Dominik Tarczyński, europoseł PiS, w nietypowy sposób zaczął się ubiegać o nominację PiS w wyborach prezydenckich. Trzeba przyznać, iż wykazał się pomysłem.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Zamiast bowiem kołatać do drzwi bunkra na Nowogrodzkiej i zabiegać o względy starzejących się partyjnych decydentów, udał się do… Donalda Trumpa. I udało mu się uzyskać „prominentne” miejsce wśród publiczności, tuż za przemawiającym kandydatem Partii Republikańskiej.
No i teraz w PiS mają kłopot. Tarczyński nie ukrywa swoich prezydenckich ambicji. – Odpowiadając na coraz liczniejsze zapytania i komentarze: TAK. Jestem gotów wystartować w nadchodzących wyborach prezydenckich. Ostateczny wybór kandydata pozostaje w rękach prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego – napisał na portalu X kilka tygodni temu.
Teraz może głosić, iż popiera go „sam” Trump. W PiS to wyjątkowo istotny argument. Chociaż sam Trump pewnie by się zdziwił, iż “popiera” ambitnego europosła Prawa i Sprawiedliwości.
No i co ma zrobić Kaczyński?