Te słowa zdenerwowały Scholza. "Niedopuszczalna ingerencja USA"

3 dni temu
– Nie zaakceptujemy ingerencji z zewnątrz w naszą demokrację i wybory – oświadczył kanclerz Niemiec, reagując na wystąpienie wiceprezydenta USA w Monachium.


Nie milkną echa budzącego kontrowersje wystąpienia wiceprezydenta USA na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. J.D Vance krytykował m.in. tzw. zaporę ogniową przeciwko skrajnej prawicy w Niemczech przed wyborami parlamentarnymi w tym kraju.

W sobotę Vance'owi zdecydowanie odpowiedział kanclerz Niemiec Olaf Scholz, zarzucając amerykańskiemu politykowi ingerowanie w niemiecką kampanię wyborczą na rzecz populistyczno-prawicowej AfD.

Podczas konferencji w Monachium Scholz powiedział, iż jest wdzięczny wiceprezydentowi USA za to, iż podczas swojej wizyty w byłym niemieckim obozie koncentracyjnym w Dachau podkreślił on, iż narodowy socjalizm nie może się powtórzyć.

Jednak – jak dodał – tego zobowiązania nie da się pogodzić ze wsparciem dla AfD. Bowiem AfD trywializuje narodowy socjalizm, określając jego potworne zbrodnie "ptasim kleksem na niemieckiej historii".

– Dlatego nie zaakceptujemy, jeżeli osoby z zewnątrz będą ingerować w naszą demokrację, w nasze wybory i w demokratyczne kształtowanie opinii na korzyść tej partii – oświadczył Scholz. – To nie jest adekwatne, zwłaszcza między przyjaciółmi i sojusznikami, i zdecydowanie to odrzucamy.

– Sami zdecydujemy o tym, jak będzie dalej z naszą demokracją – podkreślił kanclerz Niemiec.

"Szeroki konsensus"


Według niego po wyborach do Bundestagu w niedzielę 23 lutego Niemcy nie utracą umiejętności działania. Dobrą tradycją jest to, iż partie polityczne prowadzą przeciwko sobie kampanię wyborczą, ale po wyborach współpracują ze sobą – szczególnie w trudnych sytuacjach, zapewniał Scholz. Ponownie wykluczył możliwość współpracy z AfD. – Nie mam więc żadnych wątpliwości ani obaw, iż nie znajdziemy tutaj szerokiego konsensusu w Niemczech – dodał.

Scholz jest przekonany, iż w następnej kadencji parlamentu dojdzie do reformy zapisanej w konstytucji kotwicy budżetowej, wprowadzającej wyjątki dotyczące finansowania wydatków na obronność i inwestycje.

– Każdy, kto twierdzi, iż można na to zaoszczędzić poprzez cięcia tu albo tam w bieżącym budżecie, nie mówi obywatelom prawdy – powiedział. Poparł też zapowiedziane wyjątki dla wydatków obronnych w unijnym Pakcie Stabilności i Wzrostu, narzucającym krajom UE dyscyplinę budżetową.

Również chadecki kandydat na kanclerza Friedrich Merz nie pozostawił przemówienia wiceprezydenta USA bez komentarza. – Respektujemy wybory prezydenckie i do Kongresu w USA i oczekujemy, iż USA również tak zrobią tutaj – powiedział.

Zadeklarował, iż o ile zostałby kanclerzem to nigdy nie wyrzuciłby żadnego medium z konferencji prasowej. To nawiązanie do postępowania administracji prezydenta USA wobec agencji prasowej AP, która podała, iż kilka razy jej dziennikarze zostali wykluczeni z konferencji prasowych w Białym Domu. Tymczasem J.D. Vance sugerował w swoim piątkowym przemówienie, iż Europa ma problem z akceptacją odmiennych opinii i wolnością słowa.

Opracowanie: Anna Widzyk /RTR, DPA/ widz


Idź do oryginalnego materiału