
Z końcem stycznia szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera złożył na ręce prezydenta Andrzeja Dudy rezygnację ze sprawowanej funkcji. Powodem tej decyzji miały być „plany osobiste ministra”. Wcześniej Siewiera był typowany na giełdzie nazwisk potencjalnych kandydatów do wzięcia udziału w wyścigu o fotel prezydencki. Bardzo możliwe, iż omawiane nagranie przyczyniło się do tego, iż Siewiera wypadł ze stawki.
W ostatnim odcinku „Stanu Wyjątkowego” Jacek Gądek opowiedział o nagraniu, które wzbudziło duże poruszeni w szeregach PiS.
— Widać na nim tajemniczą rękę, która coś schowała pod takim koziołkiem z nazwiskiem. To nagranie pochodzi z sali w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, czyli bardzo poważnej instytucji przy prezydencie Andrzeju Dudzie — opowiada Gądek. — To nagranie było rozsyłane w środowisku PiS, jeszcze w zeszłym roku, w momencie kiedy Siewiera zaczął funkcjonować na giełdzie kandydatów na prezydenta. Domysł był taki, iż ktoś chce schować jakąś pluskwę lub jakiś malutki dyktafon, co było bardzo podejrzane — dodał.
Podsłuch? Nie, czekoladki
Dziennikarz „Newsweeka” rozmawiał z ludźmi z otoczenia prezydenta, którzy potwierdzili, iż wiedzą o tym nagraniu, a także je sprawdzili.
— Okazało się, iż ta dłoń należy do Jacka Siewiery, ale on miał wkładać czekoladki, które miał wcześniej w marynarce, ale zaczęły mu się rozpuszczać, więc musiał je wyciągnąć i tak odłożyć, żeby nie mieć zaraz czekoladowej koszuli. Schował je pod ten koziołek z nazwiskiem. Można się z tego śmiać, ale na szczytach Kancelarii Prezydenta trzeba było wyjaśniać to nagranie — zwraca uwagę Jacek Gądek.
— W tym momencie już Jacka Siewiery nie ma na tej giełdzie nazwisk, ale to nagranie cały czas krąży. Teraz budzi wesołość, ale wówczas to była rzecz, która miała się przyczynić do utrącenia potencjalnej kandydatury Jacka Siewiery — dodał i zaznaczył, iż gdy to nagranie krążyło, Siewiera był postrzegany jako osoba podejrzana. choćby Kaczyński, nie wprost, ale jednak, nawiązał do tego w swojej wypowiedzi.
— Jarosław Kaczyński na jednym z wystąpień publicznych powiedział, chociaż nazwiska nie wymienił, iż są jacyś kandydaci podsuwani przez służby specjalne. Chodziło mu właśnie o Siewierę — dodał Gądek.