Tomasz Siemoniak popełnił koszmarny błąd. Zapomniał o wyborcach i zaatakował Wiesci24.pl artykułem Jacka Harłukowicza

1 dzień temu
Zdjęcie: Tomasz Siemoniak popełnił koszmarny błąd. Zapomniał o wyborcach i zaatakował Wiesci24.pl artykułem Jacka Harłukowicza


W historii demokratycznych rządów w Polsce nie zdarzyło się jeszcze, by minister koordynator służb specjalnych postanowił — z pozycji władzy — zaatakować niezależnych dziennikarzy. A jednak Tomasz Siemoniak, człowiek mający koordynować służby i dbać o ich bezstronność, dał się ponieść emocjom. Zamiast rzeczowej odpowiedzi na krytykę, wybrał publiczną vendettę. Efekt? Fatalny.

Chodzi o publikację w Onecie, gdzie pod nazwiskiem Jacka Harłukowicza ukazał się tekst atakujący Jana Pińskiego i Tomasza Szwejgierta — dwóch dziennikarzy, którzy od miesięcy pytają Siemoniaka o brak rozliczeń w służbach, brak likwidacji CBA, a także o kontrowersje wokół kariery żony ministra w TVP w czasach rządów PiS.

Zamiast odpowiedzieć na te pytania, resortowy koordynator postanowił uderzyć. Publikacja w Onecie miała być rodzajem operacji polityczno-wizerunkowej: zdyskredytować Pińskiego i Szwejgierta, podważyć ich wiarygodność i tym samym uciszyć niewygodne pytania.
Nie wyszło.

Artykuł Harłukowicza — pompatyczny w tonie, niemal hagiograficzny wobec Siemoniaka — już po kilku godzinach stał się symbolem propagandowej niezręczności. Nie zawierał żadnych faktów tłumaczących, dlaczego dziennikarze krytykują ministra, ani nie przytoczył ich wersji wydarzeń. Pominięto wątki o niesłusznym aresztowaniu Szwejgierta za czasów PiS, torturach w areszcie, czy o trwającej inwigilacji. Zamiast tego dostaliśmy medialny pean ku czci urzędnika, który najwyraźniej uznał, iż dziennikarzy można załatwić jednym tekstem.

W rzeczywistości publikacja przyniosła skutek odwrotny od zamierzonego. Internauci i komentatorzy natychmiast wychwycili manipulacje i braki merytoryczne tekstu. Wizerunek Siemoniaka ucierpiał nie dlatego, iż został zaatakowany — ale dlatego, iż sam zaatakował. W oczach opinii publicznej wygląda dziś jak polityk, który boi się krytyki i używa zaprzyjaźnionych mediów, by ją uciszyć.

To polityczny błąd ciężkiego kalibru. Bo elektorat Koalicji Obywatelskiej oczekuje rozliczeń, nie zasłaniania się mediami. Ludzie, którzy głosowali na Donalda Tuska, chcą widzieć konkretne działania wobec pisowskiej patologii, a nie PR-owe uniki.

Najbardziej palącą kwestią jest niespełniona obietnica likwidacji CBA — instytucji, która w czasach PiS stała się politycznym narzędziem represji. Dziś, po roku rządów, CBA przez cały czas istnieje. Dla wielu wyborców to sygnał, iż w służbach kilka się zmieniło.
Do tego dochodzą wątpliwości wokół działań ludzi z otoczenia Siemoniaka — afera GetBack i możliwe powiązania jego współpracowników to temat, który wraca jak bumerang. Zamiast więc walczyć z mediami, minister powinien zająć się wyjaśnianiem tych spraw.

W służbach specjalnych potrzeba dziś kogoś odważnego, kto nie boi się konfrontacji z dawnym układem, a nie polityka, który unika odpowiedzialności. Donald Tusk doskonale widzi, iż tam, gdzie pojawia się autentyczna postawa – jak w przypadku sędziego Waldemara Żurka – poparcie społeczne dla Koalicji Obywatelskiej rośnie.

Siemoniak tymczasem idzie w przeciwną stronę. Zamiast rozliczeń – milczenie. Zamiast przejrzystości – operacje medialne. Zamiast odwagi – PR. Efekt? Zniechęcenie wyborców. Widać to w tysiącach komentarzy krytykujących Siemoniaka.

To poważny polityczny błąd. I najwidoczniej zbliża się koniec Siemoniaka. Podobnie jak Bodnar, zawiódł on oczekiwania wyborców Koalicji Obywatelskiej i musi odejść. Odejdzie w niesławie, w cieniu niespełnionych obietnic, skompromitowany i pogrążony.

Idź do oryginalnego materiału