Nowe „1000 plus” na drugie, także dorosłe dziecko może dać rodzinom choćby tysiąc złotych miesięcznie oszczędności w PIT, ale jednocześnie uszczupli dochody państwa i samorządów. Projekt prezydenta Karola Nawrockiego, przewidujący zerowy PIT dla rodzin z co najmniej dwójką dzieci i dochodem do 280 tys. zł rocznie, budzi entuzjazm wielu Polaków, ale spotyka się z ostrym sprzeciwem gmin i ekonomistów, którzy ostrzegają przed pogłębieniem kryzysu finansów publicznych i brakiem realnego wpływu na dzietność.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce
Nowe „1000 plus” na drugie dziecko ma pomóc rodzinom. Samorządy alarmują: to nie zwiększy dzietności, a pogłębi kryzys finansowy
Projekt prezydenta Karola Nawrockiego, zakładający wprowadzenie zerowego PIT dla rodzin wychowujących co najmniej dwoje dzieci, od kilku miesięcy wywołuje jedną z największych debat społecznych tej kadencji. Pomysł przedstawiono jako „nowe świadczenie 1000 plus”, bo – według Kancelarii Prezydenta – przeciętna rodzina zyskałaby na nim około tysiąca złotych miesięcznie. Jednak mimo dużego poparcia części opinii publicznej, propozycja spotyka się z ostrą krytyką samorządów, finansistów i części instytucji państwowych. Wskazują oni, iż program nie poprawi dzietności i mocno uderzy w budżety gmin, które już dziś borykają się z narastającym deficytem.
Projekt podpisany, ale jego przyszłość niepewna
8 sierpnia w Kolbuszowej prezydent Karol Nawrocki podpisał projekt zmian w ustawie o PIT, który cztery dni później trafił do Sejmu jako druk nr 1898. Propozycja przewiduje znaczące poszerzenie preferencji podatkowych dla rodzin 2+2. Kluczowym elementem jest podwyższenie progu podatkowego z 120 do 140 tysięcy złotych oraz zwiększenie kwoty zmniejszającej podatek z 3600 do 16 800 zł. Rodziny spełniające kryteria miałyby w praktyce nie płacić PIT aż do momentu osiągnięcia dochodów około 14 tysięcy złotych brutto miesięcznie. To właśnie z tego rozwiązania wynika szacowane przez prezydenta „1000 plus”, pozostające co miesiąc w portfelach rodzin.
W zamyśle autorów projektu preferencja obejmie zarówno dzieci małoletnie, jak i pełnoletnie uczące się oraz te pobierające rentę socjalną czy dodatek pielęgnacyjny. Nie skorzystają jednak osoby rozliczające się podatkiem liniowym ani rodziny osiągające dochody przekraczające 280 tysięcy zł rocznie. Z ulgi wyłączono też podatników zobowiązanych do zapłaty daniny solidarnościowej.
Kto faktycznie zyska, a kto zostanie pominięty
Wyliczenia przygotowane przez analityków z Grant Thornton potwierdzają, iż największym beneficjentem programu byłyby gospodarstwa domowe o wysokich i stabilnych dochodach. Najmniej zarabiający – ci, których wynagrodzenie mieści się w kwocie wolnej od podatku – nie odczuliby ulgi w ogóle. Pracownicy zarabiający minimalne wynagrodzenie zyskaliby zaledwie kilkadziesiąt złotych miesięcznie, natomiast rodzina o przeciętnych zarobkach zaoszczędziłaby około tysiąca złotych. W przypadku wynagrodzeń rzędu 15 tysięcy złotych miesięcznie korzyść rosłaby już do ponad 1400 zł.
Według analityków taki model wsparcia utrwala regresywny charakter systemu, w którym największe ulgi trafiają do zamożniejszych podatników. Wskazują przy tym, iż preferencje podatkowe nie zwiększą dzietności. Mimo funkcjonowania 800 plus liczba urodzeń w Polsce spada, a czynniki decydujące o decyzji o posiadaniu dzieci są znacznie bardziej złożone – od rynku mieszkaniowego po dostęp do opieki żłobkowej i medycznej.
