Taki Hołownia jest gorszy od Lempart

2 tygodni temu

Po letnich wakacjach do pracy wraca polski Sejm. Polityczna jesień prawdopodobnie przyniesie kolejne spory cywilizacyjne. Lewica ponownie zgłosiła projekt znoszący karanie za zabijanie dzieci nienarodzonych, który w lipcu został odrzucony trzema głosami. Zapowiadany jest również rządowy projekt ustawy o związkach partnerskich. W Sejmie czeka także projekt zakazu okaleczania dzieci
w ramach tzw. “zmiany płci”, który został pozytywnie zaopiniowany przez Komisję ds. Petycji.
We wszystkich tych sprawach kluczowa będzie prawdopodobnie postawa posłów Trzeciej Drogi.

Słowa Tuska pokazują, iż Polacy wcale nie chcą aborcji

W lipcu z dobrej strony pokazało się Polskie Stronnictwo Ludowe, którego deputowani w większości sprzeciwili się “dekryminalizacji”, czyli de facto umożliwieniu bezkarnego zabijania dzieci do 12. tygodnia życia w brzuchu matki. Cieszyć mogą także deklaracje samego Donalda Tuska. Premier dwukrotnie stwierdził, iż w tej kadencji Sejmu nie znajdzie się większość dla legalizacji aborcji. Tusk jest od lat znany
z wyrachowania i kierowania się aktualnymi nastrojami opinii publicznej na podstawie przygotowywanych dla niego sondaży.

Słowa Tuska można traktować jako papierek lakmusowy. Skoro tak doskonale elastyczny polityk składa takie deklaracje – czego zupełnie nie musiał robić – to jasne jest, iż nie jest prawdą, iż większość Polaków popiera aborcję na życzenie, a PiS stracił władzę właśnie przez aborcję, choć jedno i drugie starały się nam przez ostatnie lata intensywnie wmawiać liczne media i politycy liberalno-lewicowi. Gdyby tak było, Tusk nigdy by takich słów nie wypowiedział, a zamiast tego pouczał “wsteczniackich” koalicjantów i zapowiadał zaangażowanie na rzecz realizacji woli ludu – tak jak robił to już wielokrotnie i teraz i w latach 2007-14, zrzucając często winę za różne niepopularne decyzje na swoich ministrów, “złych bojarów”. Prawdopodobnie wobec skali problemów i wyzwań w dziedzinie bezpieczeństwa Polacy odbierają powracanie do tematu aborcji przez lewicę jako temat zastępczy.

Chwyty emocjonalne zamiast argumentów

W tych okolicznościach tym bardziej zastanawiająca będzie postawa Szymona Hołowni. Obecny marszałek Sejmu przez lata był przecież katolickim publicystą. Także tak chętny do różnego rodzaju “kompromisów” Tomasz Terlikowski przypomniał mu w wywiadzie kilka tygodni temu, iż do niedawna nie miał problemu
z powiedzeniem, iż życie zaczyna się w momencie poczęcia – a teraz nagle szef Polski 2050 stwierdza, iż tego nie wie. To bardzo charakterystyczne.

Nawet nie jest tak, iż Hołownia przyjął poglądy lewicy. choćby nie jest tak, iż podaje jakieś konkretne argumenty za tym, jakoby dziecko nienarodzone nie było człowiekiem, nie jest w stanie jakkolwiek racjonalnie uzasadnić swoją postawę. Marszałek Sejmu nie jest też w stanie wskazać alternatywnego momentu, w którym jego zdaniem zaczyna się człowiek. Nie – na Hołownię nagle spłynęła ciemność i stał się w tej sprawie kompletnym agnostykiem. Tak jakby była to nowa dyskusja.

Marszałek Sejmu twierdzi, iż są “wątpliwości, czy to jest człowiek”. Wobec tego w sytuacji granicznej jego zdaniem nie należy podejmować ryzyka i dlatego jest przeciwnikiem aborcji na życzenie. Równocześnie jednak zażarcie broni – a przynajmniej robił to w lipcu – tzw. dekryminalizacji. Odwołuje się przy tym wyłącznie do tanich, pustych chwytów emocjonalnych. Mówi np. o “dramatycznej sytuacja, w której znajduje się kobieta”, karaniu “bliskich, którzy chcą jej pomóc” czy “staniu z kajdankami nad kobietą”. Mocne słowa i brak konkretów, pozwalający na całkowitą uznaniowość oraz kierowanie się subiektywnymi uczuciami.

