Te wybory to koniec schematu prawica – lewica. Jedziemy w nieznane

1 tydzień temu

Zaczynając od tej pierwszej, można powiedzieć, iż w tak zero-jedynkowych wyborach jak prezydenckie zwycięzców jest więcej. Do tej pory przegrani w pierwszej turze chowali się w domowym zaciszu i długo leczyli swoje głęboko zranione ego. Sławomir Mentzen zrobił inaczej, porażkę postanowił przekuć w sukces.

Skupił na sobie uwagę mediów i wyborców, ustawił się w roli sędziego. Sprawił, iż w zapomnienie poszła jego niesławna i kompromitująca „piątka”, a Konfederacja przestała być passe i na dobre rozgościła się w politycznym salonie. Symbolem było tu piwo Sławomira Mentzena z Rafałem Trzaskowskim i Radosławem Sikorskim. To czysty cynizm, ale większość tzw. liberalnych wyborców to zaakceptowała. Tego nie da się już odwrócić.

Przy tak spolaryzowanych wyborach, gdzie liczyć się będzie każdy głos, przed podobną szansą co Sławomir Mentzen stanął Adrian Zandberg. Tyle, iż jej nie wykorzystał, by poszerzyć swój elektorat. Lider Razem nie potrafi wyjść z dogmatycznych ram, co dzisiaj jest przepisem na polityczny margines.

Wybory 2025 to koniec schematu prawica – lewica w Polsce

Te wybory to definitywny koniec zakodowanego dotychczas schematu prawica – lewica w Polsce. Wszystko się zmiksowało, zwycięża demagogia i populizm. No, bo jeżeli taki Karol Nawrocki krzyczy, iż będzie walczył o tanie mieszkania?

Sytuacja materialna, wykształcenie, status społeczny, płeć i wiek przestały determinować wybory polityczne. Imponuje okazywanie siły. Tego choćby od Rafała Trzaskowskiego domagają się jego wyborcy.

Dla połowy Polaków niczym kompromitującym nie są „dziary”, cwaniactwo i zażyłe kontakty z osobami, do znajomości z którymi jeszcze dwadzieścia lat temu wstyd byłoby się przyznać. Zmieniły się po prostu normy moralne.

Kampania pokazała też rosnący brak zaufania do dotychczasowych elit. To adekwatnie koniec roli tzw. inteligencji według wzorca ukształtowanego na przełomie XIX i XX wieku. Wiedza, kultura osobista, dobre maniery i przedkładanie dobra wspólnego nad własne przestają być dla wielu godne szacunku. Stają się za to powodem do kpin.

Nie podoba mi się to wszystko, ale tak jest. Nie zmieni tego zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego lub Karola Nawrockiego. Jako społeczeństwo wsiedliśmy do pociągu, którego nie było w rozkładzie jazdy i nie wiadomo, gdzie nas dowiezie. Jednak podskórnie czuję, iż na końcowym przystanku nie czeka nas nic dobrego.

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania

Idź do oryginalnego materiału