Terror na Węgrzech! Orban stosuje rosyjskie metody jak PiS, ujawnił dane zwolenników opozycji

9 godzin temu
Zdjęcie: Orban


To, co wydarzyło się na Węgrzech w ostatnich dniach, jest powieleniem na wielką skalę tego, co wyprawiał w Polsce Kaczyński. Media powiązane z Viktorem Orbánem opublikowały skradzione dane ponad 200 tysięcy zwolenników opozycji – pełne nazwiska, adresy i szczegółowe informacje osobowe. To pierwszy raz, gdy na Węgrzech dochodzi do tak bezprecedensowego ataku na obywateli tylko dlatego, iż popierają inną opcję polityczną. prawdopodobnie doradzał Ziobro albo Romanowski.

Działanie to natychmiast wywołało porównania do metod stosowanych przez rosyjskie służby oraz przez PiS w Polsce, które przez lata budowało system medialno-instytucjonalnego zastraszania przeciwników i krytyków. Węgierski rząd poszedł jednak krok dalej — zamiast manipulacji i insynuacji, zdecydował się na otwarty atak na obywateli, łamiąc elementarne zasady demokracji i bezpieczeństwa.

Opozycja zareagowała błyskawicznie. Lider nowej prodemokratycznej fali, Péter Magyar, wystąpił na wiecu w Győr, gdzie zgromadziły się tysiące osób. Jego słowa odbiły się szerokim echem: „Jesteśmy większością — i nie boimy się.” Magyar podkreślił, iż publikacja danych to nie tylko naruszenie prawa, ale także próba zastraszenia, mająca zablokować mobilizację wyborców przed przyszłymi wyborami.

Węgrzy — zmęczeni inflacją, korupcją i izolacją ich kraju w Europie — coraz wyraźniej opowiadają się za zmianą. To właśnie ta rosnąca energia społeczna wywołała w obozie Orbána panikę, która przerodziła się w polityczną agresję.

Cała sytuacja pokazuje, jak bardzo rządzący w Budapeszcie obawiają się utraty monopolu na władzę. Gdy kończą się tradycyjne narzędzia propagandy, sięgają po rozwiązania znane z Kremla: strach, deanonimizacja przeciwników, demoralizowanie społeczeństwa.

Idź do oryginalnego materiału