11-letni Maciek to prawdopodobnie pierwszy pacjent w Polsce, któremu napisano w dokumentacji medycznej o „podejrzeniu nadreaktywności oskrzeli/alergii wynikającej z zanieczyszczenia powietrza”.
Napady kaszlu, duszności, pilne wizyty domowe, niezliczone odwiedziny w przychodniach. Nietrafione diagnozy. Zaległości w nauce, nieobecności w szkole, więzi z rówieśnikami narażone na próbę. W końcu pobyt w szpitalu. To tylko skrót przykrych przeżyć wynikających z problemów zdrowotnych Maćka – chłopca, który jako jeden z wielu cierpi z powodu smogu, ale jako jedyny dostał diagnozę.
Zanieczyszczone powietrze winne chorobom dziecka
11-letni Maciek od urodzenia dostawał błędne diagnozy. Podejrzewano u niego szereg chorób z cytomegalią włącznie. Po czasie każda sugestia lekarzy okazywała się pomyłką i ślepym zaułkiem. Prawdopodobnie to pierwszy taki pacjent w Polsce, któremu napisano w dokumentacji medycznej o „podejrzeniu nadreaktywności oskrzeli/alergii wynikającej z zanieczyszczenia powietrza”.
– Przyzwyczailiśmy się, iż Maciek ma problemy z układem oddechowym: napady suchego kaszlu, częste i cięższe infekcje. Po wycięciu mu migdałków poprawiło się tylko trochę. Mój syn przez cały czas miał napady kaszlu, duszności. Nie łączyliśmy jednak kropek, gdy jeździliśmy z nim na wieś do naszych rodziców, a po 2 dniach musiał przyjeżdżać do niego lekarz. Dlaczego? Duszności się nasilały, a wynikało to z jeszcze gorszej jakości powietrza na wsi, niż w Warszawie. Na zewnątrz czuć wręcz spaleniznę.
Właśnie jakość powietrza determinuje to, kiedy i jak ciężko chłopiec choruje. W warszawskim domu w poszukiwaniu źródła zachorowań przeprowadzono szereg ekspertyz mykologicznych. Cierpiała cała rodzina, bo Maciek i jego młodszy brat przez większość roku szkolnego byli chorzy. Nie mogąc chodzić do przedszkola oraz szkoły, zostawali pod opieką niani. Ich rodzice musieli pracować, a częste powierzanie pociech opiekunce z braku alternatywy powodowało u nich wyrzuty sumienia.
- Czytaj także: W styczniu 2017 roku zmarło o 11 tysięcy więcej Polaków niż w styczniu 2016. To prawdopodobne, iż za znaczną część tej różnicy odpowiada smog
Wielki smog sprzed 6 lat fatalnie odbił się na zdrowiu chłopca
Na początku 2017 r. nad Polską zapanował niezwykle niebezpieczny, nasilony smog. Wtedy też dolegliwości Maćka przybrały na sile. Mama chłopca po raz kolejny odbyła z nim całą serię wizyt lekarskich. – Podczas jednej z nich pani doktor z całkowitą bezradnością w głosie powiedziała mi, iż w tym okresie tak już będzie, bo przecież Polska węglem stoi. Nie rusza się takich świętości, jak etos górnictwa – opowiedziała nam pani Karolina. Jak dodała, większość społeczeństwa przyjęła to, iż Polacy palą węglem jako oczywistość i naturalny porządek świata.
– Dodatkowo pokolenie lekarzy, które leczy nasze dzieci, nie uczyło się na studiach o smogu i tym, jakie spustoszenie w organizmie sieje zanieczyszczenie powietrza. Nie mówiono im, jak te toksyny upośledzają np. nasz układ oddechowy. Gdy między innymi w Zabrzu, białym zagłębiu pyłów, ludzie umierają na raka płuc, niektórzy lekarze twierdzą, iż przecież nic z tą sytuacją nie zrobimy.