Każdą ciążę można uznać za “dramatyczną sytuację”. Może matka małej Madzi z Sosnowca też czuła, iż jest “w dramatycznej sytuacji”? Było jej ciężko, nie była w stanie udźwignąć psychicznie macierzyństwa,
a poza tym ta rzekoma istota i tak nie umiała jeszcze przeżyć bez jej pomocy? Czemu, jak mówił Hołownia, „stać nad nią z kajdankami”? Bliscy mogą “chcieć komuś pomóc” na najróżniejsze sposoby – także np. kradnąc dla kogoś pieniądze albo zabijając czyjegoś uciążliwego małżonka. Nad kobietami zaś nikt “nie stoi z kajdankami”, bo nie są w Polsce karane za zabicie swojego dziecka nienarodzonego.

Hołownia za aborcją do końca ciąży?

Warto także zwrócić uwagę, iż wszystkie te pseudoargumenty odnoszą się logicznie tak samo do każdego etapu ciąży. Marszałek Hołownia nie zastrzegał zresztą, iż zagłosowałby za “depenalizacją” tylko do 12. tygodnia. Taki czas znajduje się w projekcie Lewicy i jest on całkowicie arbitralny, co zresztą Hołownia przyznał między słowami. Między 11. a 12. tygodniem nie zachodzi żadna znacząca biologiczna zmiana w rozwoju, które uzasadniałaby uznanie, iż to wtedy zaczyna się życie.

Marszałek Hołownia twierdzi też, iż “jeśli kobieta chce, to i tak zamówi sobie tabletkę”, więc nie ma sensu walczyć z podziemiem aborcyjnym. Znów – tę samą rzekomą bezsilność można odnieść i do 10-tygodniowego i do 30-tygodniowego dziecka w brzuchu matki. Nie podał żadnej granicy. Logika marszałka Hołowni jest totalnie przewrotna. Z tych słów niestety wynika, iż jest gotowy powiedzieć dosłownie wszystko i przeciwieństwo wszystkiego, kiedy akurat uzna iż to mu się politycznie opłaca. Brak tu konkretnej treści czy trwałych zasad. Takie stanowisko człowieka odbieranego szeroko jako katolik czy konserwatysta jest w gruncie rzeczy groźniejsza niż kolejne akcje Marty Lempart i jej podobnych ulicznych radykałek. Może bowiem normalizować wśród polskich chrześcijan i ludzi przywiązanych do chrześcijańskiej etyki aksjologiczną apostazję na wzór zachodniej chadecji. Taką postawę należy jasno potępić (grzech, nie grzesznika). Biskupi i księża powinni jasno odmawiać Komunii Świętej politykom angażującym się w działania radykalnie sprzeczne z katolicką moralnością.

Trzeba wywierać konsekwentną presję

Chwiejność Hołowni i podobnych mu polityków oznacza też jednak, iż skoro dokonał jednego, drugiego
i trzeciego zwrotu, to może dokonać też czwartego. Kilkumiesięczna presja na PSL odniosła skutek w lipcowym głosowaniu. Potrzebny jest konsekwentny nacisk opinii publicznej na posłów – w każdym ugrupowaniu (zapewne oprócz Lewicy) mogą znaleźć się przynajmniej pojedyncze osoby, które w ten czy inny sposób (niekiedy lepsze będą argumenty wprost odwołujące się do chrześcijaństwa, niekiedy “zdroworozsądkowe”) można przekonać do odpowiedniego zagłosowania. interesująca była tu postawa jednej z posłanek Platformy, która publicznie stwierdziła, iż projekt zakazujący okaleczania dzieci jest warty rozważenia.

W fundamentalnych zagadnieniach cywilizacyjnych należy dążyć do współpracy wszystkich ludzi dobrej woli, choćby i punktowej czy sektorowej.

Tekst powstał w ramach projektu pt. „Stworzenie forum debaty publicznej online”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Idź do oryginalnego materiału