Afera RARS to śledztwo dotyczące nieprawidłowości w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Prokuratura zarzuca kluczowym pracownikom RARS przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowych.
"Aktualnie w ramach śledztwa zarzuty przedstawiono 13 osobom, w tym byłemu prezesowi RARS Michałowi K., trzem innym urzędnikom Agencji, a także Pawłowi Sz. Wobec trzech podejrzanych w dalszym ciągu stosowany jest środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania" – informowali w marcu w komunikacie dla mediów śledczy.
Były szef NIK: Morawiecki bardzo gwałtownie zbliża się do statusu oskarżonego
Michał Kuczmierowski, były szef Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, opuścił jednak w lutym areszt w Londynie. Kuczmierowski był jednym ze współpracowników byłego premiera z PiS. Teraz czeka na ekstradycję do Polski.
– Mam nieodparte przekonanie, iż Mateusz Morawiecki bardzo gwałtownie zbliża się do statusu oskarżonego w tej sprawie – stwierdził we wtorek w rozmowie z TVN24 obecny senator KO i były prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski.
Tymczasem we wtorek europosłowie Dariusz Joński i Michał Szczerba przekazali nowe informacje ws. afery w RARS. Pojawiło się w niej nowe nazwisko. Chodzi o Piotra Glińskiego.
Były minister kultury miał zlecić RARS-owi dokonanie zakupu "różnego rodzaju materiałów, które będą pomagały w ewakuowaniu, wyprowadzeniu z Ukrainy zabytków z muzeów" w związku z wybuchem wojny.
Nowe informacje ws. afery RARS
RARS zlecił to zadanie Pawłowi S., znanemu wcześniej z innych zakupów, ale przede wszystkim z prowadzenia firmy odzieżowej "Red id Bad". Jak tłumaczył Szczerba, Paweł S. nie kupował tych materiałów u producentów. Ze słów polityka wynika, iż biznesmen po prostu kupował duże ilości folii bąbelkowej w jednym z marketów budowlanych. A potem za dwa razy wyższą cenę odsprzedawał RARS.
Europosłowie przypomnieli też, iż Paweł S. miał zeznać, iż od każdej pary jednorazowych rękawiczek odkładał grosz na kampanię PiS-u.
– Wszystkie pieniądze z RARS-u były po to, żeby politycy PiS mogli je przejąć i zainwestować w kampanię – mówił eurodeputowany Dariusz Joński. Przypomniał, iż na same rękawiczki poszło 17 mln, dostawców zaś wskazało kierownictwo RARS. Obaj deputowani dodali, iż "nad tym wszystkim nadzór prowadził bezpośrednio prezes rady ministrów".
– Gdzie się nie pacnie w RARS-ie, tam jest złodziejstwo. A wszystkie drogi prowadzą do KPRM – mówił Joński.
Razem z europosłem Szczerbą podkreślali, iż NIK zajmował się wyrywkowymi kontrolami wydawania pieniędzy przez RARS, a do dziś doliczono się ok. 70 mln zł nieprawidłowo wydanych pieniędzy.