Mecenas Kalisz to ani mój idol (o powodach długo by tu pisać), ani tym bardziej mój rozmiar, ale jak czasem coś powie to powie. A powiedział głośno coś, o czym niektórzy półgębkiem mówią, lub choćby ćwierćgębkiem, jak to jest w przypadku pisiorów. Rzecz zaś w tym, iż wspomniany Kalisz Ryszard, w jakiejś medialnej napierdalance, nie gryzł się w język, i wprost zasugerował, iż powodem śmierci Barbary Skrzypek (w PiS trwa już dyskusja gdzie postawić jej pomnik), była rozmowa z Jarosławem Kaczyńskim, już po złożonych przez nią w prokuraturze zeznaniach.
Prawnik, jak to prawnik trzeźwo jednak zastrzegł, iż to co powiedział, należy traktować jedynie jako jego przypuszczenie, logika podpowiada jak najpewniej było, nie zaś jako prawdę objawioną. Do spotkania (rozmowy i najpewniej psychicznego molestowania) Barbary S. ze swym byłym szefem, doszło najpewniej gdzieś pomiędzy środą, kiedy to rzeczona była maglowana przez panią Wrzosek, a sobotą, kiedy nieszczęśliwie (dla niektórych może szczęśliwie) wyzionęła ona ducha. W trakcie tego seansu spowiadania się Jarosławowi, miała ona ze szczegółami zrelacjonować przebieg spotkania z panią Wrzosek, oraz być może zadać parę niewygodnych pytań, które „szefa” wyprowadziły z równowagi. Na przykład, jak to się stało, iż pokazano jej w prokuraturze podpisane przez nią dokumenty, których nigdy wcześniej na oczy nie widziała, a tym bardziej ich nie podpisywała.
Niewykluczone iż dostała wtedy niezły opierdol, Jarek zjebał ją jak burą sukę, niewykluczone też, iż padły groźby karalne i słowa wysoce niecenzuralne, więc w sumie nie dziwota, iż po tym teatrze nienawiści wzięła się kobita i przekręciła. To logiczne jak mówię i dość oczywiste, biorąc pod uwagę, iż jakoby słabowitego była zdrowia.
Wcale mnie też nie dziwi, iż Jarek się wkurwił słysząc to, co zapodał opinii publicznej pan Kalisz. Prezes przeto nazwał to „podłością”, może choćby skrajnym skurwysyństwem, no i oczywiście zapowiedział, iż pójdzie do sądu, weźmie Ryska za dupę, co może oznaczać tylko jedno, a mianowicie „koniec publicznej aktywności Ryszarda Kalisza”, co można uznać oczywiście z groźbę, póki co bez konsekwencji. Czyli sprawa rozwija się w kierunku który lubię, będzie napierdalanka!
Drobny problem z punktu widzenia Kaczyńskiego polega jednak na tym, iż musi on dokładnie opisać jak rozmowa (telefoniczna?) z panią Skrzypek przebiegała, i czy przypadkiem nie sugerował jej, iż źle skończy jak go nie posłucha, jak za bardzo przed prokuratorem rozpuści jęzor.
To jest naprawdę spory dla Jarosława kłopot, bo jak wiadomo, ze szczegółami rozmów telefonicznych, które prowadził, to ma on od dłuższego już czasu wielki problem. Do tej pory przecież, nie udowodnił, iż nie rozmawiał z bratem, owego feralnego kwietnia 2010, oraz, pytany o to wielokrotnie, nie zrelacjonował ze szczegółami, przebiegu owej rozmowy, sugerującej moim zdaniem Lechowi, kim będzie, jak wielką i miękką za przeproszenie fają, jak nie wyląduje. Lech się przestraszył, no i wylądował, w sposób jednak absolutnie niekontrolowany i daleki od doskonałości, a wszystko skończyło się tak jak skończyło.
Podobnie jest teraz z panią Basią. Prawie iż identyczny scenariusz. Czekam teraz na komunikat nie kiedy, ale przede wszystkim gdzie, będzie obchodzona pierwsza miesięcznica (a może tygodnia?) męczeńskiej w istocie śmierci pani Barbary.