Tomasz Kamiński: Soft power, czyli czego Flandria zazdrości Szkocji

8 godzin temu

Wysoki, surowy gmach przy Simon Bolivarlaan 17 w Brukseli nie przyciąga aż takiej uwagi jak secesyjne pałace. Beton, szkło i prosta geometria. Typowy przykład brutalizmu, który bardziej mówi „efektywność” niż „elegancja”. To właśnie tu, w siedzibie Ministerstwa Spraw Zagranicznych Flandrii, spotkałem się z Koenem Jongbloetem, dyrektorem odpowiedzialnym za relacje międzynarodowe regionu.

Mówił z pasją o możliwościach Flandrii – regionu z szerokimi kompetencjami w polityce zagranicznej, handlu i kulturze, administracyjnie wchodzącego w skład Królestwa Belgii. „Mamy znacznie więcej formalnej władzy niż Szkoci – przyznał z pewną goryczą. – Ale soft power? Tutaj Szkocja bije nas na głowę”. Przeszliśmy do rozmowy o szkockiej whisky, wyjątkowym stylu gry szkockiej reprezentacji piłkarskiej i roli Seana Connery’ego w promocji tamtego kraju. „A co przeciętny Europejczyk wie o Flandrii? Z czym nas kojarzy?”. Pomyślałem o wspaniałym piwie trapistów – tyle iż ono jest powszechnie uznawane po prostu za belgijskie, a nie flamandzkie.

To spotkanie dobrze ilustruje paradoks współczesnych relacji międzynarodowych: nie ten ma największy wpływ, kto ma najwięcej kompetencji, ale ten, kto potrafi budować narrację o sobie. Soft power – pojęcie wprowadzone przez amerykańskiego politologa Josepha Nye’a – to zdolność przyciągania i przekonywania do siebie, atrakcyjność w wymiarze międzynarodowym. Choć tradycyjnie przyjmuje się, iż to pojęcie z teorii stosunków międzynarodowych i dotyczy tylko państw, to jednak ma ono zastosowanie również do miast i regionów. Te bowiem są w tej chwili bardzo aktywne na arenie międzynarodowej, a ich rola stale rośnie. Poprzez swoje stosunki zagraniczne dążą do wzmocnienia rozwoju gospodarczego, poprawy usług publicznych, promowania zrównoważonego rozwoju, udzielają pomocy międzynarodowej, eksportują kulturę, promują wartości czy wreszcie prowadzą politykę wizerunkową, aby przyciągać turystów czy studentów.

Regiony i miasta mają duże możliwości budowania własnego wizerunku w świecie. Ujawniły się one wyjątkowo wyraźnie w przypadku polskich miast po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie.

Warszawa, czyli soft power mimochodem

Po 24 lutego 2022 roku największe polskie miasta stanęły przed bezprecedensowym wyzwaniem: jak pomóc sąsiadowi w potrzebie i zaopiekować się setkami tysięcy uchodźców, którzy w pierwszych tygodniach i miesiącach przekroczyli naszą granicę. Reakcja była szybka, oddolna, zaskakująco skuteczna i co istotne – widoczna w świecie. Działania Polski, prowadzone w dużej mierze przez organizacje pozarządowe, samorządy, firmy i po prostu setki tysięcy ludzi, nie tylko zapewniły pomoc humanitarną Ukraińcom, ale również były narzędziem budowania międzynarodowego wizerunku naszego kraju.

Wbrew częstym głosom krytycznym, które traktują sieci miast partnerskich jako rytualne relikty lat 90., to właśnie te relacje odegrały kluczową rolę w pierwszych dniach wojny. Jak pokazuje raport „Pierwsza linia solidarności. Jak polskie miasta wspierały Ukrainę”, przygotowany przez Uniwersytet Łódzki i Unię Metropolii Polskich, partnerstwa miejskie stały się najbardziej skuteczną strukturą koordynacji działań pomocowych. Dzięki nim możliwa była błyskawiczna organizacja konwojów humanitarnych, sprzętu, pomocy medycznej. Miasta takie jak Warszawa, Lublin czy Rzeszów natychmiast nawiązały kontakt z ukraińskimi partnerami – z którymi często łączyły je nie tylko formalne porozumienia, ale też osobiste relacje włodarzy i urzędników.

Równolegle aktywizowały się partnerstwa międzynarodowe: samorządy z Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, a choćby Kanady czy Japonii przekazywały pomoc Ukraińcom za pośrednictwem polskich metropolii. Te ostatnie zaczęły odgrywać rolę pośredników w globalnym łańcuchu solidarności – nie tylko same niosąc wsparcie, ale też umożliwiając to innym. Z lokalnych podmiotów stawały się hubami międzynarodowych działań, zdobywając uznanie instytucji unijnych, ONZ i mediów zagranicznych. Wizerunek Polski, często wcześniej postrzeganej jako kraj niechętny uchodźcom, uległ w tej sferze wyraźnemu przełamaniu – w dużej mierze dzięki działaniom samorządów.

Najlepiej podsumują to słowa urzędnika miasta stołecznego Warszawy, z którym rozmawiałem o pomocy przekazywanej partnerom na Ukrainie: „Bez wątpienia działania Warszawy po wybuchu wojny w Ukrainie przyniosły miastu ogromne korzyści wizerunkowe. Staliśmy się rozpoznawalni jako miasto, które przyjęło największą liczbę uchodźców i poradziło sobie z tym wyzwaniem. Na arenie międzynarodowej było to mocno zauważalne – prezydent Warszawy, uczestnicząc w różnych wydarzeniach zagranicznych, często występował nie tylko jako gospodarz miasta, ale jako świadek i ekspert, który mógł opowiedzieć, jak wyglądała pomoc uchodźcom, jak ją zorganizowaliśmy i co z niej wynika. Warszawa stała się nieformalnym źródłem wiedzy o sytuacji humanitarnej, ale też – pośrednio – o samej Ukrainie i jej miastach”.

