Jarosław Kaczyński przez lata był mistrzem politycznej kalkulacji, niekwestionowanym strategiem prawicy i człowiekiem, który potrafił dyktować warunki gry całej scenie politycznej. Dziś jednak staje się symbolem polityka, który przegrał z własną pychą i oderwaniem od rzeczywistości.
Najnowszy sondaż United Surveys dla Wirtualnej Polski pokazuje czarno na białym, iż jego formacja poniosła widowiskową porażkę – nie tyle w liczbach, co w symbolice. Po raz pierwszy od miesięcy to nie Prawo i Sprawiedliwość, ale Koalicja Obywatelska znalazła się na czele stawki.
Jeśli wybory parlamentarne odbyłyby się w najbliższą niedzielę, KO mogłaby liczyć na 32,3 proc. poparcia. To aż o 5,2 punktu procentowego więcej niż na początku września, kiedy wciąż musiała oglądać plecy PiS. Tymczasem partia Kaczyńskiego, choć odnotowała pewien wzrost – do poziomu 30,7 proc. – wyraźnie nie nadąża za tempem zmian społecznych. To różnica jakościowa, której nie przykryją ani propagandowe wystąpienia, ani kolejne obietnice rozdawania pieniędzy.
Warto zatrzymać się nad tym wynikiem, bo niesie on coś więcej niż tylko statystykę. To sygnał, iż Polacy mają dość straszenia wrogami zewnętrznymi i wewnętrznymi, dość polityki permanentnego konfliktu, która przez lata była jedyną receptą Kaczyńskiego na utrzymanie władzy. Obywatele zaczynają mówić: chcemy czegoś innego. Chcemy normalności, przewidywalności i polityki, która nie polega na wiecznym podziale narodu na lepszych i gorszych.
Nie bez znaczenia jest też fakt, iż Koalicja Obywatelska zyskała tak wyraźnie w krótkim czasie. To dowód, iż Donald Tusk i jego środowisko trafili do wyobraźni tych wyborców, którzy wcześniej byli zawiedzeni albo niezdecydowani. Kaczyński, mimo ogromnego aparatu partyjnego i medialnego, nie zdołał zatrzymać odpływu sympatii. Widać wyraźnie, iż próby mobilizacji elektoratu przy pomocy strachu i agresywnej retoryki tracą swoją siłę. Polacy potrafią dziś powiedzieć: „Dość”.
Podium zamyka Konfederacja, która może liczyć na 13,8 proc. To sygnał, iż wciąż istnieje zapotrzebowanie na radykalne, antysystemowe hasła, choć ugrupowanie to raczej uzupełnia scenę niż jest w stanie realnie zagrozić dwóm największym blokom. Lewica, z poparciem na poziomie 6,8 proc., przeżywa wyraźny kryzys – spadek w sondażu potwierdza, iż nie udało jej się odegrać roli silnej trzeciej siły, o jakiej marzyła.
Poniżej progu wyborczego znalazły się mniejsze ugrupowania: Konfederacja Korony Polskiej z 4,5 proc., PSL z 3,8 proc., Razem z 1,2 proc. i Polska 2050 zaledwie z 1 proc. Jeszcze niedawno ugrupowanie Szymona Hołowni miało ambicje odgrywać rolę języczka u wagi. Dziś widać, iż ten projekt polityczny rozmył się w oczach wyborców i stracił rację bytu.
Warto spojrzeć na te wyniki w szerszej perspektywie. Kaczyński chciał stworzyć obraz siebie jako niezastąpionego lidera, który zawsze „wie lepiej” i potrafi narzucić narrację całemu krajowi. Tymczasem Polacy coraz częściej pokazują mu czerwoną kartkę. Gdy większość respondentów wskazuje Koalicję Obywatelską jako swoją preferencję wyborczą, oznacza to jedno – wiarygodność Kaczyńskiego się wyczerpała. Jego recepta na władzę, oparta na strachu i nieustannej polaryzacji, przestała działać.
Trudno nie odnieść wrażenia, iż obecna sytuacja to efekt kumulacji błędów. PiS przez lata koncentrował się na konsolidowaniu własnego twardego elektoratu, zapominając, iż bez wyborców środka nie da się wygrać. Zamiast budować mosty, Kaczyński wolał palić je jeden po drugim. Dziś okazuje się, iż wyborcy, którzy mogli dać mu zwycięstwo, odwracają się w stronę alternatywy – choćby jeżeli nie idealnej, to przynajmniej dającej nadzieję na zmianę tonu.
Ten sondaż to nie tylko chwilowe wahnięcie nastrojów, ale ostrzeżenie dla PiS. Jarosław Kaczyński przegrywa nie dlatego, iż jego przeciwnicy stali się nagle genialni. Przegrywa, bo sam wyczerpał własny kapitał polityczny. W polityce nie ma próżni – gdy jedna formacja zawodzi, inna przejmuje jej miejsce. Dziś tę przestrzeń zajmuje Koalicja Obywatelska. I wygląda na to, iż im bliżej wyborów, tym trudniej będzie Kaczyńskiemu odwrócić ten trend.