Jak raz, tuż po masakrze w austriackiej szkole, polskie służby zatrzymały trzech adolescentów za, jak piszą media "planowanie ataku terrorystycznego". Nie tam, iż posiadali nielegalną broń, ładunki wybuchowe, kontaktowali się z Al-Kaidą, albo chociaż chodzili na kebab. Media donoszą że: "zbierali w Internecie informacje z zakresu obsługi broni palnej, postaw strzeleckich oraz prowadzenia działań bojowych" i "w celach szkoleniowych uczęszczali na strzelnice". Atakować mieli co się nawinie, po równo: pielgrzymki i gejparady. Że tam media ogłosiły, to pikuś, media w Tym kraju są od rozkręcania gównoburzy. Gorzej, iż prokurator generalny pochwalił się tak niepoważnym "sukcesem", sprawa jest "rozwojowa", a nad jej rozwojem unosi się duch świętej pamięci Brunona Kwietnia.
Jest chyba jeszcze w polskich szkołach lista lektur i jest chyba jeszcze na liście lektur powieść "Syzyfowe Prace", opisująca działania rusyfikacyjne carskich władz wobec polskiej dziatwy i młodzieży. Jest za to na pewno w treści tej książki anegdota, jak to carska Ochrana w mieście powiatowym Kleryków, wykryła wywrotową organizację spiskową wśród polskich gimnazjalistów. Spiskowość tej organizacji, jak też wszystkie jej wywroty, polegała na tym, iż kilku uczniów klas starszych skrycie spotykało się w chaszczach miejskiego parku, by tam strzelać na wiwat ze staroświeckiego, rozlatującego się pistoletu. Władze policyjne potraktowały sprawę poważnie, a choćby rozwojowo: od zsyłki i katorgi uratował kolegów uczeń Borowicz, zeznając iż owszem, z pistoletu strzelał, ale bez prochu. Mówiąc dzisiejszym językiem "taktycznym": trenował postawy strzeleckie.
Władze zaborcze śledztwo umorzyły.
Czy w grupie, trenującej w miejskim parku postawy strzeleckie, uczestniczył także uczeń Borewicz, literatura milczy.
Ponieważ, jak mówi osławiona Dezyderata "na świecie bowiem pełno oszustwa", a w Internecie, nie dość tego, gęsto rozchodzi się swąd trollich oparów, jestem zmuszony publicznie wyjaśnić, iż prawo polskie zakazuje posiadania - wymienionych konkretnie, w treści przepisów - materiałów wybuchowych. A nie żadnych ''materiałów o charakterze pirotechnicznym". Charakter pirotechniczny to mają główki od zapałek i choinkowe zimne ognie.
Prawo polskie nie zakazuje także zbierania informacji w Internecie, ani uczęszczania na strzelnice w celach szkoleniowych.
To znaczy, na razie nie zakazuje. Sprawa jest rozwojowa.
Morał:
Prokurator generalny dał też, z okazji pochwalenia się sukcesem, długi wykład o rosyjskiej działalności dywersyjnej. Która za czasów rządów KO potwornie się nasiliła. Nie tłumaczył, czemu za czasów rządu PiS żadnej rosyjskiej działalności dywersyjnej nie było. Do tego stopnia, iż zaplanowaną w Moskwie operację destabilizacyjną na polsko-białoruskiej granicy, musieli zamiast dywersantów wspierać politycy dziś rządzącej koalicji, na oczach kamer ofiarujący dowiezionym przez białoruski reżim migrantom w Usnarzu jedzenie i śpiwory. Oraz zakłócający pracę polskich strażników i żołnierzy, który naszej granicy przed tymi dowiezionymi migrantami bronili.
Prokurator generalny nie wyjaśnił także, czemu jeden z tych broniących granicy żołnierzy, który w sytuacji zagrożenia oddał strzały ostrzegawcze, dostał teraz zarzuty i będzie sądzony. W ogóle, nie wspomniał tej sprawy. Może nie jest rozwojowa.