Przykład z 2022 roku pokazuje, iż soft power może wyłonić się spontanicznie z sytuacji kryzysowej i gestów solidarności. Jednakże zwykle jest raczej efektem konsekwentnej strategii budowania swojego globalnego wizerunku.

Seul, czyli soft power według planu

Stolica Korei Południowej to jeden z najbardziej wyrazistych przykładów miasta globalnego. Nie tylko bierze udział w światowych sieciach współpracy, ale świadomie je wykorzystuje jako narzędzie swojej dyplomacji publicznej. Robi to samo, co Londyn, Nowy Jork czy Tokio – realizuje spójną strategię, której celem jest umocnienie swojej pozycji jako regionalnego i globalnego lidera. Elementem tej strategii jest aktywność w transnarodowych sieciach miast: organizowanie międzynarodowych imprez sportowych czy kulturalnych, promowanie dobrych praktyk w zakresie polityki miejskiej (np. Seul jako smart city) oraz wspieranie działań rozwojowych na Globalnym Południu.

Seul jest dziś członkiem aż 25 sieci i organizacji międzynarodowych, a co więcej, to tutaj znajdują się siedziby dwóch z nich: CityNet i WeGO – ich sekretariaty mieszczą się w centrum miasta. Dzięki temu zyskał nie tylko jeszcze większą międzynarodową widoczność, ale także realny wpływ na agendy tych organizacji, a co za tym idzie, na dyskusje o przyszłości urbanizacji w Azji i na świecie.

Ta aktywność nie jest przypadkowa. W 2021 roku władze miasta przyjęły strategię „Seoul Vision 2030”, której jednym z celów jest awans w 2030 roku Seulu z 17. miejsca do pierwszej piątki globalnych metropolii w rankingu Global Cities Index (prowadzonym przez agencję konsultingową Kearney). Aby to osiągnąć, miasto nie tylko rozwija infrastrukturę i technologie smart city, ale także zwiększa swoją obecność dyplomatyczną – również poprzez współpracę z innymi miastami, eksport wiedzy, innowacji i doświadczeń z zakresu zarządzania.

Seul chętnie dzieli się swoją historią transformacji – od zrujnowanego miasta po wojnie koreańskiej do dzisiejszej stolicy innowacji i technologii. Ta narracja buduje wiarygodność – zwłaszcza wśród miast rozwijających się. Postrzegają one Seul jako partnera i wzór do naśladowania. Jednocześnie za tą budową wizerunku idą działania nastawione na realizację interesów. Projekty realizowane w innych miastach często angażują firmy z Korei, wspierając w ten sposób jej eksport i inwestycje. W ten sposób koreańska metropolia łączy dyplomację miejską z ekonomiczną, a swoje soft power przekształca w realne korzyści polityczne i gospodarcze.

Szkocja, czyli soft power z tożsamości

Jeśli Seul buduje swoją międzynarodową pozycję w oparciu o politykę miejską, technologię i zarządzanie sieciami, to Szkocja stawia na coś bardziej intuicyjnego – tożsamość, kulturę i wartości. W świecie paradyplomacji, czyli dyplomacji prowadzonej przez podmioty subpaństwowe, to właśnie Szkocja uchodzi dziś za wzorcowy przykład regionu, który potrafi skutecznie budować swój wizerunek, i to w skali globalnej. Whisky, tartan i Rangersi z Glasgow oczywiście pomagają, ale w tle jest także progresywna polityka społeczna, wsparcie dla równouprawnienia czy pomoc rozwojowa np. dla Malawi. Inwestując nie tylko w promocję eksportu whisky, ale również w programy solidarnościowe i tzw. feministyczną politykę zagraniczną, Szkoci umacniają swój wizerunek „dobrych globalnych obywateli”.

To wszystko tworzy spójną narrację o Szkocji jako odrębnym od Wielkiej Brytanii partnerze, a także jako atrakcyjnej destynacji turystycznej czy inwestycyjnej. Szkocja nie musi nikogo przekonywać, iż ma swoją tożsamość – wystarczy, iż ją pokazuje.

* * *

„Wie pan, iż Kim Clijsters jest Flamandką?” – w brukselskim gabinecie zapadła na chwilę niezręczna cisza. A gdy stało się jasne, iż zabrakło mi refleksu, żeby dyplomatycznie przytaknąć mojemu rozmówcy, ten westchnął: „Brakuje nam naszego Seana Connery. Kogoś, kto dałby twarz Flandrii, stał się jej symbolem”. Zgodziliśmy się w pełni, podając sobie ręce na pożegnanie. W soft power nie chodzi przecież tylko o instytucje, budżety czy formalne kompetencje. Chodzi o rozpoznawalność, emocje i zdolność wywoływania pozytywnych skojarzeń.

Tomasz Kamińskidr hab. nauk politycznych, profesor uczelni, kierownik ParadiplomacyLAB – Centrum badań nad paradyplomacją i dyplomacją miejską, Uniwersytet Łódzki, Wydział Studiów Międzynarodowych i Politologicznych, Katedra Studiów Azjatyckich.

Foto.: Steven Straiton, The Kelpies at The Helix in Falkirk, Scotland, June 2014, cropped by the RPN, CC BY 2.0.

Tekst pochodzi z najnowszego numeru Res Publiki Nowej Na twardo czy na miękko? Polskie soft power opublikowanego 24.09.2025.

Idź do oryginalnego materiału