Szymon Hołownia zmienia plany z marzeń na mrzonki

3 godzin temu

Od czasu do czasu i przeważnie z braku innych tematów, pojawia się w debacie publicznej wątek: „Co zrobić z byłymi prezydentami?”. Dokładnie chodzi o to, czym się mają biedni prezydenci zająć, a jeżeli się niczym nie zajmują, to ile im wypłacać emerytury z naszych portfeli? Nigdy do żadnej konkluzji w tym obszarze nie doszło i pewnie nie dojdzie, z tej prostej przyczyny, iż dorośli ludzie sami powinni planować sobie życie i raczej żadna ustawa im tego nie wyreguluje. Szymon Hołownia nie jest byłym, ale niedoszłym prezydentem, który ma dokładnie taki sam problem – nie ma pojęcia, gdzie się podziać po utracie stanowiska Marszałka Sejmu.

Problem Szymona Hołowni stał się jednym z głównych tematów politycznych, co jednocześnie może dziwić i zawstydzać, nie tylko Hołownię, ale skoro tak się stało, to sprawdźmy, co u pana Szymona słychać. Najpierw usłyszeliśmy o ambitnym planie, jakim jest ubieganie się o stanowisko Wysokiego Komisarz Narodów Zjednoczonych do Spraw Uchodźców. Wywołało to sporo zamieszania i jeszcze więcej powątpiewania, ale oficjalnie prawie wszyscy politycy życzyli Hołowni sukcesu, bo wiadomo, iż to prestiż dla Polski. Teraz media donoszą, iż istnieje plan B, znacznie mniej ambitny, chociaż Szymon Hołownia przez cały czas wysoko mierzy i ponoć chce zostać ambasadorem w dużym państwie. Cztery największe państwa na świecie to: Rosja, Chiny, Kanada i USA i to w tym ostatnim państwie Hołownia chciałby się urządzić w roli ambasadora.

Istnieją jednak poważne przeszkody, bo na drodze do spełnienia tych marzeń stanął minister Radosław Sikorski i premier Donald Tusk, przynajmniej tak twierdzą „anonimowi informatorzy” dziennikarzy. jeżeli uznać, iż plany Szymona Hołowni nie są medialną plotką, to sprzeciw dwóch najważniejszych polityków Koalicji Obywatelskiej nie jest żadnym zaskoczeniem. Donald Tusk nigdy nie wybaczył i nie wybaczy swojemu koalicjantowi spotkania ze śmiertelnym wrogiem politycznym, którym jest Jarosław Kaczyński. Mało prawdopodobne jest też i to, żeby Hołownia uzyskał poparcie ze strony prezydenta Karola Nawrockiego, bo prezydent chce mieć w Waszyngtonie swojego człowieka i na tym się definitywnie kończą marzenia „rotacyjnego marszałka”.

Patrząc na poczynania Szymona Hołowni trudno nie zauważyć chaosu zarówno w planach, jak i w poczynaniach. choćby amator powinien wiedzieć, iż nie tak się rozgrywa najważniejsze sprawy polityczne. jeżeli polityk ubiega się o najwyższe urzędy, to najgorszym możliwym startem jest opuszczenie własnej partii, gdy ta ma poważne kłopoty, a dokładnie tak postąpił Szymon Hołownia. Pierwsze wrażenie po takiej wolcie jest jednoznaczne i dyskwalifikujące kandydata na poważne stanowisko. Skoro Szymon Hołownia nie potrafił w odpowiedni sposób zadbać o własną partię, to nie daje żadnych gwarancji, iż uniesie ciężar odpowiedzialności jako komisarz ONZ, czy ambasador. Takie nieprzemyślane ruchy niemal w stu procentach pozbawiają szans i to na etapie kwalifikacji.

Szymon Hołownia przez całe swoje zawodowe życie imał się wyłącznie „gadatliwych” zajęć. Zaczynał jako świecki kaznodzieja i nowoczesny katolik, potem publikował w kilku gazetach, i został wodzirejem programów rozrywkowych TVN. Z takim bagażem doświadczeń wszedł do polityki i od początku próbował robić medialne show. Początkowo mu się to udawało, jednak z czasem zwyczajnie zaczął nudzić publikę i w końcu irytować. Momentem przełomowym wcale nie była wizyta u Adama Bielana, ale sromotna porażka w wyborach prezydenckich, po której Szymon Hołownia całkowicie się pogubił i do dziś się nie odnalazł. Wiele znaków na niebie i ziemi wskazuje, iż wszystko co najlepsze w polityce, ale i w całej karierze, Szymon Hołownia ma już za sobą.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału