W polskiej debacie publicznej są wydarzenia, które przypominają nam, jak cienka bywa granica między odpowiedzialną polityką a cynicznym graniem emocjami.
Wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego w Kwidzynie bez wątpienia przejdzie do tej drugiej kategorii. Gdy prezes PiS ogłosił, iż „Lepper został zamordowany”, wprowadził do politycznego obiegu kolejną teorię, która ma przede wszystkim budować atmosferę permanentnego spisku. I choć jego słowa były zaskakujące, jeszcze bardziej znacząca okazała się reakcja Radosława Sikorskiego. Minister spraw zagranicznych — w przeciwieństwie do prezesa PiS — postanowił nie opowiadać historii na potrzeby politycznej trasy, ale wskazać odpowiedzialnych za realne wydarzenia, które miały wpływ na życie Leppera.
Jarosław Kaczyński od lat buduje swoją pozycję polityczną na opowieści o ukrytych machinacjach, zdradach i niedopowiedzianych dramatycznych epizodach polskiej polityki. Ale słowa, które wypowiedział w Kwidzynie, idą jeszcze dalej: „Jeśli Lepper miałby być zdolny do samobójstwa, to ja jestem skoczkiem wzwyż” — mówił prezes PiS, pomijając całe lata ustaleń śledczych i prokuratorskich.
W narracji Kaczyńskiego winni są „ludzie ze środowiska Leppera”, rzekomo gotowi go uciszyć, gdy ten „chciał przejść na drugą stronę”. To konstrukcja znana z poprzednich wystąpień: dramat, mgła niedopowiedzeń, sugestia wiedzy tajemnej i roszczenie do monopolu prawdy. Polityka nie powinna być teatrem, ale prezes PiS konsekwentnie zamienia ją w spektakl, w którym prawda ma wartość drugorzędną.
Radosław Sikorski w swoim wpisie na X nie próbował iść tym samym tropem. Nie budował hipotez, które mają tylko rozpalać wyobraźnię. Zrobił coś odwrotnego: wskazał konkretne osoby odpowiedzialne za wydarzenia, które doprowadziły do upadku Leppera i jego ugrupowania. „Do politycznego i finansowego zniszczenia i późniejszego samobójstwa przyczynili się dranie, którzy sfingowali aferę gruntową, za co zostali skazani” — napisał Sikorski, mając na myśli Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.
@OficjalnyJK teraz twierdzi, iż wicepremier Andrzej Lepper został zamordowany. W pewnym sensie się zgadzam. Do politycznego i finansowego zniszczenia go i późniejszego samobójstwa przyczynili się dranie, którzy sfingowali aferę gruntową, za co zostali skazani. Kaczyński zrobił…
— Radosław Sikorski (@sikorskiradek) November 16, 2025
I trudno mu odmówić racji. To właśnie operacja CBA, przeprowadzona pod kierownictwem obecnych europosłów PiS, była jednym z najważniejszych ciosów w Samoobronę. Ciosów, które zapadły w pamięć opinii publicznej, a które później okazały się pozbawione podstaw prawnych.
Sikorski poszedł dalej, wskazując na odpowiedzialność Kaczyńskiego. „Kaczyński zrobił ich ponownie ministrami, aby znowu mogli niszczyć ludziom życie” — napisał. Przypomniał także o wsparciu prezydenta — „dwukrotnie ułaskawił ich pisowski prezydent”. To nie są tylko mocne słowa. To przypomnienie o systemowym parasolu ochronnym, który PiS roztaczał nad ludźmi łamiącymi prawo, gdy działało to w interesie politycznym.
Sikorski, w przeciwieństwie do Kaczyńskiego, nie buduje własnego mitu. Raczej rozbraja ten, który prezes PiS pielęgnuje od lat: iż to on wskazuje winnych, iż to on zna prawdę, iż tylko on potrafi „otworzyć oczy” Polakom. A gdy go zabraknie — pozostanie chaos.
Kaczyński, mówiąc o „zamordowaniu Leppera”, nie odpowiadał na realne pytania dotyczące polityki PiS, odpowiedzialności za użycie Pegasusa, za łamanie prawa przez służby czy za ułaskawianie własnych współpracowników. Mówił o przeszłości po to, by odwrócić uwagę od teraźniejszości. By tworzyć alternatywny świat, w którym PiS jest zawsze niewinne, a wszyscy inni — zagadkowo podejrzani.
Tymczasem Sikorski przypomniał coś fundamentalnego dla dojrzałej polityki: iż odpowiedzialność nie znika od samego wypowiedzenia słowa „zamach”. Że winnych wskazuje nie opinia prezesa, ale niezależne sądy. I iż nie można zbudować demokracji, w której fakty stają się plasteliną, gotową przyjąć dowolny kształt zależnie od potrzeb partyjnego lidera.
W tej debacie widać dwie drogi: droga Kaczyńskiego, oparta na insynuacjach, oraz droga Sikorskiego — oparta na przypominaniu faktów, choćby jeżeli są one dla niektórych polityków wyjątkowo niewygodne. I choć konflikt na linii PiS–KO jest dziś oczywistością, różnica między tymi dwoma narracjami zasługuje na podkreślenie. Bo jedna służy budowaniu odpowiedzialności, a druga — tylko utrzymywaniu własnego mitu.

5 godzin temu















