Sebastian Majtczak po wypadku na autostradzie A1 niemal od razu chwycił za telefon i zaczął wydzwaniać do ojca. Poznaliśmy więcej szokujących szczegółów tego, co wydarzyło się po tragicznym zdarzeniu. Sebastian Majtczak nie pomaga poszkodowanym, ale dzwoni do taty Sebastian Majtczak jest sprawcą jednego z najstraszniejszych wypadków – doszło do niego na autostradzie A1, wszystko miało miejsce we wrześniu 2023 roku w Sierosławiu pod Piotrkowem Trybunalskim, zginęli rodzice i ich małe dziecko, rodzina z Myszkowa. Majtczak zachował się na miejscu zdarzenia, jakby nie pojął, co się stało: nie tylko nie udzielił nikomu pomocy, to jeszcze uciekł za granice – do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, skąd ściągnięto go dopiero w maju tego roku. Jak na razie nie przyznał się do winy. Teraz wiemy o sprawie więcej. Sprawca nie tylko nie wezwał na miejsce policji i nie udzielił pomocy poszkodowanym, ale znalazł czas, by zadzwonić do… swojego ojca, właściciela hurtowni kaletniczej, która, jak wynika z informacji Google, jest „największa w Polsce”. Zresztą to chyba majątek rodzinny pozwolił Majtczakowi ukrywać się w Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Wróćmy jednak do września 2023 r. Jeden ze świadków zeznał, iż sprawca zachowywał się tak, jakby uderzył w „kosz na śmieci”, a nie samochód z ludźmi. – Po wyjściu z wraku