Proaborcyjne wątki zwarte w książce żony Donalda Trumpa pt. „Melania” pokazują, iż byłej Pierwszej Damie USA nie brakuje niczego, oprócz miłości. Ten bowiem, kto kocha, jest pro-life. Rozważając jej życiowe przekonania, nasuwa się wniosek, który ująć można w zdaniu: „Gdybym był bogaty, a miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał” (por. 1 Kor 13,3).
„Gdybym był bogaty” – marzył śpiewając główny bohater słynnego musicalu pt. „Skrzypek na dachu”. Obok ponadczasowych, jak mogłoby się zdawać, słów ubogiego Żyda z popularnego utworu tego dzieła znaleźć możemy mniej znane, choć jakże prawdziwe spostrzeżenie. Tewje Mleczarz chciał opływać w dostatek nie tylko po to, by cały dzień mógł być „biddy, biddy bum”, ale też z powodu atencji u „najmędrszych ludzi z miasta”, którzy chcieliby wysłuchiwać jego opinii niczym „Salomonowych rad”. Jak śpiewaj dalej Tweje: „Niby cadyk słynę już na cały świat. I nie będzie miało żadnego znaczenia, czy odpowiem dobrze, czy źle. Kiedy jesteś bogaty, myślą, iż naprawdę wiesz”.
Dzieje się tak, ponieważ osoby posiadające wysoką pozycję społeczną są dla wielu autorytetem. W zasadzie nieistotne jest, jak domyślnie zauważył „Skrzypek na dachu”, czy wygłaszane przez „ludzi sukcesu” opinie są prawdziwe, dobre i pożyteczne. W tym względzie „sokratejskiego sita” nie przeszłaby niedawna wiadomość o proaborcyjnej wypowiedzi Melanii Trump. W opublikowanych w sieci przez „The Guardian” fragmentach książki żony obecnego kandydata na prezydenta Stanów Zjednoczony możemy przeczytać, iż kobietom powinno się zagwarantować autonomię „w zakresie decyzji dotyczących posiadania dzieci, w oparciu o ich własne przekonania, wolne od jakiejkolwiek interwencji czy nacisku ze strony rządu”. Według byłej Pierwszej Damy USA, „Fundamentalne prawo wolności osobistej do swojego własnego życia zapewnia kobiecie władzę zakończenia ciąży, o ile tylko tego chce. Ograniczanie prawa wyboru zakończenia niechcianej ciąży jest tym samym, co odebranie kobiecie kontroli nad własnym ciałem. Podzielałam to przekonanie przez całe moje dorosłe życie”.
Trudno uwierzyć, by opinia idąca na przekór światopoglądowi tak wielu wyborców Trumpa, mogła ujrzeć światło dzienne bez zgody samego kandydata na prezydenta i jego sztabu. jeżeli rzeczywiście jest to „kampanijny” głos nawołujący mniej radykalnych w tej kwestii wyborców do opowiedzenia się za Republikaninem, jak sądzą niektórzy amerykańscy publicyści, to niech, „God save America”. Na koniec dnia prawdziwe mogą okazać się dla byłego prezydenta ostatnie frazy z przywołanej piosenki Tweje Mleczarza: „Ty, coś jagnię stworzył, oraz lwa. Czemuś uparł się, iż właśnie ja. Zepsułbym Ci boski świata plan. Gdybym ja był wielki pan!”.
Pomijając polityczny aspekt proaborcyjnych deklaracji Melanii Trump, przestawione przez nią opinie, w które prawdopodobnie sama wierzy, znajdują centralne miejsce w argumentacji aborcjonistów, w tym całego ludobójczego przemysłu spod znaku Planned Partenthood. Warto więc odnieść się do wyrażanego przez podobnie myślących poglądu o zakazie aborcji jako zamachu na kobiecą wolność.
Zatem, prawo do decydowania o swoim życiu osobistym, na które powołuje się żona Donalda Trumpa, zaliczana jest do tak zwanych praw człowieka. Wśród nich za pierwsze i fundamentalne prawo człowieka uznaje się prawo do życia. Narracja zwolenników strony „pro-choice” opiera się z konieczności na próbie oderwania aborcji od prawa do życia i powiązania jej z prawami z zakresu zdrowia czy samostanowienia o sobie, pomijając jakikolwiek związek aborcji z życiem drugiego człowieka, czyli rozwijającego się w łonie matki dziecka. Nie ma to jednak żadnego uzasadnienia w wiążących aktach prawnych.
Rozważając ten problem na o wiele głębszym poziomie, należy zauważyć, iż prawa człowieka zakotwiczone są w inspirowanej przez doktrynę chrześcijańską idei godności osoby ludzkiej. Źródłem godności każdego z nas jest Bóg, na którego obraz i podobieństwo zostaliśmy stworzeni. Co równie ważne, człowiek powołany został do istnienia z miłości. Z miłości Stwórca obdarzył go wolnością. Doświadczenie pokazuje, iż ceną wolności jest cierpienie, ponieważ ludzka wolność jest przez człowieka źle wykorzystywana. Zamiast pięknego świata ludzie zbudowali sobie „oświęcimskie krematoria”, obozy pracy czy „kliniki aborcyjne”. Na zło wynikające z ludzkiej wolności Wszechmocny odpowiedział aktem jeszcze bardziej niepojętej Miłości. „Tak bowiem Bóg umiłował świat, iż Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). Można powiedzieć, iż Boża Miłość jest pro-life. Idąc tym tropem, można również powiedzieć, iż ten, kto kocha, jest pro-life, choćby jeżeli to jest czasem bardzo trudne. Bóg poświęca swojego jedynego Syna, by człowiek mógł żyć na wieki. Tam, gdzie jest prawdziwa miłość, tam zawsze jest więcej życia.
Hołdującym koncepcji absolutnej wolności, w imię której można zabić nienarodzone dziecko, wyraźnie brakuje miłości. Nie trzeba być człowiekiem wierzącym, by prenatalne dzieciobójstwo uznać za zbrodnię. Chciałoby się powiedzieć, iż wystarczy być człowiekiem, który – parafrazując myśl wyrażoną przez niewierzącego bohatera o imieniu Iwan z powieści Fiodora Dostojewskiego pt. „Bracia Karamazow”- powie: „Jeśli droga do wolności prowadzi po trupach niewinnych dzieci, to o takiej wolności ja nie chcę słyszeć”.
Anna Nowogrodzka-Patryarcha