„Test autorytaryzmu” – jak Kaczyński z Morawieckim sprawdzali, ile terroru wytrzyma polskie społeczeństwo

1 tydzień temu
Zdjęcie: „Test autorytaryzmu” – jak Kaczyński z Morawieckim sprawdzali, ile terroru wytrzyma polskie społeczeństwo


Pandemia COVID-19 dla jednych była czasem troski o zdrowie publiczne. Dla innych – świetną okazją do sprawdzenia, jak daleko można przesunąć granice władzy. W Polsce Jarosław Kaczyński razem z Mateuszem Morawieckim wykorzystali wirusa nie tylko do zarządzania kryzysem epidemicznym, ale przede wszystkim do eksperymentu społecznego na żywym organizmie narodu. Mało kto sobie zdaje sprawę z faktu, iż pytanie, które wtedy zadawali sobie na Nowogrodzkiej, brzmiało: jak bardzo możemy przycisnąć ludzi, zanim zaczną się buntować?

Wolność? A po co to komu?

Wiosną 2020 roku władza wprowadziła absurdalne zakazy – samotny spacer po lesie groził mandatem, wyjście z dzieckiem na plac zabaw mogło skończyć się interwencją policji, a jazda rowerem bez maseczki była traktowana jak zamach na zdrowie publiczne. Oczywiście kościoły pozostawały otwarte, bo „Bóg ważniejszy od logiki”, a Kaczyński sam bezkarnie spacerował po cmentarzu, gdy zwykłym Polakom tego zakazano.

Ale to nie o zdrowie chodziło. To był pokaz siły. Test na posłuszeństwo. Jak psy Pawłowa – dostaniesz mandat, to przestaniesz pytać.

Pandemia jako symulacja totalitaryzmu

Pod pretekstem walki z wirusem rząd przeprowadził pierwszą w III RP tak szeroko zakrojoną próbę tresury obywateli. Policja kontrolowała, czy masz „uzasadniony powód” wyjścia z domu. Funkcjonariusze rozganiali spacerujących po parkach i lasach, a za organizację protestu – choćby na Facebooku – można było wylądować w kajdankach.

Kaczyński z Morawieckim zrobili więc coś, o czym marzyli autorzy PRL-owskiego stanu wojennego: zbudowali państwo policyjne bez potrzeby wprowadzania stanu wyjątkowego. Wystarczyło powiedzieć „dla waszego bezpieczeństwa” – i już można było zamknąć obywateli w domach jak psy w kojcach.

Poligon władzy absolutnej

Władza sprawdziła, jak długo społeczeństwo zniesie zamknięcie, zakazy i pałki policyjne. Ile potrzeba straszenia mandatami, żeby ludzie zaczęli donosić na sąsiadów, bo ten „wychodzi za często”. Jak łatwo jest stworzyć atmosferę podejrzliwości i strachu. Jak tanio można kupić posłuszeństwo, rozdając na chwilę 500+ i obiecując tarczę antykryzysową, która w praktyce często była tarczą dla swoich.

To nie była walka z wirusem. To był test systemu. Symulacja państwa totalitarnego pod pretekstem walki o zdrowie. I co najgorsze – ten test w dużej mierze się udał.

Jeśli Nawrocki dojdzie do władzy – to państwowy terroryzm wcześniej czy później wróci.

Idź do oryginalnego materiału