Prezydent: to tarcza ochronna dla rodzin i odpowiedź na kryzys demograficzny
Karol Nawrocki przekonuje, iż jego projekt jest odpowiedzią zarówno na rosnące koszty życia, jak i dramatyczne tempo spadku urodzeń. W jego opinii ulga podatkowa ma nie tylko poprawić domowe budżety, ale także pobudzić konsumpcję i aktywność zawodową. Prezydent podkreśla, iż jego propozycja jest „wielokrotnie tańsza” niż podniesienie kwoty wolnej dla wszystkich podatników do 60 tysięcy złotych, które według szacunków MF kosztowałoby budżet 56 miliardów złotych.
Jako źródła finansowania prezydent wskazuje uszczelnienie systemu podatkowego, zwłaszcza w obszarach CIT i VAT. Wprowadzenie rozwiązań zwiększających transparentność dużych firm, rozszerzenie mechanizmu podzielonej płatności czy podniesienie sankcji za nieuczciwe rozliczenia mają – według projektodawców – przynieść choćby 20 miliardów złotych rocznie.
Samorządy ostrzegają: to pogłębi kryzys i uderzy w mieszkańców
Najostrzej projekt oceniają jednostki samorządu terytorialnego. W swojej opinii OPOS wskazuje, iż ulga nie przyniesie wzrostu dzietności, a obniżenie wpływów z PIT – jednego z głównych źródeł finansowania lokalnych budżetów – uderzy w szkoły, komunikację, pomoc społeczną czy inwestycje komunalne. Samorządy domagają się mechanizmów rekompensaty, bo obawiają się, iż bez nich wiele gmin może stanąć na krawędzi niewypłacalności.
W opinii samorządów system powinien być bardziej progresywny, a wsparcie kierowane przede wszystkim do rodzin o niskich dochodach. Podkreślają też, iż reformy podatkowe o tak dużej skali nie mogą być wprowadzane bez szczegółowych analiz finansowych i stabilnych źródeł finansowania.
Polacy bardziej „na tak”, ale emocje są ogromne
W trakcie konsultacji społecznych projekt poparło aż 76 procent uczestników, choć większość stanowili mężczyźni. W komentarzach pojawiało się jednak wiele mocnych głosów krytycznych. Jedni zarzucali projektowi dyskryminację rodzin z jednym dzieckiem, inni wskazywali, iż osoby bezdzietne – często z powodów zdrowotnych – będą ponosiły te same koszty funkcjonowania państwa bez żadnego wsparcia. Zgłaszano również obawy, iż służby mundurowe, których uposażenia są zwolnione z PIT, nie skorzystają z nowych rozwiązań.
Co dalej z projektem
Ulga miałaby obowiązywać po raz pierwszy w rozliczeniach za rok 2026, czyli w 2027 roku. Na razie jednak projekt jest dopiero przed pierwszym czytaniem w Sejmie. Proces legislacyjny może potrwać wiele miesięcy, a biorąc pod uwagę rozbieżność stanowisk – od entuzjastycznych po skrajnie negatywne – trudno przesądzać, w jakim kształcie i czy w ogóle trafi na biurko prezydenta do podpisu.
Dyskusja o „1000 plus na drugie dziecko” pokazuje jednak coś więcej niż spór o podatki. To rozmowa o modelu państwa, odpowiedzialności za rodzinę, roli samorządów i o tym, jaką cenę jesteśmy w stanie zapłacić za próbę odwrócenia kryzysu demograficznego. W najbliższych tygodniach okaże się, czy prezydencki plan stanie się jednym z kluczowych projektów tej kadencji, czy też trafi do katalogu ambitnych, ale nierealnych obietnic.

1 godzina temu











