Syndrom Donalda Trumpa wspierany syndromem Tuska

1 dzień temu

Wyborcy Karola Nawrockiego, ale też co bardziej obiektywni analitycy polskiej sceny politycznej, uznają obecną kampanię prezydencką za najbardziej brudną w dziejach III RP. jeżeli chodzi o kampanie prezydenckie, to rzeczywiście taka ocena wydaje się prawdziwa, ale były też kampanie parlamentarne i w nich się wylewało nie mniej brudu, wystarczy sięgnąć do okresu po katastrofie smoleńskiej. Gdyby jednak wskazać na brudne kampanie na świecie, to nasze rodzime z pewnością przegrałaby i z rumuńską i z amerykańską.

Obrzucanie błotem Karola Nawrockiego zeszło do poziomu gangsterskiego, o czym zresztą tak wiele mówili przeciwnicy Nawrockiego. Sam premier Donald Tusk powołał się na „autorytet” Jacka Murańskiego, człowieka o kartotece kryminalnej wypełnionej po brzegi. Sprzyjające władzy media sięgają po wszelkie możliwe chwyty, ale pomimo niecnych wysiłków najpierw się zdziwiły wynikami pierwszej tury wyborów, a teraz są sfrustrowane brakiem większych sukcesów w wynikach sondażowych przed turą drugą. W takich przypadkach mówi się o tym, iż polityk albo partia jest teflonowa, co oznacza, iż żaden brud się nie zatrzymuje, tylko wszystko spływa. I rzeczywiście Karol Nawrocki został tyle razy brutalnie zaatakowany, iż starczyłoby tych ataków na kilka kampanii, jednak przez cały czas stoi na nogach i ma pełne szanse na zwycięstwo.

Dlaczego tak się dzieje? Z wyżej wymienionych powodów i przedstawionych historii politycznych, jakie obserwowaliśmy przede wszystkim w USA. Istnieją co najmniej dwa syndromy Donalda Trumpa, pierwszy ujawnił się tuż po zwycięstwie Trumpa, wtedy prawie wszyscy politycy w Polsce chcieli być jak Trump. Do tego grona dołączył też Rafał Trzaskowski, który zdecydowanie bardziej przypomina Kamalę Harris. Po paru tygodniach podniety, kampania w stylu Trumpa jednak się polskim politykom znudziła, ale za to na dobre ruszył inny syndrom Trumpa. Kto obserwował kampanię amerykańską ten doskonale wie, iż Karol Nawrocki nie przeszedł choćby przez jedną czwartą tego, co musiał przejść Donald Trump, ale bardzo źle się to dla jego przeciwników skończyło.

Na lidera Republikanów polowano na wszelkie możliwe sposoby i usiłowano wsadzić do więzienia w trakcie kampanii. W liczbach procesów pogubiła się większość wyborców, a waga zarzutów też nie była mniejsza, bo obejmowała sprawy finansowe, obyczajowe z udziałem gwiazdy porno, aż po najcięższego kalibru zarzuty związane z obaleniem systemu demokratycznego w USA. Ciekawostką jest też to, iż w USA prokuratorzy, w przeciwieństwie do Polski, mogą należeć do partii politycznej i dokładnie taki prokurator z konkurencyjnej partii Demokratów ścigał Donalda Trumpa. Działo się to na oczach milionów Amerykanów, ale też całego świata. Jaki był skutek tej brudnej obławy? Nie dość, iż Donald Trump wygrał, to jeszcze zrobił to z niespodziewanie wysoką przewagą.

Przekładając kampanię Trumpa na polskie realia, z całą pewnością możemy mówić o syndromie ściganego Trumpa, oczywiście zachowując odpowiednie proporcje. Kolejne i w tej chwili już desperackie ataki na Karola Nawrockiego, bardziej umacniają tego polityka, niż osłabiają. Sondaże pokazują rzekome zmiany nastrojów wyborczych, ale przecież w USA było dokładnie tak samo, po każdej aferze Trumpowi miało ubywać głosów. Jaki będzie ostateczny wynik wyborów w Polsce nikt przed 1 czerwca nie jest w stanie powiedzieć, ale jest niemal pewne, iż różnica pomiędzy Nawrockim i Trzaskowskim będzie niewielka, co oznacza, iż syndrom Trumpa zadziałał. Dodatkowo pomóc może też syndrom Donalda Tuska, który w ciągu dwóch dni wykonał kolosalną robotę dla sztabu oraz samego kandydata Karola Nawrockiego i zmobilizował elektorat prawicowy.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału