5 godzin temu
Szymon Jadczak publicznie wezwał do podania mu danych internauty, który go krytykuje. Z jednej strony, Jadczak ma pełne prawo bronić się przed zniesławieniem i hejtem, jeżeli ktoś publikuje o nim obelgi, kłamstwa czy nawoływania do przemocy, ale z drugiej strony, ton i forma tego apelu budzą poważne wątpliwości. Jadczak, jako dziennikarz śledczy z dużą rozpoznawalnością, ma ogromny wpływ społeczny. Publiczne wzywanie do ujawnienia tożsamości anonimowego użytkownika internetu – bez wyroku sądu, bez potwierdzonych dowodów – może być postrzegane jako nadużycie tej pozycji, a choćby forma zastraszenia czy „nagonki”.
Dziennikarz, który powinien walczyć o wolność słowa i odpowiedzialność w mediach, powinien też szczególnie uważać, by nie sprawiać wrażenia, iż sam stosuje presję wobec osób krytycznych.
Innymi słowy: jeżeli celem Jadczaka jest ochrona przed hejtem – to uzasadnione. jeżeli celem jest zidentyfikowanie krytyka i publiczne napiętnowanie – to już niebezpieczny precedens.
W tym konkretnym przypadku granica między dziennikarskim śledztwem a publicznym „dochodzeniem” wobec przeciwnika w sieci wydaje się bardzo cienka. Jadczak, który często apeluje o odpowiedzialność w debacie publicznej, powinien sam świecić przykładem – a nie sprawiać wrażenia, iż chce kogoś „odkryć i pokazać” w odwecie.
A wszystko to nabiera zupełnie nowego wymiaru jeżeli zobaczymy w jakiej redakcji Jadczak pracuje – redakcji Wirtualnej Polski, która kolaborowała z reżimem PiS i brała pieniądze za promowanie Zbigniewa Ziobro. Niesławny Krzysztof Suwart to redakcyjny kolega Jadczaka.
PROŚBA O PODANIE DALEJ
Szanowny panie @Wilczynski_R (prośba do @Platforma_org o przekazanie pytania Waszemu członkowi)!
Będę zobowiązany za pomoc w skontaktowaniu się z osobą ukrywającą się za nickiem @Morgenstern616, który w swoich wpisach kilkukrotnie powoływał się na Waszą… pic.twitter.com/V9P1C5WXiN
— Szymon Jadczak (@SzJadczak) November 4, 2025