Weronika Michalak, dyrektorka HEAL Polska komentuje to zjawisko. – Wpływ czynników (tj. zanieczyszczenia powietrza czy zmiana klimatu) na zdrowie ludzi powinien być istotnie uwzględniany w systemie kształcenia lekarzy. W tej chwili nie poświęca się tym kwestiom zbyt wiele uwagi, co skutkuje bardzo niską świadomością na temat np. skutków zdrowotnych smogu i – w wielu przypadkach – długotrwałą próbą postawienia trafnej diagnozy. W rozmowie ze SmogLabem dodaje, iż medycy różnych specjalizacji po prostu nie widzą związku między jednym a drugim. Jak mówi, często nie wiedzą, jak bardzo smog szkodzi zdrowiu.
– Dlatego najważniejsze jest kompleksowe uwzględnienie tych tematów w programie studiów medycznych – dodaje.
Sezon pozagrzewczy oznacza mniej chorób
Co znamienne, jedynie od kwietnia do września, czyli w okresie pozagrzewczym, chłopiec jest zdrowy. – W środku sezonu grzewczego dostanie się do gabinetu pediatrycznego graniczy z cudem. Tej zimy przypadkiem trafiliśmy do lekarki, która niemalże „z automatu” zapisała Maćkowi antybiotykoterapię, chociaż badanie nie wskazywało na bakteryjny charakter infekcji. Gdy zasugerowałam, iż jego dolegliwości mogą być związane ze smogiem, spojrzała na mnie, jak na wariatkę i nie chciała kontynuować tematu. W rezultacie badanie morfologiczne wykluczyło konieczność podania antybiotyku, a jedynym co pomogło zwalczyć infekcję, były wziewy sterydowe. Oczywiście tylko na jakiś czas…
Krótko po powrocie do szkoły Maciek ponownie się rozchorował. – Pediatra, na którą trafiliśmy tym razem dała nam skierowanie do szpitala pulmonologicznego. Na skierowaniu wprost wpisała korelację między problemami zdrowotnymi Maćka a jakością powietrza w Warszawie – opowiada nam matka chłopca. W marcu Maciek miał tam przeprowadzone badania tj. spirometrię, RTG płuc, markery alergiczne.
Smog spowodował początki astmy
Wprost zaznaczono, iż chłopiec cierpi na początkową fazę astmy przez panujący smog. Do tej pory lekarze bagatelizowali sugestie pani Karoliny. Poszukiwano różnych innych przyczyn jego chorób. Pośród możliwych powodów wymieniano np. alergię na rośliny lub zwierzęta. Tymczasem badania alergiczne Maćka nie wykazały, jakoby był na cokolwiek uczulony. – Jak wyglądały te testy? Wśród markerów oczywiście sierść zwierząt, pyłki roślin, roztocza i zero odczynników związanych ze smogiem. Diagnostyczka powiedziała mi, iż „nie mają takiej chemii, ani sprzętów, żeby to badać”. Sama lekarka prowadząca obchodzi temat jakości powietrza szerokim łukiem.
Mama chłopca żali się, iż już na początku doszukiwano się winy kota lub psa, który miałby uczulać Maćka. – Pani doktor nie była zadowolona, kiedy powiedziałam jej, iż zwierzęta mieszkają z nami cały rok, a mój syn choruje „tylko” w okresie grzewczym.
Przyznała, iż podczas pobytu w szpitalu pulmonologicznym lekarze „dawkowali informacje o zdrowiu jej syna niczym lekarstwo”.
- Czytaj także: Zalecenia WHO ws. smogu. „Lekarz powinien być świadomy skutków zdrowotnych zanieczyszczeń”
Ze skutkami zdrowotnymi smogu mierzą się też dorośli
-Sezon grzewczy to czas, w którym rodzice najczęściej zostają w domu, bo dzieci są chore. Niektóre z nich wręcz cały czas. Zna to każdy rodzic. Tylko jak mamy walczyć z chorobami, leczyć dzieci, a następnie siebie, gdy w powietrzu jest zawieszony smog? Smog, który „sabotuje” nasze rodzicielskie wysiłki? – pyta Magdalena Zając z Rodziców dla Klimatu.
