

myslpolska.info 2 godzin temu

Krytyka ludobójstwa dokonywanego w tej chwili przez Izrael na Palestyńczykach wymaga wielkiej odwagi. Jeszcze większej odwagi wymaga umiejscowienie dokonującej się na oczach całego świata eksterminacji narodu na Bliskim Wschodzie w szerszym kontekście kulturowym – próba dotarcia do źródeł naszego przyzwolenia na masowe mordy, a choćby usprawiedliwiania ich.

Takiej ambitnej i – od razu zaznaczmy – udanej próby dokonuje prof. Paweł Mościcki, filozof z Instytutu Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk. Nawiązując trochę do klasyków interpretujących ludzkie zachowania podczas dokonywania zbrodni nazistowskich tuż obok, autor stwierdza: „Jesteśmy częścią kultury, której płynne funkcjonowanie opera się na niezauważalności, można by powiedzieć – banalności, otaczającego nas zła” (s. 12).

Mościcki nie boi się analiz samej istoty państwowości izraelskiej. „Według oficjalnych zasad, jakimi rzekomo kieruje się nasza kultura, sama koncepcja państwa izraelskiego w jego obecnym kształcie powinna rozbić wszystkie skale systemów ostrzegania przed ‚ekstremizmem religijnym’, ‚faszystowskimi tendencjami’ i ‚przemocą na tle rasowym’” (s. 18) – pisze. Nie chodzi tu zatem o żaden błąd systemu, o wypadek przy pracy czy odchylenie, ale o istotę projektu syjonistycznego. Jednoznacznie oceniają go zresztą sami Żydzi, a przynajmniej część żydowskich intelektualistów. Cytowany przez Mościckiego przedstawiciel żydowskiej społeczności we Francji Maxime Benatouil stwierdza, iż syjonizm to „kolonializm ufundowany na żydowskiej supremacji i obsesyjnie skupiony na kwestiach demograficznych” (s. 35). Polski uczony woli zresztą na określenie realnego syjonizmu, istniejącego w praktyce na Bliskim Wschodzie, termin „izraelizm”, opisywany przez niego jako „system warunków zaistnienia możliwości ludobójstwa, zbiór przekonań, argumentów i praktycznych środków do tego, żeby fizyczna eliminacja Palestyńczyków stała się możliwa, a choćby uprawniona czy pożądana” (s. 37). Syjonizm jest w tym kontekście doktryną na wskroś współczesną, przeniesioną z gruntu europejskiego na Bliski Wschód. Uznanie, iż państwo żydowskie budowane jest w Palestynie od zera, od swoich „nowoczesnych”, „postępowych” fundamentów, doprowadziło – o czym często się zapomina – do marginalizacji i wykluczenia z tego projektu tradycjonalistycznych wspólnot Żydów lewantyńskich zamieszkujących tam wcześniej. Powstanie XX-wiecznej państwowości izraelskiej uznawane jest za magiczną cezurę, od której wszystko się zaczęło. Nie ma więc mowy o respektowaniu samej choćby obecności innych rdzennych kultur i etnosów – podlegają one bezwzględnemu, fizycznemu wymazaniu.

Podstawowym elementem systemu izraelizmu jest odwoływanie się do rozumianego w sposób specyficzny, choć narzuconego całemu współczesnemu tzw. Zachodowi, ludobójstwa na Żydach w okresie II wojny światowej. Nie chodzi przy tym o jakiekolwiek umniejszanie tragedii narodu żydowskiego, ale o nadanie jej adekwatnych proporcji i pozbawienie usprawiedliwiającego każde współczesne żydowskie bestialstwo nimbu wyjątkowości. Tymczasem dominuje „zabieg absolutyzacji Zagłady” (s. 42), do tego stopnia nas przenikający, iż choćby sam autor omawianej książki pisze ją przez wielkie „Z”, choć twierdzi, iż doszło do „przekształcenia wydarzenia historycznego, wynikającego z wielu ideologicznych, społecznych i politycznych czynników, w wydarzenie o charakterze metafizycznym” (s. 42).

Tymczasem ludobójstwo dokonane na Żydach trzeba – postuluje autor – osadzić w historii innych zbrodni tego rodzaju, których przecież nie brakuje również w czasach nam nieodległych. Zabieg wiktymizacji ofiar i ich potomków prowadzi do tego, iż Żydzi uznawani są za absolutnie „dobrych”, a skoro tak – to zwolnionych z wszelkiej odpowiedzialności za popełniane przez siebie czyny, uprawnionych do dokonywania najbardziej krwawych działań eksterminacyjnych. Dostrzegał to we Francji choćby Alain Badiou, który pisał dwadzieścia lat temu, iż bycie ofiarą nazistowskiego ludobójstwa „przekazano nie tylko potomkom i potomkom potomków, ale także każdemu, kto będzie się posługiwał tym imieniem, choćby był przywódcą kraju albo oficerem wojska prześladującego właśnie tych, którym skonfiskowało ziemię” (s. 233-234). Nie jest oczywiście tak, iż strona palestyńska zawsze działa w sposób humanitarny i pokojowy. Mościcki to zauważa, ale jednocześnie uczciwie odnotowuje, iż „Naród skazany na zagładę nie ma swobody decyzji, jest przyparty do muru” (s. 121).

„W kontekście wiktymizacji, czyli nadania Żydom jako grupie etnicznej, a następnie reprezentującemu ją rzekomo państwu, statusu stałej ofiary, ‚Nigdy więcej’ zaczyna oznaczać ‚Nigdy więcej Żydom’” (s. 51) – zauważa Mościcki. W tym dogmacie funkcjonować zmuszony jest cały zachodni świat naukowy, który jak ognia unika zajmowania się naukową analizą fenomenu narzucanej w tej chwili interpretacji zagłady Żydów; „Okazuje się, iż pozycję w systemie zapewnia powtarzanie argumentów budujących zbrodnicze mitologie, a nie pilnowanie akademickich standardów i krytycznego analizowania źródeł” (s. 58-59). Wszelka krytyka działań Izraela prezentowana jest zatem nieodmiennie jako przejaw antysemityzmu. „Gdy tylko Izrael dokonuje jakiejś zbrodni na Palestyńczykach, świat zachodni obiega informacja o nowej fali antysemityzmu, którego natura ulega nieustannej transformacji, mimo iż uznaje się ją zarazem za zjawisko niemal transhistoryczne” (s. 105) – pisze Paweł Mościcki. Izrael impregnowany jest zatem na wszelką krytykę; może posunąć się do wszystkiego bez większego ryzyka odcięcia się od niego zachodnich partnerów kontrolowanych przezeń mentalnie. „Nie ma takiego poziomu faszyzacji, iż izraelscy politycy nie będą traktowani przez swoich europejskich odpowiedników (i to ze wszystkich stronnictw, z nominalnie lewicowymi i antyfaszystowskimi włącznie) z pełnymi honorami” (s. 245-246) – czytamy.

Do ideologicznej nadbudowy dostosowana jest baza, czyli technologia eksterminacji prezentowanej jako działania obronne. Służą jej bezwzględne taktyki, takie jak choćby dyrektywa Hannibala zakładająca, iż żołnierze izraelscy mają prawo do zabijania żydowskich cywilów, którzy dostać się mogą do niewoli palestyńskiej jako zakładnicy. Na poziomie psychologicznym eksterminacja staje się możliwa wyłącznie, jeżeli poprzedzi ją dehumanizacja eksterminowanej grupy. Skuteczną metodą kształtowania umysłów okazuje się w tej sytuacji „propaganda okrucieństwa”, znana zresztą z frontów innych wojen (choćby ukraińska Bucza), mająca przekonać, iż strona przeciwna dokonała czynów wyjmujących ją ze wspólnoty gatunkowej człowieczeństwa. Tym samym owych „terrorystów” czy „zbrodniarzy” poddawać można fizycznej eliminacji, niczym populację pasożytów bądź insektów. Na marginesie – w podobnej poetyce III Rzesza prezentowała w swoich materiałach propagandowych samych Żydów. Izrael „broni się” zresztą nie tylko na terytorium okupowanej przez niego Palestyny. Można sparafrazować dawne powiedzenie o tym, iż „Zachód ingeruje w sprawy wewnętrzne Związku Radzieckiego na całym świecie” – dziś to Izrael „broni się”, atakując inne suwerenne państwa – Liban, Iran, Syrię czy Jemen.

Ilustracją zastosowania ideologii w zbrodniczej praktyce, użycia poszczególnych technik przez stronę izraelską jest przeprowadzona przez Mościckiego dość dokładna analiza wydarzeń 7 października 2023 roku. Przede wszystkim autor zwraca uwagę, iż izraelskie służby prawdopodobnie doskonale wiedziały o planowanym ataku Hamasu w tym dniu. Wydaje się wręcz, iż świadomie, z rozmysłem do niego doprowadziły. Rozwój mediów społecznościowych i technologii sprawia, iż eksterminacji Palestyńczyków nikt specjalnie choćby nie ukrywa. Dlatego Mościcki, w ślad za szeregiem innych autorów, odkrywa przerażającą istotę obecnego ludobójstwa na Bliskim Wschodzie: to według niego eksterminacja „slow motion” (s. 128), „ludobójstwo transmitowane na żywo” (s. 131). Paweł Mościcki korzysta i przytacza szereg źródeł izraelskich. Sprawcy eksterminacji w przeszłości nie mieli okazji szczycić się swymi „dokonaniami”; niektórzy z nich zacierali ślady, mając świadomość może nie tyle (i nie tylko) grożącej im odpowiedzialności, ale przede wszystkim odczuwając przeraźliwy dysonans etyczny. To już przeszłość. Armia Obrony Izraela chwali się publicznie mordami, zaś relacje o jej okrucieństwach mają wzbudzić poczucie współczucia wobec sprawców, którym przyszło działać tak brutalnie w imię wyższych, usankcjonowanych moralnie czynów, a nie ofiar padających pod ich ciosami, ale dawno już odczłowieczonych. Autor odnotowuje makabryczną prawidłowość: „fikcyjna dekapitacja izraelskich dzieci przez Hamas wywołała więcej oburzenia niż rozrywanie na strzępy ciał dzieci palestyńskich, które można oglądać niemal codziennie tam, gdzie cenzura mediów masowych i portali społecznościowych jeszcze nie sięga” (s. 167).

