Ta zbrodnia wstrząsnęła Polską. Strażnicy z UW zabrali głos, dramatyczne słowa. „Jesteśmy bezradni”.

2 tygodni temu
Brutalna zbrodnia na UW wstrząsnęła całą Polską. Głos zabrali strażnicy z uniwersytetu, którzy podnoszą temat swoich niewystarczających uprawnień. – Jedyne, co mam, to naszywka na kurtce. Strażnikiem jestem tylko z nazwy – mówi gorzko jeden z nich. 7 maja na kampusie Uniwersytetu Warszawskiego jeden ze studentów dokonał brutalnej zbrodni. 22-letni Mieszko R. wyciągnął siekierę i zamordował portierkę. Ciężko ranił też interweniującego strażnika z UW, który trafił do szpitala. Zbrodniarz został zatrzymany, usłyszał zarzuty zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, usiłowania zabójstwa i znieważenia zwłok. Trafił na trzy miesiące do aresztu. Zbrodnia wstrząsnęła całą Polską, ale pojawił się też temat bezpieczeństwa na publicznych obiektach typu uczelnia oraz możliwościach ochroniarzy. Dwóch strażników z UW udzieliło anonimowego wywiadu portalowi WP, w którym przyznali, iż już wcześniej apelowali o zwiększenie ich uprawnień. – Czujemy smutek i żal, ale przede wszystkim ogromną złość. Od dłuższego czasu alarmujemy, iż ustawowo nie mamy narzędzi, by dbać o bezpieczeństwo innych. Rozmawialiśmy nawet, iż żeby coś się zmieniło, najwyraźniej musi dojść do tragedii. No to doszło – wskazują strażnicy. – Wielu z nas odczuwa złość. Jako strażnik nie mam żadnych uprawnień, nie mogę dosłownie nic. Jedyne, co mam, to naszywka na kurtce. Strażnikiem jestem tylko z nazwy – wskazuje rozmówca WP. Jak wskazał,
Idź do oryginalnego materiału