Mariusz Błaszczak wpadł na nietypowy pomysł, jak bronić się przed zarzutami prokuratury. Dotyczącymi sprawy bardzo poważnej, bo ujawnienia polskich planów obronnych.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
– […] kiedy wszedłem do tego pomieszczenia, moją uwagę zwróciły plakaty, takie czerwone plakaty. Okazuje się, iż na każdym piętrze wisiał plakat-protest. Kiedy podszedłem bliżej, zobaczyłem, iż tam jest napisane protest, ale w roku którym? 2019. Czyli teraz wywiesili te plakaty, jak rozumiem – opowiadał na łamach partyjnego portalu wPolityce.pl.
– Natomiast w samym gabinecie prokuratora, który mnie przesłuchiwał, wisiały kalendarze „Lex Superomnii”. To jest takie stowarzyszenie prokuratorów, które atakowało rząd Prawa i Sprawiedliwości, więc w związku z tym wytoczyliśmy wniosek, żeby wyłączyć prokuratora oskarżającego z tej sprawy, gdyż ja sam zasiadałem w rządzie Prawa i Sprawiedliwości, a ten prokurator wówczas określał siebie jako prześladowanego przez rząd Prawa i Sprawiedliwości, natomiast przełożony oczywiście nie zgodził się – ciągnął dalej Błaszczak.
Jeśli tak ma wyglądać linia obrony Błaszczaka, to sukcesu nie wróżymy.