Implementacja synodalności na świecie postępuje. Kościół katolicki w Niemczech jest zdeterminowany, by tworzyć demokratyczne struktury władzy. Jeden z ważnych uczestników tego procesu formułuje jednak istotne zastrzeżenia pod adresem metodologii synodu Franciszka.
Ks. Michael Berentzen jest kapłanem diecezji Münster. Bierze udział w pracach Drogi Synodalnej, w tym w tworzeniu nowego niemieckiego ciała zarządzającego Kościołem, Rady Synodalnej.
W rozmowie z portalem Katholisch.de powiedział, iż rzymski Synod o Synodalności jest dla Niemiec ważnym impulsem na rzecz kontynuacji rozpoczętych przedsięwzięć. Chodzi zwłaszcza o wspomnianą Radę Synodalną. Ma to być gremium złożone z biskupów i świeckich, które przejmie faktyczne kierownictwo nad Kościołem w RFN. w tej chwili pracuje roboczy Wydział Synodalny, który przygotowuje powstanie Rady. Wcześniej niemieckie plany były wielokrotnie ostro krytykowane przez Watykan; Kuria Rzymska wydawała choćby konkretne zarządzenia, zabraniając Niemcom kontynuowania prac. Ks. Berentzen sądzi jednak, iż Synod o Synodalności wskazuje inną drogę.
– Idę na kolejne posiedzenie Wydziału Synodalnego, w grudniu, wzmocniony i zmotywowany. Synod powierzył nam misję kontynuowania drogi, na której jako Kościół lokalny w Niemczech zrozumiemy, jak na poziomie narodowym mocniej usadowić synodalność i wypełnić ją bardziej żywotną treścią. Właśnie tym jest Wydział – powiedział ks. Berentzen.
Niemcy pod wpływem krytyki Watykanu wprowadzili w swoich planach pewne korekty, nie zarzucili jednak celu, jakim jest ustanowienie Rady. Czterech biskupów zrezygnowało z udziału w tworzeniu tego ciała, uważając, iż rzecz jest nie do pogodzenia z hierarchiczną konstytucją Kościoła. Większość biskupów włączyła się jednak w prace; jak widać Stolica Apostolska nie potrafi lub raczej nie chce definitywnie tego zablokować.
Ks. Berentzen zwrócił też uwagę na istotny problem dotyczący procesu synodalnego. W PCh24.pl od dawna podkreślaliśmy, iż w konsultacjach synodalnych, które organizowano na szczeblu parafii i diecezji, brało udział tak naprawdę bardzo mało osób. W większości państw było to nie więcej niż 1 proc. katolików. Tymczasem synodalna propaganda mówi nieustannie o woli „Ludu Bożego”, tak jakby wszyscy w Kościele chcieli tego samego. Sugeruje to plan przeprowadzenia odgórnych zmian, tak, żeby móc podpierać się rzekomą wolą większości. Ks. Berentzen wskazał na ten sam problem, jakkolwiek, inaczej niż PCh24.pl, ma on oczywiście progresywne zapatrywania.
– Przez cały proces synodalny nieustannie powtarzano, iż wcześniej pytano o zdanie cały Lud Boży. Co to dokładnie oznacza? Jest oczywiste, iż nie jest to prawdziwe stwierdzenie. W debatach przed synodem uczestniczył tylko niewielki procent wierzących, a ze względów praktycznych wnioski były filtrowane na kilku poziomach. Na końcu procesu istnieje niebezpieczeństwo, iż decyzje będą legitymizowane twierdzeniem, iż wszyscy brali w tym udział – choćby o ile konkretne grupy ludzi uważają, iż ich punkt widzenia nie został w ogóle uwzględniony. Potrzeba tu nie tylko transparentności, ale także wyjaśnień teologicznych, jak i z jakich powodów decydenci mogą powoływać się na Lud Boży – wskazał.
Źródło: Katholisch.de
Pach
Kardynał Ryś, Watykan i terror synodalności