Z wszystkich kłamstw reżimu żadne nie wkurza mnie tak jak zapewnienia, iż tarcze antykryzysowe mają poparcie związków zawodowych. Którego konkretnie?
Na pewno nie jest to NSZZ „Solidarność”. Wielu ludzi milcząco zakłada, iż skoro Duda głosuje na Dudę, to oznacza jakieś hurtowe poparcie związku dla Morawieckiego.
Nic mi o tym nie wiadomo. A jako dziennikarz lubię takie tezy rozstrzygać riserczem antyziemkiewiczowskim, czyli sprawdzeniem dokumentów źródłowych.
Na obrazku mamy fragment opinii NSZZ „S” o projekcie tzw. „tarczy 4”. Nie jestem pewien, czy jest czytelny po przeskalowaniu – oryginał jest na stronie Sejmu jako PDF. Tak jak to zrobiłem w ostatnim „Piąteczku”, przytoczę fragmenty.
Zaczyna się od „Prezydium Komisji Krajowej NSZZ wyraża stanowczy protest…” i potem leci tak: „Propozycja ta jest całkowicie nie do zaakceptowania”, „Niedopuszczalne jest, aby…”, „Szczególnie rażący jest fakt…”, „Prezydium domaga się uchylenia…”. Podpisano: Piotr Duda – przewodniczący, Ewa Zydorek – sekretarz.
W przypadku „tarczy 3” było blisko demonstracji antyrządowej, ale wtedy PiS się wycofał z najbardziej szokujących zapisów. Co do „tarczy 4”, na razie się nie wycofuje.
Może się wycofa? Oby. Ale choćby gdyby tak było, to uporczywe umieszczanie wrzutek odbierających kolejne prawa pracownicze wydaje się rozpoznawaniem bojem. Jakby Morawiecki liczył na to, iż „może nie zauważą i tym razem się uda”.
W swoim lewackim serduszku interpretuję to tak, ze dla rządu Morawieckiego pandemia jest tym, czym dla rządu Tuska był kryzys finansowy z 2007. Okazją do przeforsowania rozwiązań, za sprawą których bogaci staną się bogatsi, a cała reszta zbiednieje.
Wygląda na to, iż PiS już się wycofał z deklaracji sprzed 5 lat, iż „wystarczy nie kraść, a na wszystko wystarczy”. Teraz już ciagle słyszymy, iż na takie czy siakie rozwiązania socjalne brakuje pieniędzy – a z projektu „Tarczy 4” wreszcie się dowiedzieliśmy, kto za to wszystko zapłaci. Otóż będą to pracownicy sfery budżetowej.
Dwa miliardy rocznie dla TVPiS oczywiście się znajdą. Pieniądze na dworki Glapińskiego też. Pieniądze na kupienie przyłbic z kolosalną marżą od żony instruktora narciarskiego pana ministra, która sama je kupiła od handlarza oscypków, podobnie jak pieniądze na przepłacone respiratory od kolegi pana ministra, itd.
No na coś w końcu jednak musiało zabraknąć. Traf chciał, iż zabraknie na pensje dla około miliona pracowników budżetówki. To oni mają ponosić wyrzeczenia, bo przecież nie bracia Sz. i zaprzyjaźnieni z nimi biznesmeni.
I nie róbcie sobie złudzeń, iż „tarcze” przynoszą rozwiązania tymczasowe. Wyrzeczenia, które nam zafundował Tusk 12 lat temu, też w większości zostały na stałe.
Na pytanie „co ja bym zrobił na miejscu rządu”, odpowiem po pierwsze odsyłając do kontrpropozycji przedstawionych przez różne związki zawodowe (nie tylko „Solidarność”). Po drugie, w skrócie: stawiałbym na większą podmiotowość pracowników.
Część może chcieć gwarancji stabilności w zamian za mniejsze wypłaty. Część wolałaby stracić pracę, zgarnąć odprawę i poszukać szczęścia gdzie indziej.
Obecne „tarcze” nie dają ani jednego, ani drugiego. A już cięcia w budżetówce uważam za skandaliczny absurd.
Przecież pandemia przyniosła urzędom więcej spraw do załatwienia, służbie zdrowia więcej pacjentów, edukacji więcej problemów itd. Ostatnie czego teraz potrzebujemy, to wkurzeni i zdemotywowani urzędnicy, nauczyciele, pielęgniarze itd.
Oszczędności w sferze budżetowej trzeba szukać gdzie indziej. Np. w tych dwóch miliardach rocznie, które podarował TVPiS swym hojnym długopisem nasz kochany pan narciarz, w zamian za chwilową iluzję „siły, sprawczości i machtu”.
Starcza na telewizję? To powinno wystarczyć też na podwyżki dla budżetówki.
Nie wykluczam, iż gdyby samodzielnie rządziła Platforma, forsowałaby jeszcze bardziej antypracownicze ustawy. Duch prof. prof. Rzońcy i Balcerowicza wiecznie żywy.
Nie ma jednak choćby cienia takiej możliwości. Jedyny w miarę realistyczny scenariusz na odsunięcie od władzy PiS to szeroka koalicja Antypisu: PO-Lewica-PSL.
Jak pokazała niedawna „poprawka antyprezesowska”, Razem jest w stanie narzucać rozwiązania programowe Lewicy. Duchy profesorów Rz. i B. siedziałyby więc w krypcie, gdzie ich miejsce.
Oby przed wyborami dotarło to do zmuszanych do wyrzeczeń pracowników wszelkich branż.