Europoseł PiS Dominik Tarczyński pojawił się na antyimigranckim wydarzeniu w Londynie. Pytanie, czy nie posunął się na miejscu zbyt daleko: zachęcał do wyrzucenia z Europy migrantów z krajów, w których nie wyznaje się chrześcijaństwa. Śmierć Charliego Kirka poruszyła prawicę To, co dzieje się w USA, zaczyna mieć coraz większe odbicie w Europie. W Londynie zorganizowano marsz, który w założeniu miał być odpowiedzią na zabójstwo Charliego Kirka, słynnego prawicowego ideologa ruchu MAGA, który kilka dni temu został zastrzelony, gdy przemawiał na jednej z uczelni w USA. Na brytyjskim wydarzeniu pojawił się m.in. europoseł Dominik Tarczyński, przemawiał u boku np. brytyjskiego działacza skrajnej prawicy Tommy’ego Robinsona. Zabójstwo Kirka poruszyło prawicę na niemal całym świecie – marsz w Londynie przez sieć miało śledzić aż 3,5 mln widzów, a na miejscu – jak podała policja – pojawiło się 100-110 tys. osób. Przesłaniem marszu było jasne: rozwiązać problem migrantów w mało humanitarny sposób, czyli wyrzucić ich z powrotem do ich krajów, gdzie wrócą do biedy, a może i prześladowań politycznych. Dominik Tarczyński w Londynie Wróćmy do Tarczyńskiego, który na miejscu miał okazję skierować do zgromadzonych swoje przesłanie. I nie było ono szczególnie chrześcijańskie – nikt tam nie nadstawiał drugiego policzka, raczej sugerowano wyciągnięcie w przód