Szczury nieustannie uprzykrzają życie mieszkańcom większych miast. W ostatnim czasie na plagę gryzoni coraz bardziej zaczęli skarżyć się krakowianie. Problem w dużej mierze dotyka dzielnice Krowodrza, osiedle Grzegórzki oraz okolice Starego Kleparza. Piski nierzadko można również usłyszeć w trakcie spaceru, przemierzając Planty zlokalizowane w centrum miasta. Sytuacja jest zatrważająca, a działania deratyzacyjne zdają się nie przynosić pożądanych skutków.
REKLAMA
Zobacz wideo Szymon Hołownia kandydatem na prezydenta. "Jestem i będę niezależny"
Szczury w Krakowie. Gryzonie opanowały miasto
Szczurów jest coraz więcej i ludzie przestali sobie z nimi radzić - informuje dziennikarzy "Gazety Wyborczej" właściciel firmy deratyzacyjnej z Warszawy. W stolicy gryzonie pojawiają się choćby w toaletach, co jak przyznaje specjalista, wcale nie jest czymś nadzwyczajnym w obecnych czasach. Jego zdaniem przyczyną tego typu sytuacji są zaniedbania ze strony spółdzielni mieszkaniowych, które bagatelizują obowiązek przeprowadzania działań deratyzacyjnych w mieszkaniach. W Krakowie co prawda nikt nie zgłosił jeszcze obecności szczura w muszli klozetowej, aczkolwiek gryzonie przeskakujące z balkonu na balkon również stanowią dość ponurą wizję, która dla niektórych obywateli miasta jest elementem życia codziennego. Randy PO Jakub Kosek w związku z pogarszającą się sytuacją postanowił skierować do prezydenta Krakowa Aleksandra Miszalskiego następujące pismo:
Zwracam się z prośbą o podjęcie natychmiastowych działań w związku z narastającym problemem nadmiernej populacji szczurów na terenie dzielnicy Krowodrza, w szczególności w okolicach ulic Pielęgniarek, Zdrowej, Siemaszki oraz Reja
- podaje "Gazeta Wyborcza". Z odpowiedzią na wystosowaną prośbę wystąpił Stanisław Mazur, wiceprezydent Krakowa, który przypomniał, iż obowiązek przeprowadzenia deratyzacji leży po stronie prywatnych właścicieli nieruchomości i zarządców budynków. I choćby jeżeli lokalna społeczność chciałaby zacząć walczyć z problemem na własną rękę, musi to oznaczać wezwanie specjalistów. Bezwiedne działania przy użyciu środków chemicznych mogą zakończyć się tragedią. Do kilku doszło w minionych tygodniach.
Zatrucia trutką na szczury. Zginęło dwuletnie dziecko
Jak już wspomnieliśmy, problem namnażających się gryzoni nieustannie wzrasta. Dla wielu osób był to bodziec do kupienia specjalistycznych trutek dostępnych w sieci. Użycie tego typu preparatów bez konsultacji z fachowcem w niektórych przypadkach zakończyło się tragedią. Zawarty w produkcie fosforek glinu po wejściu w kontakt z wilgotnym powietrzem zaczyna się ulatniać i wydzielać niebezpieczny gaz. Zatrucie się substancją przez dziecka może zakończyć się choćby śmiercią - taka sytuacja miała miejsce w piątek 8 listopada 2024 roku w szpitalu w Tomaszowie Lubelskim. Na oddział trafił dwuletni chłopiec, którego dziadek dzień wcześniej rozsypał w piwnicy środek przeciwko owadom i gryzoniom. Niestety nie jest to jedyny przypadek, do jakiego doszło na przestrzeni ostatnich tygodni. Sprzedażą internetową trutek zajęło się Ministerstwo Rolnictwa.
Przede wszystkim będziemy postulować zakaz sprzedaży tego typu środków przez internet, a w przypadku sprzedaży stacjonarnej - wprowadzenie obowiązku przedstawiania sprzedawcy zaświadczenia o odbytym szkoleniu
- informuje Tomasz Karaś, prezes Polskiego Stowarzyszenia Pracowników Dezynfekcji, Dezynsekcji i Deratyzacji w rozmowie z dziennikarzami "Gazety Wyborczej".
Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.