Łukasz Żak jest oskarżony o spowodowanie tragicznego wypadku na Trasie Łazienkowskiej. Przed sądem zeznawała jego ciotka, do której zadzwonił tuż po tragedii. Łukasz Żak przed sądem Za nami kolejna rozprawa sądowa w procesie, w którym Łukasz Żak oskarżony jest o spowodowanie tragicznego wypadku na Trasie Łazienkowskiej, w której zginął 37-letni mężczyzna, a kilka osób zostało rannych. Sam Żak uciekł nie tylko z miejsca zdarzenia, ale także z kraju. Wydano za nim Europejski Nakaz Aresztowania. Koniec końców, trafił przed oblicze wymiaru sprawiedliwości. Żak jest oskarżony o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, ucieczkę z miejsca wypadku oraz za złamanie przepisów ruchu drogowego. Choć grozi mu 30-letnia odsiadka, podczas procesu nie okazuje żadnej skruchy, przeciwnie – zgrywa kozaka, a każda rozprawa to nowy cyrk z jego strony. Zeznania ciotki Podczas jednej z ostatnich rozpraw w sądzie zeznawała ciotka oskarżonego. To ona, wraz z dziadkami, wychowywała Żaka. Jak się dowiadujemy, jego ojciec siedział w więzieniu, a matka zmarła. – Był u mnie zameldowany. Dla mnie był grzeczny i uprzejmy. Dbał o nasze relacje. Pytał, czy ma zrobić zakupy, czy w czymś pomóc – opowiadała ciotka. Cóż, może i był dla niej sympatycznym krewnym, ale to chyba nie powinno stanowić taryfy ulgowej w tym procesie. Co