Dodaje, iż dzieci mają mniejsze możliwości obrony przed zanieczyszczeniami powietrza.
– Ich ciała mają mniejszą powierzchnię, a poziom natężenia smogu jest taki sam dla nich, jak dla reszty społeczeństwa.
Przedstawicielka RdK mówi o wielu korelacjach między stanem zdrowia dzieci a stanem jakości powietrza.
– Uważamy, iż Ministerstwo Zdrowia nie może dłużej udawać, iż nic się nie dzieje. Potrzebne są szeroko zakrojone badania sprawdzające, jak bardzo polskie dzieci już ucierpiały. Mieszkając w kraju z najbrudniejszym powietrzem w Unii Europejskiej.
Magdalena Zając sama boryka się z astmą. Wyjaśnia dolegliwości, odwołując się do poruszającego przykładu. – Jako osoba, która od lat choruje na astmę, wiem, o czym mówię. Aby zrozumieć, jakie są najpoważniejsze skutki ignorowania życia w smogu, proszę włożyć sobie do ust słomkę i oddychać w ten sposób. Długo. Właśnie to szykujemy naszym dzieciom.
Lekarze nie mają odpowiednich metod badań
Nasuwa się więc pytanie, z czego wynika stopień trudności i czas trwania stawiania diagnoz w przypadkach objawów, z jakimi boryka się chłopiec. Zdaniem medyków trudność w diagnozowaniu wynika z braku obiektywnych metod badania, czy wpływ smogu na przebieg zachorowania jest tak istotny.
– Możemy tylko dostrzec korelację nasilenia objawów infekcji występujących jesienią oraz zaostrzenia wcześniej rozpoznanych chorób, jak astma oskrzelowa – mówi SmogLabowi dr Agnieszka Turlińska, lekarka pediatrii. – Jako pediatrzy obserwujemy częstsze występowanie infekcji dróg oddechowych i nasilenie objawów astmy oskrzelowej w czasie zwiększonego smogu. Obiektywną metodą monitorowania pogorszenia funkcjonowania układu oddechowego jest spirometria, której nie wykonuję w swojej praktyce lekarskiej.
Lekarka przytacza również temat neurosmogu – dwutlenku azotu, powodującego u najmłodszych zaburzenia uwagi oraz koncentracji. – Możemy monitorować zachowanie dzieci [narażonych na zwiększoną emisję NO2 – przyp. red.], natomiast nie ma jeszcze obiektywnych metod badań tego zjawiska. Istnieją opracowania naukowe, w których jest ono analizowane.
Oczyszczacze powietrza powinny być też w placówkach oświatowych
Drugą kwestią pozostają rozwiązania, które pomogą rodzicom chronić swoje dzieci przed skutkami zdrowotnymi smogu, a lekarzom w dobraniu odpowiedniego leczenia. Dziś w wielu domach, szczególnie w miejscowościach przeważnie spowitych smogiem, goszczą oczyszczacze powietrza. Nie ma ich jednak w wielu przedszkolach i szkołach.
– Maciek w swoim kilkuletnim życiu przyjął za dużo antybiotyków. Choroby utrudniają jego funkcjonowanie, a podawane leki mu szkodzą. Wpływ na układ oddechowy widać adekwatnie od razu, ale na krwionośny i nerwowy już nie. Mój syn nie jest w stanie sam robić sobie wziewów. Nie może przyjmować tylu lekarstw. Wraz z mężem nie zgadzamy się na leczenie objawowe i kolejne lata błądzenia na oślep w poszukiwaniu trafnej diagnozy. Nasze i wszystkie inne dzieci zasługują na oddychanie czystym powietrzem, które nie prowadzi do chorób. To ich podstawowe prawo – apeluje pani Karolina.
*Imiona bohaterów zostały zmienione