Szymon Jadczak na ratunek PiS. Propagandzista znowu atakuje PO

1 dzień temu
Zdjęcie: Szymon Jadczak na ratunek PiS. Propagandzista znowu atakuje PO


Kiedy PiS tonie w kryzysach, aferach i moralnej degrengoladzie, zawsze można liczyć na jedno: Szymon Jadczak wyskoczy z nową „aferą” na Donalda Tuska lub Rafała Trzaskowskiego. Nieważne, iż temat wyciągnięty z kapelusza, iż zarzuty brzmią jak desperacka próba odwrócenia uwagi – liczy się moment publikacji. Bo mechanizm jest prosty, dobrze znany i boleśnie powtarzalny: PiS w tarapatach? Jadczak do ataku.

Trwa kampania, PiS dostaje kolejne ciosy: kandydat Nawrocki pogrąża się w aferze mieszkaniowej, media ujawniają kolejne przekręty finansowe z czasów rządów Zjednoczonej Prawicy, a notowania Karola „Lichwa” Nawrockiego spadają szybciej niż morale w Nowogrodzkiej. I nagle – cud! Wirtualna Polska publikuje tekst Szymona Jadczaka. Kto jest celem? Oczywiście Tusk. Oczywiście Trzaskowski. Oczywiście „wydumana afera”, zmontowana z tego, co było, nie było lub mogło kiedyś być.

To już nie przypadek. To schemat operacyjny. I trudno nie zadać pytania: czyim pasem transmisyjnym jest dziś Jadczak? Czyim zleceniobiorcą? Kto podrzuca mu tematy i kto płaci za ten medialny teatrzyk „antysystemowego dziennikarstwa”? Bo skoro każda jego „afera” spada z nieba dokładnie w chwili, gdy PiS jest w defensywie, to trudno uznać to za zbieg okoliczności. To wygląda jak zorganizowana operacja polityczno-medialna, a nie dziennikarstwo.

Szymon Jadczak od dawna nie udaje już choćby bezstronności. Z obrońcy prawdy zmienia się w kogoś w rodzaju bojownika propagandy, którego teksty nie tyle informują, co mają siać wątpliwość, mącić w głowach, zasiewać niepokój wśród wyborców opozycji. To nie wygląda jak dziennikarstwo – a raczej jak operacja psychologiczna. Metoda? Klasyczna: zasugerować, zasygnalizować, rzucić cień. A potem niech już ludzie się zastanawiają, kto z PO „kombinował”.

Trzeba to powiedzieć wprost: Jadczak stał się narzędziem politycznym. To broń, uruchamiana punktowo, by ratować PiS, kiedy ten się chwieje. A iż reputacja upada? Cóż, najwyraźniej w tej grze reputacja nie ma znaczenia. Liczy się tylko efekt: zmienić temat, uderzyć w przeciwnika, uratować przekaz partii. I zarobić.

Na tym tle warto też zapytać: kto transferuje środki? Kto opłaca tę działalność? Fundacje? Agencje PR-owe? Powiązane biznesy? Czy może sponsorzy powiązani z byłym aparatem władzy? Czas to zbadać, bo gdy media zamiast kontrolować władzę, zaczynają ją bronić – mamy do czynienia nie z mediami, ale częścią machiny politycznej.

Szymon Jadczak dawno nie jest już dziennikarzem. Jest politycznym narzędziem specjalnego przeznaczenia, wyciąganym z szuflady, gdy PiS potrzebuje dywersji. I właśnie wtedy się pojawia – jak dżin z lampy Kaczyńskiego – z nowym tekstem, nowym „śledztwem”, nowym „problemem Trzaskowskiego”. A ludzie mają zapomnieć, iż to PiS wyprowadził setki milionów z Funduszu Sprawiedliwości. Że to kandydat PiS wyłudził mieszkanie. Że to PiS łamał konstytucję.

Ale nie zapomną. Bo choćby najbardziej złośliwy propagandysta nie ukryje prawdy, kiedy rzeczywistość wali się partii na głowę. Nawrocki tonie, Kaczyński panikuje, a Jadczak jak zwykle przynosi ręcznik.

Idź do oryginalnego materiału