Szelest jesieni
Już szaty lasów płoną w karmazynach żaru,
A czas, jak złodziej cichy, w godzinach umyka.
Ptactwo gromadnie, żegna horyzont obszaru,
W przestworzach kreśli klucz, który dystans odmyka.
Człowiek, na ścieżkach poletek się ukrywa,
Nim siwy włosa zbudzi go z letargu sennego.
Szuka w labiryncie życia, gdzie droga prawa,
Kreśli azymut światła, żywota wiecznego.
O! Przemijanie! Skrzydeł wierny dezyderat.
A Bóg, w swej łaskawości, ścieżkę nam wskazuje,
Do domu, gdzie szczęście wieczne, trwa bez żadnych strat.
Gdzie dusza, jak feniks, z popiołów się wyżyna.
Zatem, precz z rozpaczą! Wznieśmy serca do nieba,
I czuwamy! Lotu odsłoni się kurtyna.