W imię realizacji celu nadrzędnego izraelizmu, jakim jest Wielki Izrael, odbywa się proces wyniszczenia fizycznego wszelkich przeszkód fizycznych i symbolicznych stojących na drodze Tel Awiwu. To m.in. wymieniane przez Mościckiego politykobójstwo (likwidacja liderów palestyńskich i Palestynę wspierających, często w zamachach terrorystycznych organizowanych przez służby specjalne), kulturobójstwo (eliminacja z przestrzeni wszelkich obiektów kultury nieżydowskiej), miastobójstwo (zrównanie z ziemią historycznej, żywej do niedawna palestyńskiej tkanki miejskiej), a choćby nekrobójstwo (autor podaje przykłady niszczenia nieżydowskich cmentarzy w ramach przejmowania przez Izrael pełnej kontroli nad przestrzenią, również symboliczną). Strona izraelska przedstawia to wszystko w całkowicie innym świetle, używając wyjątkowo karkołomnych interpretacji i manipulacji. Mimo wszystko, działają one całkiem nieźle. Mościcki, w ślad za Stanley’em Cohenem, wymienia tu cztery najczęściej występujące rodzaje zaprzeczeń: 1) otwarte (Izrael jest humanitarny); 2) dyskredytacja (uznanie, iż źródła wskazujące na zbrodnie związane są z Hamasem lub innymi przeciwnikami Izraela); 3) zmiana nazwy (ofiary cywilne może i się zdarzają, ale są czysto przypadkowe); 4) usprawiedliwienie (zabijamy wszystkich, bo może wśród nich są również terroryści).

Izraelski plan eksterminacji realizowany jest przy użyciu najnowszych zdobyczy technologicznych, a zatem przy współudziale zajmujących się nową technologią, korporacyjnych gigantów; to „ludobójstwo high-tech” (s. 156). Występuje przy tym zadziwiająca symbioza obu podmiotów: politycznego (Izraela) i korporacyjnego (sektor big tech). Jak wskazuje Paweł Mościcki, w zarządach największych firm amerykańskich zajmujących się technologiami Big Data czy sztuczną inteligencją zasiadają byli funkcjonariusze Mossadu, w tym elitarnej jednostki 8200 odpowiedzialnej za gromadzenie i analizowanie danych o Palestyńczykach.

Czy problem dotyczy wyłącznie Palestyny i można go zredukować do określonej społeczności, zamknąć w zdefiniowanych granicach geograficznych? Zdaniem Mościckiego, nie – i w tym właśnie być może tkwi jedna z najważniejszych refleksji omawianej książki. „Ludobójstwo w Gazie można uznać za sygnał tego, co szykuje nam epoka autorytarnego kapitalizmu, której pierwsze dekady właśnie przeżywamy” (s. 159) – pisze. Jak na razie całemu Zachodowi możemy zarzucić współudział w zbrodni ludobójstwa dokonywanej przez forpocztę jego cywilizacji na Bliskim Wschodzie – Izrael. Ten współudział przejawia się na wielu płaszczyznach. Mościcki wymienia tu sferę informacyjną, techniczną, polityczną i strukturalną, ale pewnie moglibyśmy dokonać jeszcze szerszego przeglądu różnych dziedzin życia. Książka Pawła Mościckiego jest lekturą obowiązkową nie tylko dla tych, którzy chcą zrozumieć, co dzieje się w tej chwili na Bliskim Wschodzie. To również interdyscyplinarna podróż po piekle, w kotłach którego nas również w każdej chwili mogą zacząć gotować. Nikt do tej pory w Polsce nie napisał tak mocno i przeszywająco celnie na ten temat. I pewnie nikt długo nie napisze, bo odwaga jest u nas coraz bardziej deficytowa.

Mateusz Piskorski

Paweł Mościcki, „Gaza. Rzecz o kulturze eksterminacji”, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2025, ss. 278.

Fot. wikipedia

Myśl Polska, nr 31-32 (3-10.08.2025)

Idź do oryginalnego materiału