Odnalezienie szczątków rosyjskiej rakiety pod Bydgoszczą (!) podniosło kwestię bezpieczeństwa Polski. I tego, kto jest za nią odpowiedzialny. Ten niewątpliwy skandal wywołał falę uzasadnionej krytyki pod adresem szefa MON, Mariusza Błaszczaka. Ten się broni, zrzucając win na wojskowych.
– Jutro i pojutrze PiS będzie spotykać się z wyborcami. Jestem ciekawy, czy na sali, gdzie będzie siedział Mariusz Błaszczak, Mateusz Morawiecki i Jarosław Kaczyński, znajdzie się odważny, który zada te pytania: Kiedy minister Błaszczak dowiedział się o rosyjskiej rakiecie? Kto podjął decyzję, aby zaprzestać poszukiwań tej rakiety? Kto kłamie, jeżeli chodzi o relacje pomiędzy polskimi oficerami a rządem? – pytał Donald Tusk podczas posiedzenia klubu Platformy Obywatelskiej.
– Kto jest odpowiedzialny za to, iż dzisiaj stawia się w roli kozłów ofiarnych polskich generałów, polskich oficerów? Dlaczego w sytuacji tak dramatycznej, wojny przy naszej granicy, minister obrony narodowej zachowuje się jak skończony tchórz? Dlaczego z hasła „murem za polskim mundurem” został tylko ten ponury spektakl ucieczki od odpowiedzialności? – zauważył Tusk.
Ale jak to, kariera niemalże oficjalnego następcy Jarosława Kaczyńskiego, jakim ma być Mariusz Błaszczak ma zostać złamana tylko dlatego, iż spadło jakieś rosyjskie żelastwo? I co z tego, iż zdolne do przenoszenia ładunku jądrowego? Spadło, to spadło, po co drążyć temat? – zdaje się myśleć Błaszczak i jego partyjni towarzysze.